
Rzeźba do ogrodu jako zmysłowe doświadczenie i źródło przyjemności
13 maja 2025
Rośliny na podłoże piaszczyste
26 maja 2025Czy przyjmować zamówienia publiczne? Startować w przetargach, kreować koncepcje dla dobra wspólnego i uczestniczyć w procesach konsultacyjnych z urzędnikami? Nasza pracownia po raz kolejny odpowiada na to pytanie przecząco: to nie nasz sektor i specjalizacja, lepiej żebyśmy takie zlecenia omijali z daleka.
A Ty jak wybierasz?
Może w znalezieniu odpowiedzi pomoże ci świadectwo naszych doświadczeń, omówione w tej gawędzie.
29 odcinek audycji Gawędy Ogrodnicze
Posłuchaj na swoim playerze:
Przejdź do podstrony podcastu:
Transkrypcja podcastu
Cześć, opowiem Ci dzisiaj o niezałożonym ogrodzie nad Białuchą. Białucha to jest inna nazwa Prądnika, czyli rzeki, która płynie przez Kraków. A ogród to miał być mały ogródek w niecce retencyjnej założony w obrębie parku nad Białuchą. Niedaleko też w ramach właściwie placu zabaw.
Opowiem Ci o samym projekcie, bo jest ciekawy, wart uwagi. Jest to ciekawe case study. A z drugiej strony opowiem Ci z perspektywy swojej, z perspektywy projektanta ogrodów prywatnych o pracy z sektorem publicznym.
Uważam, że jest to bardzo ważny element projektowania swojego biznesu i w ogóle poruszania się w ramach swojej profesji, no bo nawet jeżeli to będzie jednoosobowa działalność, jakiś freelance, to i tak jest to jakiegoś rodzaju przedsięwzięcie biznesowe, mające jakieś metody pozyskiwania, obsługi klientów.
Fajnie o tym rozmawialiśmy z Benedyktem Kawęckim przy okazji przygotowywania materiału do gawędy mistrzowskiej o nim, że firma, która utrzymuje albo zakłada parki działa zupełnie inaczej niż firma, która utrzymuje albo zakłada ogrody prywatne. No i tutaj też pojawił się taki ciekawy case study, o którym Ci opowiem i jakie wnioski możesz z tego wyciągnąć, będąc gdzieś na początku swojej drogi albo później.
Teraz się z kolei w myślach uśmiecham do Ani Stępniewskiej, naszej koleżanki po fachu i autorki książki “Akademia mistrzowskiej zmiany” i reszty człowieka, który lekko i płynnie przenosi się pomiędzy właśnie różnymi światami, różnymi sektorami i z każdego z nich coś czerpie, z każdego coś przynosi. Ale o ile w ogóle praca projektanta zieleni to jest trochę praca poszukiwacza przygód, myślę niezależnie od sektora, który obsługujemy, to jednak w większości przypadków potrzebujesz sobie wybrać jakiś swój jeden bazowy, w którym czujesz się dobrze. No i właśnie o tym też chcę Ci opowiedzieć na tym przykładzie. Więc to jest taka wielowątkowa historia, już się chwilkę do niej zbieram. Powiedzmy od około miesiąca.
Dobrze, na początek opowiem Ci o samym ogródku, o tym terenie, bo właśnie jest to bardzo ciekawy przypadek, którym dosyć długo myślałem, jak go dobrze rozwiązać i świetnie wpasowuje się w ogóle ten nurt myślowy, w tą koncepcję gospodarowania terenem w oparciu o procesy naturalne, tak żeby zaprzęgać je do pracy, żeby wykorzystywać je w naszych ogrodach, a nie po prostu ciągle z nimi walczyć. Więc miałem tutaj taki kształt, no powiedzmy narysowany w naszym projekcie już, bo to pierwotnie inny kształt został zaproponowany w zapytaniu ofertowym. Myśmy go troszeczkę zmienili, żeby w ogóle móc zrealizować to technicznie.
O co chodzi? Jest kształt przypominający przekrój udźca, to znaczy szczególnie kiedy narysowana jest niecka retencyjna na środku, to faktycznie jakby była kość i kolejna warstwa tam mięsa, czy to jest super obrastająca, więc jest taki kształt z jednej strony, no taki maczugowaty troszeczkę, poszerzony z jednej strony i on stanowi to zagłębienie, z drugiej strony jest odcięty od drogi, bo tam w parku nad Białuchą jest taka droga przy kolei, a my mamy nasz ogródek zlokalizowany przy ścieżce placu zabaw, ścieżce wewnętrznej, więc żeby odciąć się od tamtego kolejowego otoczenia jest usypany wał pochodzący z wykopu, z pogłębienia i uformowania tej niecki, no i to wszystko jest z takim doczepionym językiem, jest to z tyłu obsadzone krzewami, z przodu obsadzone bylinami, w zależności od tego na której wysokości one są.
No bo ten teren został zgłoszony jako niecka retencyjna, no bo po zbudowaniu tego parku, po zbudowaniu tego zagospodarowania placu zabaw, tam po prostu stała woda, no jakby ludzie zgłaszali, że stała woda, urzędnicy tam byli, raz zrobili zdjęcia, okazuje się, że stoi woda, drugi raz stoi woda, ja tam przyjechałem, też tam troszeczkę wody było, drugi raz, trzeci, zawsze ta wilgoć, no nie zawsze woda, ale zawsze wilgoć się pojawiała. Natomiast jest to taka po prostu kałuża wielkości, no w zależności jak liczyć, w naszym projekcie około 90 metrów kwadratowych, razem z tym wałem, pierwotne zapytanie obejmowało około 40, więc tego typu kształt dostaliśmy do dyspozycji.
Sprawdziliśmy sobie, że grunt jest gliniasty, nieprzepuszczalny i ponieważ nasze zadanie miało dotyczyć przede wszystkim stworzenia tutaj jakiegoś zieleńca z wykorzystaniem tych warunków, no to rozpoznaliśmy te warunki, że jakby woda się zbiera, postanowiliśmy to nieco pogłębić, nieco poszerzyć, żeby ta woda się zbierała bardziej i ze względu na ten taki grunt gliniasty, który już naturalnie trzymał wodę, doniesienia trwały na przestrzeni roku, że ta woda się tam utrzymuje, chociaż poprzedni rok był deszczowy, no uznałem, że wystarczy, jeżeli zagęścimy dno tego wykopu zagęszczarką, a później tylko poprawimy górną warstwę, w której posadzimy rośliny, ale przez to zagęszczenie po prostu zakleimy wszystkie jakieś tam drobne przestwory i ta woda będzie nam się na 100% tam utrzymywać. Nie chciałem uszczelniać dna tak jak to się robi typowo w ogrodach deszczowych za pomocą jakiejś folii, chciałem to zrobić za pomocą uszczelnienia gruntu.
Projekt przechodził kilka faz konsultacji, ale to opowiem Ci o tym później, jeszcze bardziej szczegółowo, ale co do zasady pewna idea była cały czas ta sama.
Znaczy właśnie mamy tą nieckę, mamy wał, który pochodzi z wykopu ziemi, żeby też jej nic nie wywozić oczywiście, mamy rabatę słoneczną niską, frontową powiedzmy do kolan, która jest od strony ścieżki, później mamy rabatę słoneczną w niecce wilgociolubną, tamta ma około 19 metrów, ta będzie miała około 18 metrów kwadratowych, później mamy rabatę słoneczną wysoką, tylną, która już wchodzi nam na ten wał, ona ma 17 metrów kwadratowych, no i ona ma wysokość około metra, metra z hakiem i mamy rabatę leśną, cienistą, 12 metrów, która wchodzi nam jakby w zapas drzew, które tam rosną, no i jeszcze te krzewy, ostatecznie właśnie wierzby i derenie stanowią już nie taką ścisłą zasłonę – mur, tylko raczej takie otwarcie widokowe jakiegoś rodzaju bramę. Może ktoś by tam w tej bramie coś kiedyś postawił.
No dobrze, jeszcze ci tak powiem, że w najszerszym miejscu ten nasz krzywy udziec ma jakieś 7,5 metra, a w najdłuższym ten nasz jego wystający język to będzie miał 16,5, no więc możesz sobie wyobrazić taki rozmiar, no taka mała rabatka, nie, zróżnicowana wysokościowo.
No i co my tutaj posadziliśmy? Jeszcze zanim powiem co posadziliśmy, to ci powiem, że dostaliśmy też od jednego z mieszkańców, a który jest, albo angażował kogoś z UJ, z biologii czy z botaniki, albo sam tam pracuje na UJ w jakiejś takiej katedrze, przygotował nam listę roślin, bardzo fajnych zresztą listy roślin, którą on uważa, że w tych warunkach powinny dać radę. No i nasz pierwotny projekt obejmował podział na te strefy nasadzeń, tą rabatę niską słoneczną, wysoką słoneczną, tą niece retencyjnej i tą rabatę cienistą i wybraliśmy spośród tych roślin, które nam pan dostarczył pewne typy, coś od siebie dodaliśmy, także powstawały do każdej z tych rabat zestawy około 4-5 chyba roślin.
Zresztą otwórzmy to. No dobrze, powiem ci jaki był pierwszy dobór i powiem ci jaki był zamysł. Otóż zamysł był taki, żeby stworzyć pewną listę otwartą i życzeniową, następnie skorzystać ze wsparcia szkółkarza, u którego faktycznie będziemy to kupować, a nasze kontakty są takie, że albo jedziemy na południowy zachód od Krakowa, albo jedziemy na północny wschód, więc dokładnie po przekątnej i to dosyć daleko. Dlatego postanowiłem stworzyć pewną bazę życzeniową, a następnie pojechać do szkółkarza i przegadać z nim, co on ma i razem z nim, z jego świadomością, jego listy ofertowej, dostępności roślin, które ma, jego zdrowotności, opowiedzenia mu o tych warunkach, takiego dynamicznego, dynamicznej współpracy na żywo, żeby zrobić te dobory, no i po prostu kupić i przywieźć i posadzić, żeby później zobaczyć, co się będzie działo, posadzić tego za gęsto.
Więc opowiem Ci o tym pierwszym szkicu na dobory, który mieliśmy, który właśnie jest wyfiltrowaniem roślin, które według mnie dałoby się kupić z listy pana, to jest z sąsiedztwa, no i z jakimiś tam naszymi dodatkami.
No więc mamy tak, rabatę leśną, cienistą, z udziałem m.in.
Matteucia struthiopteris – pióropusznik strusi,
Astrantia major – jarzmianka większa,
Carex sp. – turzyca, i
Juncus sp. – sit,
więc generalnie chciałem, żeby to zarosło, ale żeby pojawiły się tam takie strzały pięknotek.
Później mamy rabatę słoneczną niską frontową, czyli tą od ścieżki,
Sanguisorba officinalis – krwiściąg lekarski,
Briza media – drżączka pospolita,
Mentha sp. – mięta
Molinia caerulea – trzęślica modra
Liatris spicata – liatra kłosowa
Więc takie rośliny, które generalnie powinny wytrwać zderzenie z jakimiś tam podróżnikami po ścieżce. Ta drżączka i ta trzęślica mogłyby stworzyć trochę takie łany i pośród tego ten krwiściąg by strzelał do góry i tam wisiał na tych antenkach. No i liatra i mięta byłyby… liatra byłaby tym elementem takim fajnym, kolorystycznym, a mięta wypełniaczem, który po prostu to, gdzie trawy tam nie dało rady, to się mięta zawsze położy i gdzieś dojdzie. No i to byłoby takie, nie takie znowu niskie, z tych roślin wyłożone.
I mamy rabatę tylną, czyli tą, która się wspina później na wał.
Filipendula ulmaria – wiązówka błotna
Lythrum salicaria – krwawnica pospolita
Eupatorium sp. – sadziec
Iris sibirica – Kosaciec syberyjski
Veronicastrum sp. – Przetacznikowiec
Czyli rośliny duże, takie haszowe już trochę, które miałyby to po prostu zarosnąć. Konkretnie za nimi są pasy z
Cornus sp. – dereń.
Jeszcze nie specyfikowałem gdzieś tak wielu roślin.
Salix purpurea 'Nana’ – wierzba purpurowa,
którą później spróbowałem jeszcze podmienić na
Salix daphnoides 'Flame’, czyli wierzba flame. Taka ognista, ale wymagająca wycinania.
Więc ta tylna ściana miała być taka gęsta, zasłaniająca, generalnie dająca trochę prywatności. Tylko ta kolej jakoś tak nie podobało mi się, że jest bezpośrednie sąsiedztwo. Zresztą w ogóle ta sadzawka zrobiłaby się taka zaciszna i te warunki tutaj dzięki tej wyższej tylnej ścianie mogłyby być takie stabilniejsze, bo to jednak moje obserwacje były takie, jak tam przyjechałem, że to taki trochę wygwizdów.
No i wreszcie mamy tą nieckę, tą niewiadomą, bo z jednej strony ją pogłębiamy, z drugiej strony wiemy, że podobno tam woda stała, ale też wiemy, że ten rok był deszczowy i tej wody nie stało też tam jakoś bardzo dużo, więc niecka, która równie dobrze może być w stale wilgotna, jak i może okresowo wyschnąć tam do zera.
No i tam wybraliśmy znowu, to jest nasza pierwsza propozycja, tak? Rabata słoneczna w niecce, wilgociolubna z udziałem m.in. gatunków takich jak, czyli być może takich, być może innych. To były nasze intuicje.
Myosotis scorpioides – niezapominajka błotna
Geum rivale – kuklik zwisły
Petasites sp. – lepiężnik
Iris pseudacorus – Kosaciec żółty
Astilbe sp. – Tawułka
też nie wyspecyfikowana jeszcze jaka.
Więc tutaj zaproponowana jest kompozycja typu łąka bylinowa, no ten lepiężnik, ciekaw byłem, gdyby on porósł całe to zagłębienie środkowe, które miało być wilgotne, to nie miałbym do niego najmniejszych pretensji, byłaby fajna właśnie taka sadzawka z tych gigantycznych liści lepiężnika. No ale myślę, że on też znalazłby sobie tam jakieś swoje miejsce. Też przede wszystkim w swoim momencie roku, bo on nie wyrusza natychmiast z tym gigantycznym listowiem, tylko dopiero wchodzi to gdzieś bliżej lata.
To był nasz pierwotny dobór, omawialiśmy go kilkukrotnie. W efekcie pojechałem do Przemka Godlewskiego i razem wybraliśmy na poszczególne rabaty konkretne zestawy. No i powiem Ci teraz, jak to się wszystko urealniło. Urealniło się z jednej strony pod wpływem moich rozmów z Przemkiem Godlewskim, co da się kupić i co może do tych warunków pasować, żeby tam fajnie radzić. I super było posiłkować się jego wiedzą.
Przesiedzieliśmy nad tym przez chwilę przy jego komputerze, przy jego właśnie liście ofertowej. On sobie sprawdzał, co ma. Zresztą ma bardzo fajną bazę, taki jest bardzo uporządkowany. No i ja zostawiałem to z tym, co ja myślę, że będzie mi się tam podobać i będzie tworzyć jakąś fajną kompozycję oraz z tym, co nasz zamawiający sobie życzył. A tych indywidualnych życzeń trochę było, ale też opowiem Ci o tym później.
Więc tak, co się stało z Rabatą Słoneczną niską frontową znowu, tą od ścieżki tam oglądanej na pierwszym planie. Mamy tutaj
Agastache 'Blue Fortune’ – kłosowiec, wysokości tam około 80 centymetrów.
Mamy Anemone ×hybrida 'Dreaming Swan’ – zawilec mieszańcowy, wysokości około 60 centymetrów.
Mamy dalej Kalimeris incisa 'Charlotte’ – kalimeris wciętolistna, wysokości około 60 centymetrów.
Liatris spicata – liatra kłosowa, wysokości też około 60 centymetrów.
Konwalnik płaskopędowy, zielonolistny, Ophiopogon planiscapus, wysokości około 30 centymetrów i
Sanguisorba officinalis – krwiściąg lekarski, mogący dorastać tam potencjalnie nawet do 1,5 metra,
ale jednak trzymający się w swoich kępach. I
Briza media – drżączka średnia, która też już była w wysokości około 20 centymetrów i
Molinia caerulea 'Dark Defender’ – trzęślica modra w wysokości około 80 centymetrów.
Więc ta rabata, no ona musiałaby być ułożona oczywiście nierównomiernie z tych roślin, tak? Drżączka razem z tym konwalnikiem tutaj bliżej wejścia, może właśnie z jakimś Krwiściągiem, a może z, co mieliśmy tam, zawilec, no to w sumie może z tą Liatrą. No o takich rzeczach decydowałbym już sobie na spokojnie, na miejscu, na wyczucie ułożyłbym tam rabatkę z tych roślin. Boki bym po prostu podwinął troszeczkę wyżej, tak? Mieliśmy tutaj takich roślin po 60 centymetrów, więc je dałbym na boki, natomiast frontem byłoby otwarcie, żeby można było przyjrzeć się temu, co tam się dzieje w tym zagłębieniu.
Ale zanim jeszcze o zagłębieniu, to co by się działo z tyłu. Mielibyśmy na tej rabacie wysokiej:
Calamagrostis acutiflora 'Karl Foerster’ – trzcinnik ostrokwiatowy jako taki szkielet, do tego trochę wysokich bylin,
Veronicastrum virginicum 'Red Arrows’ – przetacznikowiec wirginijski, dochodzący do około 1,20 m,
Patrinia scabiosifolia – patrinia driakwiolistna na wysokości około metra,
Lythrum salicaria – krwawnica pospolita, no ono też do około metra może dorastać i
Iris sibirica – kosaciec syberyjski też koło metra,
Filipendula purpurea 'Elegans’ – wiązówka purpurowa trochę wyższa z 1,20 m,
Eupatorium maculatum 'Phantom’ – sadziec plamisty – 1,20 m.
No i to byłby ten zestaw na tą rabatę tylną wspinającą nam się na wał i towarzyszącą krzewom. I razem z rabatą frontową, dający radę w takich warunkach właśnie no gleby ciężkich gniazd, ja planowałem tam na etapie przygotowania gruntu dodać trochę kompostu, no ale to i tak jest gleba ciężka, tego się nie oszuka, więc one mają sobie w tych warunkach poradzić, ale jeszcze nie są w tej niecce, jeszcze nie są w tym zagłębieniu i co tam się dzieje w zagłębieniu?
Mamy tak, mamy tutaj zaplanowane
Aruncus aethusifolius – parzydło blekotolistne, dorastające około 40 cm,
Astilboides tabularis – astilboides tarczowaty, rosnące na jakieś 1,20 m,
Geum hybridum 'Fiery Tempest’ i Geum hybridum 'Scarlet Tempest’ – kukliki dwa, kuklik jeden kwitnący na czerwono, drugi na pomarańczowo w wysokości tam do kolan. Później
Iris sibirica 'Butter and Sugar’ – kosaciec syberyjski, biało-żółty kwitnący do około metra, dalej
Ligularia x hessei ‘Little Lantern’ – Języczka Hessego, dorastające do około 60 cm,
Petasites hybridus, lepiężnik różowy, no to to mamy wielkie liście w wysokości około metra i Rodgersia podophylla 'Braunlaub’ – rodgersja stopowcolistna, też w wysokości około metra, a no i jeszcze mamy
Kosaćca żółtego, Iris pseudacorus i
Myosotis polustris – niezapominajkę błotną.
Zestaw jest taki bogaty bardzo, jeśli chodzi o tą nieckę, uczciwie przyznaję, że mocno eksperymentalny, że no trzeba sprawdzić, co tam w ogóle w tych warunkach może dać radę, bo ostatnio czego chciałem to podkładać, że ja będę potrafił to stwierdzić na tym momencie i zaryzykuję posadzenie tam jednego rodzaju rośliny, nie mam pojęcia co tam da radę, także taki dobór został zrobiony.
No i mamy jeszcze ten fragmencik rabaty leśnej, mamy tutaj tak,
Astrantia major ‘Sparkling Stars Pink’ – Jarzmianka większa, w wysokości około 60 cm, kwitnąca na różowo, mamy
Epimedium ‘Pink Elf’ – epimedium mieszańcowe, około 30 cm, ale to gęsto zarasta, z tym, że wycofane później niestety, mamy tak,
Hosta 'Venus’ – funkia, w wysokości około 70 cm, o kwiatach białych, mamy
Matteuccia struthiopteris – Pióropusznik strusi (Paproć), który dojdzie nam tam metr, nawet i 1,5, jak mu będzie dobrze, i
Persicaria amplexicaulis var. pendula – rdest himalajski, wyrastający do około 70 cm, bardzo taki, bardzo fajny, ma te kotki, lekko przewisające, no i jako podstawę, jako trawę
Luzula sylvatica – Kosmatka olbrzymia, która powinna sobie dość dobrze i pewnie nie tak dobrze, jak Carex, którą chciałem wprowadzić na początku.
Więc widzisz, ten dobór był, no mocno inspirowany, tym naszym pierwotnym, i to już były stricte takie rośliny, które dało się kupić, przygotowałem to na ostatnim etapie projektu, i byliśmy gotowi, że jeżeli dogramy wszystkie inne szczegóły, w rozmowach z miastem, no to po to wszystko pojedziemy.
No i teraz wiesz, jaka historia za tym wszystkim stała, Zadzwoniła do mnie Pani Beata Kulig-Gołąbek, doradczyni do spraw klimatu i środowiska, pracująca w Urzędzie Miasta Krakowa, w Wydziale Środowiska Klimatu i Powietrza, z, no, fantastycznym entuzjazmem, i w ogóle człowiek na poziomie, i też gdzieś, po prostu nadający myślami chyba na podobnych wibracjach jak ja. No i fajny kontakt się złapał, i opowiada mi o tym, że jest do zrealizowania taka inwestycja, ta niecka retencyjna, w Parku za Białuchą, że to jakby na spokojnie, dopiero się gdzieś tam wydarza, przepycha i tak dalej, no i że ona chciałaby, żebym ja w tym postępowaniu uczestniczył, i zależy jej, żebym ja to zrobił.
Szczerze mówiąc, do dzisiaj nie wiem dlaczego, ale …
…odmówiłem oczywiście, bo powiedziałem, że robimy tylko i wyłącznie dla klientów prywatnych, indywidualnych, a nie obsługujemy już od wielu lat żadnych instytucji, …
…no ale była uparta, jakby ja też… fajnie się rozmawiało, a jeszcze wszedł taki aspekt, to wszystko, że to nie miasto jest sponsorem, czyli że to niby jest dla miasta, ale tak naprawdę cały proces przeprowadza zewnętrzna firma, która za to płaci, też mogło mi się włączyć, ale robiłem tego typu inwestycje tylko że, bo to było 17 lat temu. Więc nie włączyło mi się, no ale przecież nieważne kto płaci, bo i tak odbiera urząd i tak cały proces musi prowadzić urząd, nie może tego robić zewnętrzna firma, musi to wydarzyć na prawach urzędu.
No więc gdzieś tam toczą się rozmowy, ja mówię argument, że niekoniecznie, a pani, że jednak bardzo by chciała i że tak dalej, tak dalej, to trwało z rok, i w końcu już doszło do tego, że złożyłem tą ofertę w tym przetargu i go wygrałem. No i ta praca miała polegać na przeprowadzeniu pełnego procesu zaprojektuj i wybuduj, więc wygrałem postępowanie konkursowe w odpowiedzi na stosunkowo lakoniczną ofertę, zapytanie ofertowe, no więc czytam tą śliczną gazetkę przygotowaną w Wordzie, która jest swoistą reklamą. Ja na tą reklamę się trochę nabieram.
No i tak. “Dotyczy: oferty na realizację ogrodu deszczowego wraz z projektem w lokalizacji Park nad Białuchą. Dzień dobry, zwracamy się z uprzejmą prośbą o przedstawienie oferty cenowej na kompleksową realizację ogrodu deszczowego na obszarach od 30 około do 50 metrów kwadratowych do potwierdzenia po wizji lokalnej wraz z projektem w ramach docelowej realizacji koncepcji parków rzecznych. Miejsce lokalizacji ogrodu deszczowego: Olsza Park nad Białychom, Otwinowskiego, Kraków. Czas realizacji: tam powiedzmy, że 2025 rok, przygotowanie projektu.”
“Po akceptacji projektu przez zespół specjalistów wskazanych przez Urząd Miasta Krakowa wykonawca wykona nasadzenia w terminie. Zamawiający zastrzega sobie prawo do przesunięcia terminu nasadzenia na okres jesienny, to znaczy po dacie, po wcześniejszym ustaleniu z wykonawcą oraz Urzędem Miasta Krakowa. Na przesunięcie terminu muszą wyrazić zgodę wszystkie strony.” To było tak prezentowane że nie wiadomo czy się wyrobimy tą wiosną, więc w razie czego jest jeszcze ten termin jesienny w odwodzie.
“Zakres usługi powinien obejmować przygotowanie projektu ogrodu deszczowego zgodnie z wytycznymi i przy stałej koordynacji ze strony przedstawiciela Zarządu Zieleni Miejskiej dostosowanego do warunków hydrologicznych i przestrzennych terenu z uwzględnieniem rozwiązań proekologicznych oraz uwzględnieniem lokalnej bioróżnorodności.”
No proszę bardzo. Tutaj w tym zapytaniu wracałem aż sobie go nie odświeżałem do czasu nagrywania ci tej gawędy. Tutaj były takie piękne słowa klucze z uwzględnieniem rozwiązań proekologicznych oraz uwzględnieniem lokalnej bioróżnorodności, czyli tego co by tam mogło samo rosnąć i rosło.
Dobrze, punkt drugi, co powinien zawierać zakres usługi.
“Realizacją inwestycji, w tym pracy związane z budową, nasadzeniami i przygotowaniem koniecznej drobnej infrastruktury oraz po zakończeniu pracy wykonanie ścieżki edukacyjnej w formie tabliczek na stelażu metalowym do zakotwienia zgodnie z przekazanym rysunkiem maksymalnie 5 sztuk tabliczek z treścią merytoryczną przygotowaną przez zleceniodawcę.”
No bo to zakładany ogródek, więc on od razu też miał być w jakimś sensie edukacyjny.
Dalej mamy zakres, który miał być uwzględniony w ofercie.
“Prosimy o uwzględnienie w ofercie. Jeden – projektu, który powinien zawierać, i tutaj mamy szczegółowo wymieniony zakres, ogólny plan zagospodarowania, ewentualny podział na strefy funkcjonalne, propozycje lokalizacji tablic, tych informacyjnych, powiązanie z najbliższym otoczeniem, opcjonalnie jedna wizualizacja. Dalej, powinien zawierać projekt techniczny wykonania ogrodu deszczowego wraz z przekrojami. Dalej, projekt doboru zieleni uwzględniający gatunki typowe dla ogrodów deszczowych. Dalej, harmonogram prac związanych z realizacją wykonanego projektu. Dalej, karty utrzymania ogrodu deszczowego i szczegółowy kosztorys dla każdego etapu.”
Dalej, co trzeba było uwzględnić w ofercie. To był projekt i zakres projektu, tak?
“Dwa – propozycje i uwzględnienie. Prosimy o uwzględnienie w ofercie propozycji rozwiązań wspierających zrównoważony rozwój i bioróżnorodność.”
I to był jako równoważny punkt z pierwszym, czyli z projektem i dalej, gwarancji należytego wykonania wraz z pielęgnacją 24 miesiące licząc od dnia protokolarnego odbioru zamówienia.“
No, prosimy o przesłanie oferty do daty. I później mamy taki rys jakby o co tutaj w tym wszystkim chodzi, tak? Jakie są podstawy. Jest fotografia.
“Teren wyznaczony pod realizację ogrodu deszczowego około 50-70 metrów kwadratowych. Obecnie po realizacji trawnika w tym miejscu ciągle stoi woda, a sam teren zieleńca ogrodu jest bardzo blisko rzeki. „
Tutaj też Ci uzupełnię, że on jest bardzo blisko rzeki, natomiast rzeka jest kilka metrów niżej, także poziom wód gruntowych ustalony przez lustro wody w rzece, no to będzie przynajmniej ze 3 metry. Nie mierzyłem tego dokładnie, ale tak na około stojąc z daleka, to oceniam, że przynajmniej ze 3 metry. Więc raczej ta rzeka, która jest bliska, powinna mieć działanie odwadniające, ale woda nie odpływa akurat z tego fragmentu, no bo pewnie był to teren zajeżdżony po budowie i nikt go głęboko nie uprawił.
Dalej mamy uzasadnienie, dlaczego ten teren został wybrany jako jeden do realizacji tego projektu z firmą, ze sponsorem.
“Za tą lokalizacją przemawia fakt, że jest to miejsce, gdzie natura gra główną rolę, a człowiek może z niej korzystać z pełnym środowiskiem, jednocześnie dzięki korzystaniu z takiej inwestycji ma możliwości edukacji ekologicznej oraz zainspirowania się.”
Jest tutaj w ogóle zdjęcie bardzo fajne, jak tutaj właśnie jakieś takie dzikie zarośla na trzecim planie porastają. Jest ten trawniczek, który jest zalany wodą, a później jest ścieżka właśnie wzdłuż kolei, ale kolei w sumie nie widać, dlatego że jest to gęsto zarośnięte, no tutaj nie wiadomo, jakimiś zaroślami, drzewami, jakimiś pnączami.
“Planujemy bowiem w ramach tego ogrodu oprócz tabliczki informującej o sponsorze, stworzyć mini ścieżkę edukacyjną w postaci tabliczek, na każdej znajdzie się również logo sponsora, mówiących o korzyściach płynących z takiego rozwiązania, m.in. o naturalnym filtrowaniu wody przez rośliny, opowieści o życiu lokalnych owadów, ptaków i zwierząt oraz roślinach tak dobranych, by nie tylko chronić wszelkie organizmy żyjące w terenie, ale dających możliwość rozwoju zagrożonych gatunków.”
No po prostu miód malina rozpływać, co oni chcą zrobić na tych 50-70 metrach kwadratowych, ale wczułem się w ten klimat, przeczytałem to zapytanie i dlatego wziąłem w nim udział, bo ono mnie ujęło.
“Ogólnodostępny ogród, ale jednocześnie zlokalizowany w urokliwym zaciszu parku, z uwagi na wymagania przyrodnicze oraz potrzeby mieszkańców, będzie się idealnie komponował z otoczeniem, stanowią obszar wypoczynkowo-edukacyjny dla odwiedzających. Ogród ten będzie realizacją łączącą szerokie działania z zakresu błękitno-zielonej infrastruktury realizowanej przez miasto Kraków we współpracy z proekologicznie ukierunkowaną spółką prywatną należącą do Paktu dla Klimatu. Finansowanie takiego obiektu jest przykładem zaangażowania przedsiębiorstwa w lokalną, a zatem służącą również pracownikom, przestrzeń będącą działaniem pro klimatycznym oraz adaptacyjnym do zmian klimatu.”
No kurcze blade, wszystkie grupy interesu zostają pięknie zaspokojone przy równoczesnym poszanowaniu naszego środowiska. Spoko, dokładnie takie rzeczy teraz czuję, więc przygotowałem taki projekt i nagle zacząłem trafiać na murek. Jeszcze zanim przygotowałem projekt spotkaliśmy się w urzędzie z ekipą i zostało to wszystko przegadane. W sumie trudno mi powiedzieć jakie były moje wnioski z tego spotkania, poza jakimiś tam detalami gdzie te tabliczki chcielibyśmy postawić i ogólnym omówieniem procesu realizacji tego zieleńca.
Może były między wierszami przekazywane takie informacje, że dobrze, dobrze, no tam mamy zapytanie ofertowe, ale zrobimy to co tam robimy. Natomiast wtedy ani nie byłem czuły na takie komunikaty, no tak jak Ci mówiłem, poprzednie tereny zielone przestałem robić kilkanaście lat temu. Więc w sumie wszedłem tam na skrzydłach jakby młodzieńczego idealizmu i po prostu wierzyłem we wszystko co wydawało mi się po prostu słuszne i szczytne.
No bo chyba to też były takie moje osobiste pobudki, że no dobra, robię dla tych ludzi indywidualnych i fajnie, ale no może mógłbym odcisnąć jakąś małą pieczątkę w tym wspólnym krajobrazie i oddać coś od siebie. Tak sobie pomyślałem, że nazbierałem tyle dobrego, no to można by to pokazać w terenie publicznym.
Przygotowałem więc projekt, ale przygotowałem projekt w ogóle. Myśmy się spotkali w urzędzie jeszcze długo zanim, podpisałem umowę z tą firmą, z CRIFem i zacząłem przygotowywać projekt od razu. To był jakiś taki impuls, jakiś taki głos intuicji, który dopiero później się okazało, że miał dla mnie kluczowe znaczenie. Więc zacząłem przygotowywać tą koncepcję, wysłałem ją do miasta i nagle taki właśnie mały zonk. No, bo otrzymałem odpowiedź od pani Katarzyny Dziob, czyli projektantki miejskiej, jest podpisana na mailach pracownia projektowa Zarządu Zieleni Miasta Krakowa. I co do takiej technicznej kwestii, samego tego ukształtowania niecki, nie było żadnych uwag, no to zaczęły się przy doborze gatunkowym, co szczerze mówiąc mnie bardzo zdziwiło.
No ale tak, rabata słoneczna w Niecce, niezapominajka błotna, komentarz pani projektant: “Uzupełniłabym może Brunnera macrophylla 'Emerald Mist’, niezapominajka jednak dość szybko zamiera po przekwitnięciu.”
Ok, gdyby to była rabatka przed domem, tak sobie pomyślałem wtedy, no to może mógłby to być argument. No ale tutaj jakby, po pierwsze to jest ta nasza rabata w Niecce, no to brunera, jeżeli tam będzie stała woda, raczej zamrze. A niezapominajka powinna sobie poradzić, miała mieć szersze spektrum, poza tym sieje się, jest nasza jakby, ona jest świetnym wypełniaczem, z pożytkiem ekologicznym, nie wiem, brunera?
Teraz sprawdziłem, że Brunnera macrophylla to jest bylina z kaukazu północno-wschodniej Turcji, rośnie w górskich lasach bukowych i na trawiastych zboczach. W Europie miejscami zdziczała, naturalizuje się – informacja z atlasu roślin Snowarskiego. No i tak właśnie, tylko ta uwaga już mi się od razu nie spodobała. Myślę, na jakiej podstawie to właściwie zamieniać, to jakby, to nie jest kluczowe – te kwiaty.
No i dalej mamy, astilbe species – Tawułka, a komentarz brzmi: “Proponuję zmianę na parzydło blekolistne, które może posadzić na granicy leśnej rabaty. Według mnie parzydełko ma bardziej delikatną formę kwiatostanu. I znowu taki zonk, no okej, co znaczy, że ma bardziej delikatną formę kwiatostanu? Dlaczego to jest argument za tym, żeby je tutaj stosować, a nie stosować Tawułek? To są zresztą fantastyczne kwiatostany, poza tym jeszcze nie wiadomo, czy chińskie, czy pumile, czy jeszcze jakieś inne.
Poza tym, no jednak Tawułkę nieraz widziałem w rowach, w jakichś tam stawach dzikich, napływowych, czy w Anglii, czy w innych miejscach, gdzie Tawułki w ogóle częściej widziałem. Wiem, że one po prostu w wodzie będą w stanie rosnąć. Natomiast parzydło, wydaje mi się, jest rośliną też bardziej leśną niż wodną, a zostaje tutaj wrzucone do listy tej rośliny w niecce.
No i dalej mamy, tak. Pióropusznik strusi: “Tutaj może być podobnie jak z turzycą. Może zastosować jakąś funkie o zielonych liściach, lub powtórzyć w kilku miejscach parzydło.” Taka uwaga do pióropusznika, a uwaga do turzycy, która jest dalej, jest taka: “Są bardzo inwazyjne, mocno przerastają z rozłogów i boję się, że zdominują tą rabatę. Proponuję zmianę na przykład na konwalnik, tylko w wersję zieloną, nie czarny. Chyba, że tworzymy jednolitą plamę tylko z turzycy, to wtedy okej odmiana zielonolistna.”
No i tutaj mamy też Carex sp. – turzyca, niewyszczególniona, a tych turzyc jest jeszcze bardzo dużo, ale już dostaje, że są inwazyjne i że pióropuszniki są inwazyjne. No właśnie dlatego sadzę te rośliny i o tym też od początku opowiadałem, no ale to jeszcze nie jesteśmy na tym etapie komunikacji, później będę to wyraźniej zaznaczał, że ja bym chciał po prostu dać tam pewniaki, które sprawią, że ten zieleniec faktycznie będzie zielony.
I tak samo na rabacie słonecznej proponowałem mięta, a uzyskałem komentarz, że „jest bardzo ekspansywna rozłogowo. Boję się, że zdominuje rabatę. Tutaj może prosiłabym o zmianę na inny gatunek.” A przy liatrze, że sugeruje uzupełnienie o kłosowca.
I wiesz, w tamtym momencie zaczyna się pojawiać we mnie takie poczucie, o kurczę, co tutaj się dzieje, nie? Dlaczego w ogóle dostaje uwagi do doboru? No to jeżeli jestem zaproszony jako projektant, który ma dobrać tutaj fajne rośliny, no to nie rozumiem dlaczego od młodszej koleżanki, urzędniczki, która ma mnie po prostu organizacyjnie, proceduralnie zaopiekować, żebym ja to wszystko przeprowadził sprawnie. Ona mi mówi, że ja źle wykonuje swoją pracę, że jak jestem krawcem to proszę użyć innych nici.
No jakoś już od razu mi się to nie podoba, no ale myślę sobie, dobra, powiedziałem A, trzeba powiedzieć B. Idziemy w to dalej. No i jakby z naszej odpowiedzi na tą wiadomość, tutaj przeczytam ci fragment:
“Dobór roślin jest określony luźno, ponieważ mamy życzenie wykorzystania roślin naturalnych, które są z zasady słabo dostępne i specyficzne warunki lokalne. Robię to w takim procesie i daje to bardzo dobry efekty, że konkretny zestaw bylin, jakie zostaną posadzone, uzgadniam z dwoma, trzema szkółkarzami, u których zrobimy zakupy w momencie dokonywania zakupu, na podstawie tego, co mają dostępne w dobrym zdrowiu, zwłaszcza po zimie i rozmiarze.”
To pisaliśmy o tym w marcu, ja myślałem, że w kwietniu tam wejdziemy i to zrobimy, więc myślę sobie, no to trzeba celować w to, co tam już zaczyna fajnie odbijać, a nie w jakieś historie, które może nawet by nam się życzeniowo podobały, ale później się okaże, że tam jakiś przemarzło albo coś. Więc jakby taki był mój plan.
“Oraz tak, aby zoptymalizować ślad węglowy z kosztów transportu.”
To też istotne, żeby po prostu nie tworzyć listy, coraz częściej tak robię i to bardzo fajnie działa, właśnie taki proces, jak tutaj został dla nich opisany. Żeby nie tworzyć listy życzeń, którą trudno będzie zrealizować, ponieważ te rośliny są w bardzo wielu różnych miejscach, tylko żeby zrobić to, co realnie da się kupić w jakimś jednym miejscu albo w jakimś bliskim od siebie rejonie, żeby po prostu nie mnożyć tych wszystkich transportów i tych spalin.
Dalej:
“Więc ostateczna lista roślin jest żywa i okaże się dopiero w trakcie realizacji. Zakładam, że posadzimy 5 do 7 gatunków na każdy typ rabaty, dlatego wszędzie jest opis z udziałem między innymi.”
To, co Ci mówiłem wcześniej, czytając listę roślin.
“W takich warunkach, jakie rozpoznałem na miejscu, biegające psy i dzieci, brak ogrodzenia, zachęcające zagłębienie, nie bałbym się roślin ekspansywnych, a tym samym odporniejszych. Delikatniejsze bardziej grupujemy podczas sadzenia, żeby miały szansę przetrwać w skupieniu swojej grupy, ale i tak w tym układzie chciałbym, aby przetrwali najsilniejsi. Wolałbym mocną monokulturę dominatorów niż plac smutno wydeptanych ślicznotek.”
No i to była moja odpowiedź na te uwagi dotyczące roślinności, że po prostu nie dobierałbym tam życzeniowo rzeczy, które są jak z ozdobnej rabatki sprzed domu prywatnego, tylko rośliny, które faktycznie zniosą. Tam jest plac zabaw, to po prostu mogą wszyscy przez to biegać w lewo i w prawo. I tu zaczęliśmy się trochę przepychać, ale ja też zostałem przywołany do porządku, żeby się nie kłócić, tylko po prostu dać urzędowi to, co urząd chce, więc myślę sobie dobrze, ale równocześnie przesłałem takiego maila do wszystkich.
“Dzień dobry, szczególnie piszę do pani Katarzyny,”
czyli do pani projektant miejskiej, Krakowa.
“Chciałbym, żeby to wyraźnie wybrzmiało i taka informacja zostanie zawarta w projekcie jako kluczowe założenie, że dobór roślinności jest wykonywany na zasadzie półnaturalnej łąki bylinowej, matrix planting. Moim celem jest uzyskanie pełnego pokrycia gruntu najlepiej przystosowanymi roślinami, a nie utrzymanie początkowego stanu gatunkowego w kolejnych latach istnienia tego zieleńca.”
“Także jeśli w naszych warunkach sieją się rośliny lokalne, które będą odpowiadać rozmiarem i ekspansywnościom z założeniem przyjętym dla rabaty, to będą mile widziane. Chwasty wieloletnie będą mile widziane. Miarę sukcesu określam jako utrzymujący się w czasie stopień pokrycia gruntu, a nie stałość składu gatunkowego.”
To jest takie clue tego, jak ja chciałem, żeby ten ogród funkcjonował i na start i w kolejnych latach. I chciałem zrobić z tego jakiś eksperyment z tych naszych różnorodnych działań. Ale takie rzeczy oczywiście robimy, że coś tam nasadzamy i raz na jakiś czas zadbamy, żeby to trzymało się w ryzach, ale generalnie zostawiamy samemu sobie. Jeżeli wsieją się inne rzeczy, które są rozmiarowo podobne, no to nie ma problemu. Jak się wsiewają drzewa, a my chcemy mieć tam rabatę kwietną, no to siewki wyrywamy albo kosimy itd.
Ale zacząłem zauważyć, że ta moja koncepcja trafia na jakiegoś rodzaju skałę, więc zacząłem ją już wyraźnie sygnalizować. No i nadal jesteśmy w procesie projektowym, zanim jeszcze właściwie podpisaliśmy umowę. No i na to mam z kolei taką odpowiedź.
“Dziękujemy panie Jakubie. W porozumieniu z Kasią Dziobis w delegacji i zgodnie z jej wytycznymi wynikającymi z doświadczenia w prowadzeniu, zarządzaniu terenami należącymi do gminy miejskiej Kraków przedstawiam stanowisko będące odpowiedzią na pana maile. Dziękujemy za przedstawienie swojej koncepcji dotyczącej doboru roślinności projektowanej niece retencyjnej. Pańskie podejście oparte na zasadach półnaturalnej łąki bylinowej Matrix Planting jest interesujące i posiada liczne walory środowiskowe.
“Jednak w kontekście terenów zieleni publicznej kluczowe jest uwzględnienie zarówno długofalowego utrzymania, jak i oczekiwań mieszkańców oraz zasad gospodarowania przestrzenią miejską, w tym zasad pielęgnacji roślin przekazanych do stałego utrzymania w firmie zewnętrznej na zlecenie zarządu zieleni miejskiej po zakończeniu umownego okresu pielęgnacji gwarancyjnej, kiedy to Pana firma zajmie się roślinami.”
Tłumacząc na nasze, ma to być zrobione tak, żeby dało się utrzymać przez tą proste ekipę, którą Urząd wynajmuje do dbania o zieleń i ma sprostać oczekiwania mieszkańców. Jeszcze wtedy też nie rozumiałem dokładnie o co chodzi z tymi oczekiwaniami i powiem Ci o tym później.
“Dobór roślin i sposób realizacji inwestycji są w dużej mierze uzależnione od decyzji zarządzających terenem ZZM, w tym gminy, która jest właścicielem terenu i odpowiada za późniejsze utrzymanie oraz integrację projektu z otoczeniem. Z tego względu konieczne jest znalezienie rozwiązania, które nie tylko zapewni pełne pokrycie gruntu najlepiej przystosowanymi gatunkami, ale także umożliwi skuteczne zarządzanie oraz utrzymanie terenu w kolejnych latach.”
Czyli mam zrobić tak jak chciałem, ale ich metodami.
“Przejrzystość składu gatunkowego na etapie realizacji oraz w pierwszych sezonach po posadzeniu zieleni jest istotnym elementem, który pozwala na właściwą pielęgnację i kontrolę nad rozwojem roślinności. Przejrzystość i trwałość bazowego zaprojektowanego składu gatunkowego to nadrzędna cecha takiego rozwiązania. Zależy nam na tym, by zaprojektował Pan taki dobór roślinności, aby zapewnić trwałość gatunkowym projektom na lata, a nie pozwolić roślinom ekspansywnym zdominować teren.
W sąsiedztwie parku nad Białuchą rosną rośliny inwazyjne, chwasty takie jak rdestowiec, który znajduje się na liście NGO i nie chcemy, by to one opanowały ten teren i zdominowały szlachetne gatunki.”
No jasne…
“Mając na uwadze powyższe, jesteśmy otwarci na dalszą dyskusję i wspólne wypracowanie rozwiązania, które połączy ekologiczne założenia projektów z praktycznymi wymaganiami dotyczącymi utrzymania i funkcjonalności terenu.”
No więc tak, w tym momencie już mi się zaczęły zapalać… i to wysłała mi Pani Beata Kulig-Gołąbek. Zaczęły mi się zapalać już porządne czerwone lampki.
Na zasadzie dobrze, przepraszam bardzo. Ja w tych trudnych warunkach, które czasami stoją w wodzie, a czasami są wilgotne, a czasami być może będą suche jak pieprz, mam zrobić dobór roślin, który nie będzie zakładał używania roślin silnych, czyli takich, które radzą sobie generalnie w różnych warunkach, tylko mam zakładać rośliny ozdobne i jeszcze od razu na starcie już teraz wymyślić, jakie to będą, że się będą utrzymywać przez 2 lata i później też się będą utrzymywać po tym, jak ten teren oddam i żeby to nie sprawiało problemu firmie, która będzie to serwisować, bo to są prości ludzie i naprawdę tam nie ma takiej możliwości, panie Jakubie, nie ma takiej możliwości.
Kurcze, ludzie, no to już. Co ja tutaj robię? Zaczęło mi się przypominać, dlaczego ja właściwie z tych wszystkich urzędów zrezygnowałem. Myślę sobie, przecież im to wszystko tłumaczę. Ale dobra, wdech i myślę sobie tak. Wszystko jest do przejścia. Na pewno po prostu cierpliwym edukacyjnym podejściem będziemy w stanie dojść do jakiegoś porozumienia, no bo ja po prostu też chcę to wyraźnie powiedzieć.
Ta metoda, która tutaj zaczyna się klarować jako stanowisko urzędu, czyli wymyślenie wszystkiego, przedstawienie listy na samym początku i utrzymywanie tego właśnie składu gatunkowego przez 2 lata na siłę, nawet jeżeli on nie będzie dbał. Znaczy oczywiście, że tutaj można by było robić pewne zmiany. Prowadzić dziennik budowy i wymieniać to na inne rośliny.
Ale generalnie takie po prostu uparte podejście. No i wytykanie mi, że tutaj rośnie rdestowiec. No przecież my mamy rabatkę zaprojektowaną na 50-60 cm albo na tam 1-1,2 m. A gdzie rdestowiec, który ma 2-3 m? No przecież wiadomo, że rdestowca byśmy plewili. Przecież wyraźnie mówiłem, że dozwolimy na chwasty z tej samej grupy wysokościowej. No to są takie proste rzeczy. No ale nic.
“Prosimy o nadesłanie nowej propozycji.”
No więc… napisałem tak:
“ Oczywiście to wasz ogródek, więc zrobimy według waszych wytycznych.”
No i wysłałem wtedy tą skorygowaną branżę. Napisałem, że konwalnika w tej rabacie cienistej nie możemy dać. Jest za niski. No tego konwalnika to tak bardzo nie czułem, że po prostu odmówiłem. Chociaż wydaje mi się, że on w ostatecznym wyborze w końcu zaistniał, ze względu na przepychanie go na siłę. Nie pamiętam już teraz, przepraszam.
No i dalej trwa jakaś tam komunikacja, zmiana paru maili. Dobra, coś wysyłamy, oni dają korekcję, że tego jakby dorysować, coś tam w porządku itd. No i jeszcze jest na przykład w środku taki przebłysk, który podgrzewa tylko po prostu pewnie ten sprzeciw z powodu tego, co się tutaj dzieje. Jakąś moją już niezgodę na to narastającą.
W odpowiedzi na którąś z korekt doboru roślinności pani Kasia Dziob pisze:
“Miałabym jednym, dwie uwagi. Zamiana derenia kousa na dereń rozłogowy lub biały. Ewentualnie dereń kwiecisty, który był dostępny. Kousa będzie dla mnie za egzotyczny w tym miejscu.”
Co to znaczy, że będzie „dla mnie zbyt egzotyczny?”
Ja jestem projektantem tej przestrzeni czy pani jest projektantem tej przestrzeni?
W pewnym momencie to się poczułem jak taki kreślarz, który działa na zlecenie wielkiej pani inwestor za jakieś tam ochłapy jak w dawnych czasach, kiedy człowiek walczył o każde zlecenie i po prostu robił wszystko, co tutaj się napatoczyło.
Ta sytuacja się jakoś robi nie zdrowa. Ja uznałem, że dereń kousa będzie w tym miejscu zacnym akcentem, a pani mi mówi, że dla niej jest zbyt egzotyczny. Tutaj też wypadła ta wierzba daphnoides 'Flame’, którą mi pani Ania Kager proponowała. Myślałem, że ona będzie tutaj fajnie pasować.
“Proszę o zrezygnowanie z Epimedium. Niestety nie sprawdza nam się przestrzeni miejskiej.”
Później się trochę przepychamy na temat standardu dokumentacji, ponieważ stwierdziłem, że chcę oddać im prostszą dokumentację niż typową, a to dlatego, żeby zostawić sobie więcej manewru na etapie realizacji. Tym bardziej, że w ogóle nie mieliśmy żadnej mapy do celów projektowych i ja nie wykonywałem na własny koszt, tylko ściągnęliśmy sobie jakiś PDF i rysowaliśmy to wszystko na oko.
Jeszcze jakiś pomiar własny, ale nie dało się przygotować szczegółowej dokumentacji, ani wiedzieć dokładnie w jakim zakresie będzie można to pociągnąć, dlatego że wszystko to było rysowane trochę na oko, natomiast w zupełności wystarczające, żeby tak proste zadanie, czyli przygotowanie gruntu, modelowanie terenu, posadzenia roślin, żeby dało się wykonać.
No ale nic tam, troszeczkę się żeśmy przepychali, w końcu dostarczyłem całą tą dokumentację
Finalne plansze i opis dokumentacji oddane do urzędu:
- 0 zagospodarowanie Bialucha_m2025v1.1-a3.pdf
- Opis do projektu ogrodu.pdf
- 1 rosliny Bialucha_m2025v1.1-a4.pdf
- 1 rosliny dron Bialucha_m2025v1.1-a4.pdf
- Dobór Olsza Park nad Białuchą.pdf
- 2 sciolkowanie Bialucha_m2025v1.1-a4.pdf
- 3 uprawa Bialucha_m2025v1.1-a4.pdf
- 4 wysokosci Bialucha_m2025v1.1-a4.pdf
- 4 wysokosci dron Bialucha_m2025v1.1-a4.pdf
- 4 wysokości przekroj Bialucha_m2025v1.1-prz-a4.pdf
i z całej tej dokumentacji chciałem Ci przeczytać fragment, no bo jeszcze jesteśmy w takim momencie, to w międzyczasie się zdarzyło, myśmy podpisali umowę na ten cały proces zaprojektuj i wybuduj, a jeszcze nie wzięliśmy zaliczki. Ciągle jesteśmy w trakcie tych konsultacji projektu z urzędem i jesteśmy już przed przekazaniem terenu i pani Kasia słusznie właśnie prosi o uzupełnienie dokumentacji przed tym naszym przekazaniem, no więc ja też stwierdziłem, że to jest taki ostatni bastion, w którym trzeba zawalczyć o to, że my to zrobimy po swojemu albo tego nie zrobimy, no bo już czuję, że coraz mniej chcę to robić, właściwie już, że już nie chcę tego robić, no ale jak wykończymy tą dokumentację z takim rozdziałem „Koncepcja i założenia dla planowanego ogrodu”:
“Biocenotyczny ogród ozdobny o wysokich walorach środowiskowych, dostarczający pożytku fitoremediacyjnego i estetycznego użytkownikom parku, w szczególności placu zabaw. Pełne zagospodarowanie intensywne roślinnością, uwzględniające operowanie słońca w różnych porach dnia i roku. Wysoka wartość wizualna i ekologiczna ogrodu. Koncepcja oparta na miękkich liniach, nawiązujących do kształtów spotykanych w naturze. Ogród nie jest założony z myślą o komunikacji, która powinna odbywać się po wyznaczonych już i wykonanych w parku ścieżkach.
Wykorzystana zostanie zaobserwowana właściwość terenu, że woda gromadzi się na niej i pozostaje dłuższy czas po deszczach. Nie ma jednak pewności, czy i jak długo ta woda się utrzymuje. Z tego powodu przewidziano bogaty dobór roślinności, który powinien w jakimś stopniu dobrze zareagować na wysoce zmienne warunki. Założono dużą różnorodność nasadzeń roślinnych na starcie i wyklarowanie ostatecznego stanu gatunkowego w ciągu dwóch 2 lat obserwacji i pielęgnacji założenia.
Ponieważ ogród z założenia ma wykorzystywać i wspierać procesy naturalne, dopuszczalne i mile widziane będą na rabacie rośliny dzikie, wsiewające się samoczynnie z okolicy, pod warunkiem, że nie będą drastycznie przekraczać swoimi rozmiarami wysokości przewidzianych dla poszczególnych rabat oznaczonych w projekcie. Odpowiednie zabiegi serwisowe zostaną dopasowane na podstawie obserwacji zachowania roślin podczas dwuletniego okresu gwarancyjnego. Dla rozpoczęcia obsługi terenu przyjmuje się następujące założenia.”
Tutaj istotne, bo wcześniej mieliśmy założenia związane z tym, jak ten teren ma służyć mieszkańcom i zwracam uwagę twoją na ten pożytek fitoremediacyjny, który wtedy tutaj postawiliśmy, czyli żeby to była bogata roślinność gromadząca zanieczyszczenia czy różnego rodzaju przykrości dla okolicznych użytkowników.
Równocześnie opis zawierał pewne zabezpieczenia dla nas. I też plan, w jaki sposób ma się dziać zakończenie dokumentacji, czyli, że ostateczny dobór roślinności, ta inwentaryzacja będzie po naszym dwuletnim okresie obserwacji i pielęgnacji. I teraz jakie przyjęliśmy założenia dla pielęgnacji na etapie koncepcji, co jest istotne, żeby w ogóle, popatrz – myśl w ten sposób o ogrodzie, który planujesz, że już na etapie koncepcji myślisz jak to będzie uruchomione, już sobie to wyobrażasz. No i ja proponuję oczywiście, żeby jak najmniej trzeba było to obsługiwać.
“Nie będzie wykonywane sztuczne nawadnianie. Poza pierwszym podlaniem rośliny mają poradzić sobie same w warunkach lokalnych. Nie będzie wykonywane nawożenie. Rośliny mają osiągać rozmiar i tempo wzrostu na podstawie faktycznej zasobności podłoża, co zapewni im optymalną sztywność i wytrzymałość. Nie powinny być nadmiernie wybiegnięte. Samosiewy, popularnie rozpoznawane jako chwasty, co do zasady będą mile widziane, a usuwane będą wyłącznie rośliny zbyt dominujące lub nadmiernie zagłuszające zaplanowany układ wysokościowy.”
Czyli według mojego projektu, gdyby się wsiała tam pokrzywa i ona zdominowałaby nam te na przykład rabaty tylne, do których i tak nikt nie wchodzi, to w sumie nie miałbym żadnego problemu, bo ona jest na podobnej wysokości jak pozostałe rośliny w ramach tej rabaty, a stanowi znacznie większy pożytek ekologiczny dla różnorodnych owadów i innego życia niż rośliny ozdobne. Chociaż tam mieliśmy takie raczej w dużej mierze rośliny rodzime.
Dalej:
“Przekwitłe liście i kwiatostany będą pozostawiane na gruncie wśród roślin jako wzbogacająca ziemię w próchnicę ściółka i warstwa ochronna.”
Czyli po prostu ścinamy, albo tego nie ścinamy w ogóle, albo ścinamy to wiosną i zostawiamy po prostu cały ten posusz ścięty wśród roślin jako ich ściółkę.
”Rośliny będą przycinane w ograniczonym stopniu, głównie w celu zwiększenia walorów wizualnych kompozycji dla obserwatorów, użytkowników parku.”
No mam tutaj na myśli oczywiście przycinanie po przekwitnięciu, żeby pobudzić rośliny do ponownego kwitnięcia. To taki typowy zabieg, który usuwa ten rzut kwiatostanów, a daje jeszcze efekt większego wow. No bo jeżeli nie byłoby tego przedłużenia kwitnienia, to bym pewnie nie przecinał. No ale to co warto, to warto, bo oczywiście zawsze jest to więcej radości dla obserwatorów. Natomiast nadal oczywiście przekwitłe kwiatostany zostawiałbym tam na dole wśród tych roślin.
“W ciągu dwóch lat zostanie wypracowany minimalny plan zabiegów serwisowych, który będzie stanowić optymalny kompromis pomiędzy nakładami opiekuna terenu ZZM a efektem wizualnym.”
Czyli chciałem w ciągu tych dwóch lat dla tej właśnie rabaty wypracować proces pielęgnacji taki, żeby było to jak najefektywniejsze, a równocześnie, żeby zarząd miał tam jak najmniej pracy.
“Wykonawca będzie prowadził dziennik ogrodu i na drodze eksperymentalnej wypracuje wzorcowy i ostateczny zestaw czynności serwisowych. Dziennik będzie zawierał uwagi na temat odbioru ogrodu które będą zabrane od użytkowników parku obecnych podczas wizyt kontrolnych i chętnych podzielić się swoimi spostrzeżeniami.”
No to jest też element, który chciałem przeprowadzić. Chciałem po prostu rozmawiać z tymi ludźmi, którzy ten ogródek oglądają, gdzieś tam z nim istnieją i pytać się ich jak oni na niego reagują, jak im się to podoba i ewentualnie stąd czerpać informacje, niekoniecznie obligujące co zmienić.
Chociaż raczej nie nastawiałbym się na to, że będziemy zmieniać rośliny pod wpływem tego, co mówią mieszkańcy, chyba żeby się okazało, że posadziliśmy tam coś, co faktycznie strasznie przeszkadza, no to pewnie byśmy do tego dotarli, ale to musiałoby się dużo ludzi skarżyć. Natomiast myślałem o tym, że ta opcja na kontakt z mieszkańcami jest też szansą edukacyjną. No, ale oczywiście też miała być wielkim eksperymentem na to, jak ludziom się taka dzika rabatka spodoba. Także prowadzilibyśmy oczywiście jakiś raport z tych rozmów bardzo rzetelnie.
“Wypady nieprzystosowanych gatunków będą uzupełnione w pierwszej kolejności z rozsady lub rozrostu z roślin posadzonych i z gatunków, które najlepiej zaadoptowały się do warunków lokalnych. Dopiero w ostateczności uzupełnienia będą dokupowane z zewnątrz.”
No i też jakby uznałem, że to jest wspaniały po prostu zabieg, jeśli chodzi o taką kulturę ogrodniczą, że no raz, że nie opierajmy się na roślinach, które sobie nie radzą, tak, czyli wybieramy te, które radzą sobie dobrze, czyli niech będą te ekspansywne właśnie, a jeżeli któreś wypadają, no to jakby z tych właśnie silniejszych robimy rozsadę i uzupełniamy, dlatego całość będzie po prostu wtedy mocniejsza.
Ja też myślę sobie, że stan dominacji jakiegoś gatunku, no pomijając lasy bukowe, to jest zwykle stan przejściowy, że to też trwa jakiś czas, a później ta populacja z jakiegoś powodu się załamuje i wchodzi jakaś inna, tak, że te rzeczy są żywe i trudno jest tak naprawdę stworzyć coś, co wymyślimy, że będzie teraz, no i będzie za pięć i za dziesięć lat. Po prostu nie tak działają ogrody, nie?
O tym bardzo fajnie mówi Agnieszka Hubeny. Żeby nie prowadzić ogrodów tak, jak szpital pełen takich angielskich pacjentów, których my na siłę, kroplówką, nawozami utrzymujemy przy życiu. Żeby uprawiać po prostu to, co rośnie, no ale oczywiście też to, co nam się podoba, no bo jesteśmy ogrodnikami, chcemy mieć ślicznie.
“Po upływie dwóch lat rabata uzyska pełne zwarcie i względną stabilność, tak, że w przyszłości nie będą konieczne żadne uzupełnienia z zewnątrz, wyłączając uszkodzenia mechaniczne powstałe w wyniku wandalizmu, etc.”
Taka była moja deklaracja, że po upływie dwóch lat będziemy mieć tam gęsto zarośnięte i że nie trzeba będzie uzupełniać z zewnątrz, ale nadal zakładałem, że jeżeli będzie taka konieczność, to patrz punkt wcześniej – zrobi się rozsadę z roślin posadzonych, które sobie najlepiej radzą, no bo to jest ogródek bylinowy, więc dzielenie roślin jest czymś zupełnie naturalnym.
“Wytyczne w zakresie dalszej pielęgnacji ogrodu zostaną przekazane do ZZM po upływie okresu gwarancyjnego. Pieczę nad rozwojem i serwisem ogrodu będzie sprawował osobiście autor projektu i według jego wytycznych będą przeprowadzane korekty założenia.”
To była nasza deklaracja wartości. Stwierdziłem, że albo wezmą ten projekt i pozwolą nam to zrobić właśnie w takiej formie, jak Ci opowiedziałem to – zrobić i utrzymywać, być w tym ponad dwa lata, albo nie.
Powolutku dochodzimy już w ramach tej naszej historii do końca, to znaczy rozwiązania, to znaczy tego, że nie będziemy tego ogrodu robić.
Jest zorganizowana konferencja na Zoomie, która mnie ma przywołać do porządku, a ja szczerze mówiąc już dowiaduję się podczas tego spotkania, że nie ma szans, ponieważ po kolei ten cały nasz projekt zostaje pokreślony na czerwono, ale kończę to spotkanie. Proszę, żeby uzyskać podsumowanie na maila, ponieważ też chciałem mieć to w formie pisemnej i to podsumowanie Ci przeczytam. Później my piszemy na to odpowiedź oficjalną i kończymy współpracę. Także tak to wygląda.
Wysyła Pani Katarzyna Dziob.
“Dzień dobry. Panie Jakubie, w nawiązaniu do dzisiejszego spotkania przekazuję informacje potrzebne w ramach współpracy z Gminą Miejską Kraków, reprezentowanym przez Zarząd Zieleni Miejskiej. Punkt 1: Przedmiotem opracowania założenia projektowego jest stworzenie miejskiej retencyjnej z elementami charakterystycznymi dla układów biocenotycznych. Z uwagi na wielkość całego założenia, jego lokalizację oraz ogólnodostępny charakter terenu, nie ma możliwości wprowadzenia w pełni założeń ogrodu biocenotycznego. Prosimy o uwzględnienie tego faktu w opracowanej dokumentacji.”
Pani Kasia uważa, że ta rabatka jest za mała, żeby mogła być ogrodem biocenotycznym, co uważam, że jest bzdurą, no ale taką dają wytyczną.
“Punkt 2: Zabezpieczenie zieleni,”
no tak, to jest uwaga do dokumentacji. Dalej:
”Wytyczne przekazane do projektu opierają się na standardach zawartych w opisie przedmiotu zamówienia zawartym w dokumentacji przetargowej dla utrzymania terenów zieleni na obszarze Gminy Miejskiej Kraków.”
Czyli czytaj, mają przygotowane swoje szablony i nie chcą ich zmieniać, będą pracować na tych samych, kopiuj wklej plikach i po prostu mam się do nich dostosować.
“Punkt 4: W załączeniu do wykorzystania przesyłam przykładowe informacje odnośnie ogrodów deszczowych i niecek retencyjnych z Fundacji Sendzimira. Współpracowaliśmy z Fundacją Sendzimira przy tworzeniu standardów m.in. utrzymania, sadzenia dla zieleni w Krakowie. Wprowadzamy stopniowo w nasze umowy zapisy zawarte w standardach.”
I tutaj mały zonk, dlatego że zapytanie ofertowe było na ogród deszczowy, później ustnie otrzymałem informację, że to jednak nie taki do końca ogród deszczowy, że to tam niecka retencyjna, niecka retencyjna. Teraz znowu wracamy do hasła ogród deszczowy i niecki retencyjnej razem. Nie wiem czemu jestem odesłany do materiałów Fundacji Sendzimira jakby był jakimś obowiązującym prawem, ale akurat materiały Sendzimira dosyć dobrze znam, więc tym bardziej nie rozumiem co dokładnie miałbym w nich znaleźć, żeby skorygować swój projekt, bo wydaje mi się, że jest właśnie fajnie przemyślany.
Kolejny punkt:
“Proszę o zamianę ściółki organicznej na żwir w wierzchniej warstwie. Podyktowane jest to późniejszym utrzymaniem. Kora, zrębki, kompost będzie się rozkładać i w zastoisku wody będą zachodziły procesy gnilne.”
Po pierwsze właśnie mają się rozkładać i po to są tam położone, żeby się rozkładały. A to, że będą zachodziły procesy gnilne, kiedy woda akurat tam najdzie, no tak się właśnie dzieje, że w wodzie zachodzą procesy gnilne. Natomiast jest to tak maleńkie bajorko, że raczej ta podwodna gnilność nikomu nie będzie przeszkadzać, bo ona też zostaje tam w tych mułach. Ona się nie wydostaje, więc w ogóle ta gnilność = nikomu nie przeszkadza. Jest po prostu elementem tego właśnie ekosystemu.
Natomiast dalej Pani Kasia pisze:
“W załączeniu do maila przesyłam przykładowy przekrój przez ogród deszczowy. Proszę o zastosowanie zmodyfikowanych grubością warstw filtracyjnych do zaproponowanej głębokości niecki, podobnych do tych w ogrodzie deszczowym.”
No i dostaję rysunek niepodpisany, nie wiem skąd jest ten rysunek. Znaczy podpisany jest tak,
“schemat infiltrującego ogrodu deszczowego w gruncie.”
Być może on jest z Fundacji Sendzimira.
Natomiast na górze jest tak, zrębki, kora lub kruszywo, więc już mój projekt zrębki, kora lub kruszywo ma być kruszywem. Co od razu też budzi mój sprzeciw i nie chcę tego robić, nie chcę tam sypać żadnego żwiru, chcę tam tylko i wyłącznie ściółkę organiczną. I dalej w tym przekroju mamy tak, idąc w dół od góry, 10 cm piasek gruboziarnisty z dodatkiem ziemi urodzajnej lub kompostu. Dodatek powinien stanowić dwie piąte warstwy. 35 cm piasek gruboziarnisty z dodatkami tłuczonej cegły, kruszywa dolomitowego lub wapiennego. I 30 cm keramzyt kruszywo dolomitowe lub żwir.
Czyli mam to wykorytować teraz, nagle się dowiaduję, na 75-80 cm, więcej jeszcze kopać w dół, bo przecież ta niecka musi mieć swój kształt. Ale powiedzmy, że te 70 pare – 80 cm w dół mam to wypełnić żwirem. Mimo tego, że na pierwszym spotkaniu dokładnie sobie omówiliśmy, jaka ma być według mnie procedura niecki, co mówiłem wcześniej. Uszczelnić poprzez zagęszczenie grunt istniejący i tylko górną warstwę właśnie uprawić z kompostem.
Teraz dostałem informację, że mam wsypać 70 parę centymetrów żwiru i jest to nazwane warstwami filtracyjnymi. Czyli co one mają filtrować te wszystkie żwiry? Jak myśmy mieli mieć nieckę zbierającą wodę. A jeszcze nie daj Bóg, przez te wszystkie kopania tych żwirów byśmy się dobili do jakiejś warstwy, którą by ta cała woda nam tam odpłynęła, więc niebezpieczna sprawa. A na tym przekroju w ogóle nie ma też żadnego uszczelnienia, no to już przy 80 cm żwirów powinny jakieś uszczelnienia być.
To wszystko razem po prostu nie trzyma się kupy. Te rysunki, te wytyczne, które dostaję teraz razem z tymi rozmowami, które prowadziliśmy, razem z tą inwestycją, po prostu nagle dostaję wytyczną z czapy za przeproszeniem. Bo po co te wszystkie żwiry w ogóle? Po co tam kopać taki dół? Po co to wypełniać tymi kamieniami? To w ogóle nie przyniesie nikomu i niczemu żadnego pożytku. Jest po prostu nagle totalny zonk. Czy to jest jakaś forma kary?
Później dostaję jeszcze tam trzy punkty związane z tym, jak dokumentacja powinna wyglądać i że mam oddać szczegółowe plany serwisowe po wykonaniu prac, a nie po dwóch latach. No i mój projekt, który jest pokreślony na fioletowo, nie na czerwono. Są takie małe ikonki, że tam widać, że tym pokreśleniem jest jakiś komentarz, ale nie da się tu kliknąć, więc jakby nie wiem, jakie są inne.
Natomiast ustnie dostaję jeszcze informację, że nie ma takiej w ogóle możliwości, żeby zostawiać cokolwiek brązowego na ziemi. Tak wszystko ma zostać wysprzątane, zabrane. No i tam jeszcze rozmawiamy o doniczkach, że chcą, żeby były duże doniczki. No i jak te rośliny, których po prostu nikt nie produkuje, mam dostać w dużych doniczkach? Będę jeździł po całej Polsce, żeby dostawać w dużych doniczkach. Kupię takie, jakie uzgodniłem z Przemkiem, że są, bo są fajne, są przerośnięte i tyle. I dziewiątki to jest w zupełności wystarczające, jak na takie zagęszczenie, jak wymyśliliśmy. No ale i tak już wiem, że nie kupię.
Przeczytaliśmy sobie tego maila, przegadaliśmy to wszystko i napisaliśmy stanowisko oficjalne:
“Dzień Dobry, w świetle przekazanych wczoraj podczas telekonferencji oraz w ostatnim mailu najnowszych i szczegółowych informacji dotyczących warunków realizacji ogrodu w Parku nad Białuchą, przesyłam nasze stanowisko i decyzje. Po gruntownym przeanalizowaniu i przemyśleniu wymaganych przez Urząd metod zakładania i pielęgnacji zieleni rezygnujemy z dalszego uczestnictwa w postępowaniu i odstępujemy od zawartej umowy.
Nie mieliśmy do tej pory świadomości, jakie są szczegółowe zamierzenia i wytyczne gospodarza terenu, a w kilku kluczowych punktach stoją one w bezpośredniej sprzeczności z wyznawanymi przez nas wartościami profesjonalnymi. Nie mamy najwyraźniej wystarczającego doświadczenia w pracy z sektorem publicznym, aby to wiedzieć, a zapytanie ofertowe nie precyzowało dość jasno, że nie będziemy mogli zaprojektować i założyć w Parku nad Białuchą ogrodu w istotnym stopniu wykorzystującego samoregulujące procesy naturalne.”
Przypominam Ci, jak czytaliśmy sobie na początku to zapytanie ofertowe, że ono aż ociekało tymi ekosystemowymi, środowiskowymi i biocenotycznymi historiami bioróżnorodnymi. Dalej:
“Równocześnie nasze przekonania nie pozwoliłyby nam z pogodą ducha i spokojem sumienia zrealizować, a potem przez dwa lata pielęgnować tego ogrodu na przedstawionych zasadach. To jest w oparciu o tradycyjny model ogrodnictwa pod intensywną opieką.”
To jest też punkcik, w którym dostałem absolutny sprzeciw Pani Kasi, że nie ma takiej możliwości, żeby rośliny były niepodlewane, żeby je podlać tylko raz. Według mnie zaprawa ziemi kompostem plus solidne podlanie na raz i kochane ślicznotki radźcie sobie same, bo właśnie o to tam chodzi, żeby wygrali najsilniejsi. Po to to zagęszczenie, po to ta różnorodność też gatunkowa, taka duża ilość gatunków na każdej z tych rabatek, bo wiadomo będzie, że część z nich pozdycha. A myśmy dostali informację, że my mamy to podlewać przez te dwa lata, a że nie ma tam wody bieżącej, to chyba trzeba by jeździć z jakimś beczkowozem w ogóle, więc to w ogóle nie ma sensu, a w ogóle ślad węglowy wynikający z takich czynności to totalnie nie ma sensu, tak?
Czytam dalej:
“Zdecydowanie odeszliśmy od tego modelu w toku ponad 20 lat doświadczeń. Oceniamy go jako przestarzały, nie ekologiczny i nieekonomiczny, a tym samym niedopasowany do wyzwań współczesności. Pani Beato, dziękuję za docenienie, ale zaprosiła Pani do udziału w tym przedsięwzięciu niewłaściwy zespół. Pani Katarzyno, dziękuję za jasne wyłożenie wytycznych. Rozumiem, że działa Pani w hermetycznych strukturach i ma Pani obowiązek realizować jasno nakreśloną oraz zamkniętą strategię zarządu zieleni miejskiej.
Rozumiem, że wszyscy działacie w trudnych warunkach, pod odstrzałem mieszkańców i musicie osiągać w pracy wysoką skuteczność, zadowalając możliwie jak największą ilość osób. My jednak nie możemy działać wbrew sobie. Nie interesują nas rozwiązania popularne, ale najlepsze. Uważamy, że samo kształtujący się ogródek biocenotyczny miałby w tych warunkach wielowątkowo i długoterminowo znacznie wyższy walor dla mieszkańców niż precyzyjnie kontrolowana i życzeniowa rabatka.
Na głosy niezadowolenia moglibyśmy wspólnymi siłami odpowiadać cierpliwą edukacją. Godząc się na udział w postępowaniu ofertowym, liczyłem, że będziemy mogli wnieść swoje dobre praktyki ogrodowe do publicznego kapitału wiedzy, a tym samym stać się małym przyczynkiem pozytywnych zmian. Ubolewam, że nie uda się nam przykładem tej realizacji zainspirować zespołu zarządu zieleni miejskiej i jakiejś części odbiorców publicznych do naszego podejścia w aranżowaniu terenu zielonych i gospodarowania nimi. Życzę powodzenia w znalezieniu dopasowanego wykonawcy. Pozdrawiam, Jakub.”
Mogę sobie to wydrukować albo wrzucic na strone internetową. Zresztą czytając ci to w sumie wrzucam. No tak, chcieliśmy to zrobić inaczej. Inaczej niż się robi wszystkie te ogrody na jedno kopyto po prostu mielone przez jeden grid wymagań. Pomyślałem sobie tak, a później uwierzyłem w to, co sobie pomyślałem, że no na pewno miasto może się zgodzić gdzieś tam w tym Parku nad Białuchą, bo rzadko uczęszczany teren, pozwolić nam na tych kilkudziesięciu metrach kwadratowych zrobić coś odjechanego, zrobić coś naprawdę takiego, jak się nie robi, coś ekstra i pokazać się na tym przykładzie, jak myśmy się zainspirowali tym, co się robi na świecie i praktycznie założyć tam ogródek biocenotyczny.
No ale ta koncepcja jednak się nie przebiła. Mimo, że przecież mieliśmy, najpierw mieliśmy to pierwsze spotkanie, to ono było takie luźne, na żywo w urzędzie, omówienie jakichś tam kluczowych rzeczy, a później mieliśmy już takie bardzo konkretne spotkanie, już po tej naszej chyba pierwszej koncepcji, gdzie opowiedziałem im o tym bardzo fajnie, tak cierpliwie, że robię zwrot od tych ogrodów intensywnie urządzonych i takich kontrolowanych przez człowieka na rzecz takich, w których oddajemy większe pole działania naturze, korzystamy z procesów naturalnych, tak? Podpierałem się dowodami przenoszonymi przez Darię i Piotra Sikorskich, że czwarta przyroda świetnie jest odbierana przez mieszkańców, że ludzie ją wybierają, że są bardzo zadowoleni z tego.
No i równocześnie też tłumaczyłem jakie tam mamy warunki, żeby oni to dobrze poczuli, ja to wydaje mi się dosyć dobrze poczułem, tak jakby to był mój teren, co ja bym tam właściwie posadził, żeby to miało sens, tak, bądź co bądź, muszę te rośliny kupić. Więc mamy nieckę retencyjną, nie wiemy jak się będzie zachowywać, warunki są niepewne, może wysychać do zera, albo być mokro, mało jest roślin, które wytrzymają takie, takie spektrum po prostu różnych warunków, tak? Więc zaproponowałem tę metodę i że będziemy to, i ciągle słyszałem, że tak, tak, oczywiście, a wcale nie było takiego konkretnego zdecydowanego głosu w momencie, kiedy ja opowiadałem o tym, jak chcę to zrobić, że „nie, Panie Jakubie, tak się nie będzie dało”, więc ja dalej z dobrą wiarą szedłem. No i w efekcie, w efekcie doszedłem do wniosku, że dalej nie ma sensu tego ciągnąć.
To też taki aspekt, ja tam wspomniałem, ja nie opowiadałem Ci o tym, napisałem, że wiem, że działają pod obstrzałem mieszkańców, ponieważ kilka razy z ich słów usłyszałem takie właśnie opowieści, że ktoś tam przyszedł i nakrzyczał, a później urzędnik ma nieprzyjemności. Na przykład ktoś narzeka, że jego piesek wbija sobie w łapki te takie kłoski jęczmienia płonnego, który zarasta i zakwita na takich terenach o statusie nieużytku, gdzieś tam w pasach przydrożnych, w pewnym momencie wszystko pokrywa się tym jęczmieniem, on tak magicznie faluje na wietrze, no i później to znika, to się rozsiewa i ta trawa gdzieś sobie ucieka, więc skargi mieszkańca o tym jęczmieniu były mi powtarzane za dwa lub trzy razy.
Przecież to jest jedna osoba, choćby to było pięć osób, to na całe osiedle, na wszystkich użytkowników tego parku, to jest ilość marginalna, a chodzenie i wyrywanie jęczmienia, to jest jakiś po prostu absurd, to jest trawa jednoroczna, to po prostu nie ma sensu, tym bardziej, że on jest stosunkowo niski, wobec tego i tak gdzieniegdzie się może pojawić, ale nie wygra konkurencji z roślinami, które planowaliśmy na 60-80 cm, ale to jest taki trochę komentarz, że się będziemy musieli z tymi ludźmi użerać, żeby przynajmniej, żeby przypadkiem nie zrobić nic odważnego, o co ktoś głośno może mieć pretensje. No ale kto nami rządzi, to my mamy robić rabatki pod tych, którzy są najgłośniejsi, to jest po prostu jakiś absurd, ja się absolutnie na coś takiego nie zgadzam.
A poza tym, no jeśli to miasto już ma być kreowane przez swoich mieszkańców, no to wydaje mi się, że właśnie zostałem zaproszony do tego, jako mieszkaniec, żeby włożyć swój wkład w tworzenie tej wspólnej przestrzeni i bardzo proszę, zróbmy to w takim razie po mojemu i to jest pewne, że wszystkim nie będzie się podobać, bo nigdy się wszystkim nie podoba, więc dlaczego ulegamy tym paru osobom, którym się nie podoba, które najgłośniej krzyczą i na tej podstawie są robione korekty do projektu przez jakiś rodzaj strachu przed tymi malkontentami.
Z drugiej strony, z czego też nie zdawałem sobie sprawy i uświadomiłem sobie już na zaawansowanym pułapie naszych rozmów, że to wszystko jest robione pod jedną nadrzędną strategię, jedno kopyto, bo różnorodnością trudno się zarządza, więc z jednej strony na plakatach i na stronach internetowych będziemy pisać, jak bardzo potrzebujemy i chwalimy bioróżnorodność, a z drugiej strony będziemy wszystko ujednolicać, żeby łatwiej się tym zarządzało.
Pani powiedziała mi, że jest przyzwyczajona do takiego działania, że robimy projekt i ten projekt jest skończony i jest optymalny i nie ma możliwości manewru, nie ma żadnej elastyczności w doborze. Jest to typowa ścieżka, którą ona idzie, bo jest do niej przyzwyczajona. Poza tym ma nad sobą szefa, który od niej wymaga i ona tego nie przepchnie.
Ja też w pewnym momencie się pytałem, to kto o tym decyduje? Kto dokładnie o tym decyduje? Czy to jest zapisane w jakimś prawie, które mnie obliguje, proszę mi przesłać w takim razie paragraf, który mnie dotyczy, to ja się dopasuję do tego prawa, a jeśli decyduje o tym człowiek, to proszę umówić spotkanie z tym człowiekiem i wtedy obgadamy całą tą historię. No ale jakby tutaj też dostałem strzała, odbiłem się od ściany, ponieważ do wyższej instancji nie zostałem zaprowadzony. Po prostu mam zrobić tak, jak chce urząd, jak to się udaje, jak to się generalnie robi.
No i mówię, wszystko jest jedno później. A to jedno, łącznie zaczynając może od grabienia liści na jesieni, wywożenia ich w jakiś absurdalnych pomysłach na kompost, zamiast zostawiać na rabatach, żeby gniły. No i dalej przez mnóstwo innych takich czynności, jak sadzenie roślin jednorocznych, których może w Krakowie jest mniej, ale w mniejszych miastach jest tego od groma.
Czy po prostu w ogóle zakładanie ogródków, rabatek, parków życzeniowych, nie takich, które są dopasowane do środowiska, które z największą prawdopodobieństwem będą tam mogły rosnąć i czynić dla nas pożytek ekologiczny, zamiast uprawiać roślinność tak, żeby nam się dobrze żyło, bo to ona tworzy dla nas warunki do życia, ludzie. Przecież nie byłoby życia na ziemi, gdyby nie roślinność, a my tą roślinność po prostu zawsze sterylizujemy i my sobie dajemy prawo do wiedzenia, co na tej rabatce ma na 100% rosnąć i będziemy wydatkować środki swoje, wykonawcy, publiczne, no bo przecież publiczne to niczyje i po prostu utrzymywać, żeby to było tak, jak żeśmy sobie wymyślili, bo po prostu mamy takie procedury, że musimy sobie wymyślać na początku.
No cholera jasna, no nie idę w to, nie zgadzam się na taką metodę działania. To po prostu jest niemądre, to nie działa, no nie tak trzeba to robić, dlatego wolę pracować dla klienta prywatnego, bo jeżeli widzę, że mnie nie słucha, to mówię słuchaj, no nie po drodze nam, nie będziemy pracować razem, a jeżeli mnie słucha i współpracuje się fajnie, wtedy wiem, że możemy zrobić coś naprawdę wartościowego, natomiast – no miasto nie chciało mnie słuchać
I to jest ta warstwa tej całej historii, którą chciałem tu ci przemycić na koniec już mojej pogawędki. Potrzebujesz zadać sobie takie fundamentalne pytanie, zadać i oczywiście odpowiedzieć na nie, co może nie być proste, no może odpowiedź nawet jest prosta w momencie, kiedy masz w sobie już dość dużo doświadczenia, więc jeśli nie masz jeszcze doświadczenia, jeśli jesteś na początku swojej drogi, no to potrzebujesz najpierw posmakować z różnych źródeł, jak, co smakuje, popracować trochę z sektorem publicznym, popracować trochę z sektorem prywatnym i wyczuć, gdzie czujesz się lepiej.
No jeżeli zadasz sobie takie szczere, intuicyjne pytanie, to powinno Ci się udać znaleźć odpowiedź, czy to Ty chcesz kreować rzeczywistość, w której będziesz funkcjonować razem ze swoimi klientami, czy godzisz się istnieć w rzeczywistości wykreowanej. Ja nie mówię, że jedna droga jest gorsza, druga jest lepsza, tylko, że potrzebujesz znaleźć na obie te drogi swoją własną perspektywę. Potrzebujesz sobie odpowiedzieć, co z tego Ci pasuje, a co Cię uwiera.
Także opowiadam Ci całą tą historię, opowiadam ją ze szczegółami, które momentami wydaje mi się, że mogą być dla Ciebie jakąś wskazówką przy podobnych case’ach, ale też z takimi szczegółami dotyczącymi tej całej sytuacji, żebyś sobie ją dobrze wyobraził i żebyś mógł odpowiedzieć sobie, czy Ty chcesz pracować w sektorze publicznym, czy Ty na przykład odnalazłbyś się w tej sytuacji i mówisz, co ten Jakub tam mówi, ja bym to ogarnął tak i tak, masz na to swój pomysł i na przykład nie mierżą Cię rzeczy, które mnie irytują, czy też podobnie jak ja, wolisz wybierać sektor prywatny.
Dla mnie akurat ta przygoda jest utwierdzeniem się w moich dotychczasowych decyzjach, właściwie byłem w nich utwierdzony już te półtorej roku temu, jak Pani Beata pierwszy raz do mnie dzwoniła, coś koło tego. Ale no nie wiem, podkusiło mnie po prostu, zdecydowałem się, żeby się tym zainteresować, mimo że intuicja mówiła, żeby nie, to i tak w to poszedłem, no ale widzisz, miałem dzięki temu ciekawą przygodę, pewnych rzeczy się dowiedziałem, przeprowadziłem ciekawy case takiej niecki retencyjnej, bo ona była dość oryginalna, także nie narzekam, no przy okazji mam temat na gawędę i chciałbym powiedzieć coś ciekawego.
Natomiast na pewno nie chciałbym tkwić w takiej sytuacji raz po raz, dzień po dniu przez lata na przykład, bo wybrałem zły sektor. Wiesz, tutaj za dużo rzeczy chcieli mieć ustalone na starcie a ja wolę i inne, gdy jestem starszy jako profesjonalista, to wolę więcej rzeczy ustalać w trakcie robienia. Wolę poznawać teren, najpierw dzięki pracom ziemnym jakimś tam, wiesz, po byciu po prostu na tym terenie dzięki tej wiedzy, dzięki poznaniu tego terenu, jak jestem na budowie, wiesz, dzień, drugi, trzeci, jak sobie tam spokojnie pospaceruję, usiądę pod tym czy innym drzewem to wtedy przychodzą zupełnie nowe pomysły i na podstawie tej nowej wiedzy lubię modyfikować plan. Dlatego spodobała mi się ta formuła zaprojektuj i wybuduj – liczyłem na to, że ona mi pozwoli na pewną swobodę.
Natomiast nie pozwoliła, no, zbyt wiele rzeczy chcieli, żeby było ustalone, przewidziane. A tutaj szczególnie w tej sytuacji, w tych właśnie niepewnych warunkach należało dać w jakimś stopniu pole właśnie tym roślinom, żeby one same pokazały czy chcą tu rosnąć, czy nie chcą rosnąć, no, tego właśnie, takiego właśnie działania wymagała, według mnie, w tym przypadku sztuka ogrodowa to było po prostu najmądrzejsze, należało podejść cierpliwie, posadzić pewne zestawy właśnie nie za gęsto, bo ja tam przewidziałem 3 do 5 sztuk na metr kwadratowych a Pani Kasia mi mówi, że ona sadzi nawet 9. No, ja rozumiem, ale ja jeszcze nie wiem, co z tego się przyjmie, a i tak mam te dwa lata gwarancji więc ja zobaczę, jak to tam rośnie, w ciągu tych dwóch lat po dosadzam odpowiednie rośliny, żeby to rosło fajnie.
No, ale biurokracja tego nie rozumie i uważam, że to szkodliwe, trochę ze względu na wymiar artystyczny ale w dużej mierze ze względu na wymogi rzemiosła po prostu, tak jak mówię, sztuki ogrodowej… bo to jest tak, jakby kazać artyście, malarzowi albo rzeźbiarzowi stworzyć dokładny projekt i specyfikację dzieła sztuki to jest tak, jakby, no, nie wiem, narysować się w miniaturze, czy zrobić makietę, która będzie po prostu hiperrealistyczna i później już artysta tworzy tylko coś takiego samego, ale większego… no, nie da się tego tak zrobić, tak? Coś sobie można założyć ale wiele rzeczy musi pozostać kwestiami otwartymi do momentu, póki nie zacznie się tego pomysłu wdrażać w życie i szczególnie tutaj nasza branża, czyli ogrodnictwo, sztuka ogrodowa potrzebuje tej czasowej rozciągłości.
No, tak, tak uważam natomiast miejska strategia jest w tym momencie raczej hermetyczna i zamknięta, więc nie będzie ogrodu nad Białuchą by Jakub Gardner Team. Myślę, że zrobi go ktoś inny, aż tam z przyjemnością zajadę za jakieś 2 czy 3 lata i zobaczę, co z tego wszystkiego w efekcie wyszło, kto pokazał klasę. No i tyle.
Wiesz, możesz sobie sięgnąć też po taki artykuł. Czym się różni architekt krajobrazu i projektant ogrodów? To takie moje przedstawienie stanowiska, no ja akurat się czuję projektantem ogrodów czyli przestrzeni, które są dedykowane użytkowaniu jednej rodziny i zaproszonych gości, natomiast nie terenom publicznym.
Ale może mógłbym zaprojektować tereny publiczne, jak mówił mistrz Szumilas. Bo co za różnica Ci robi, czy ta magnolia rośnie po stronie skweru, czy po stronie sąsiada? Fajnie, że rośnie. Pewnie, że fajnie. Myślę, że mógłbym w sposób atrakcyjny i cenny dla ludzi zaplanować większą przestrzeń.
No ale ta współpraca z urzędami, ona nie jest wygodna dla człowieka. Ona jest po prostu nieprzyjemna. To jest takie przepychanie się, żeby nic z tego nie wyszło. Nie słuchają, robią swoje, ale też nie wiadomo na jakiej podstawie. Mówi się, że jesteśmy państwem prawa, ale dla większości z tych zachowań i korekt nie ma podstawy prawnej. Są jakieś praktyki postępowania, takie niepisane zasady. Tak naprawdę to całkiem mroczny jest ten świat.
I mi się to nie podoba. Ja się nie chcę tam angażować i tak samo Ty sobie odpowiedz na pytanie, czy chcesz, czy nie chcesz. Jeśli nie potrafisz sobie odpowiedzieć na to pytanie, to idź i spróbuj, a jeśli potrafisz, to odpowiedz sobie szczerze i trzymaj się tego. Tylko autentyczność w życiu da Ci spokój, a tym samym prawdziwe szczęście.
Także pogody ducha, bądź szczery sam ze sobą i do usłyszenia następnym razem.
Jesteś projektantem?
Cenisz nasze merytoryczne publikacje? Zapraszamy Cię do wspólnego rozwoju, biznesu i integracji.
Jesteś właścicielem działki?
Szukasz wsparcia przy aranżacji ogrodu?
Zajmujemy się kompleksowo procesem projektowo – wykonawczym. Wypróbuj możliwości naszego zespołu.
Szukasz czegoś innego?