24 01 Gawęda o mistrzyni Ani Komorowskiej [Gawędy Ogrodnicze]
23 stycznia 202424 02 Gawęda o zimosieni [Gawędy Ogrodnicze]
22 lutego 2024Chcę stawać się lepszy. Jako projektant, jako człowiek, ojciec, przyjaciel czy szef. Na studiach ze znajomymi zachwycaliśmy się stwierdzeniem „jeśli się nie rozwijasz, to się cofasz”. Wziąłem je sobie do serca. Obserwuję kierunki w jakich rozwija się świat i wciąż inspiruję się nową wiedzą i płynącymi z niej wnioskami. A następnie włączam te elementy w swoją pracę, edukując swoich klientów i szerząc dobro na ich działkach.
Od jakiegoś czasu rośnie moja fascynacja lasami kieszonkowymi sadzonymi metodą Miyawakiego, która dojrzewa na gruncie szeroko promowanej w branży idei czwartej przyrody. Od dawna już realizuję w ogrodach roślinne strefy rozsączające, obecnie krzewione pod nazwą ogrodów deszczowych albo łąki kwietne, które są nową modą ostatnich lat. Takie ziarna przyjmują się na gruncie bliskich mojemu sercu paradygmatów biofilii i stanowiska, że „Natura jest naszą najlepszą nauczycielką”.
Dzisiaj kierunek, w jakim chcę rozwijać swoją praktykę zawodową, wsparł artykuł doktora Ryszarda Kulika „Projektowanie skoncentrowane na życiu – wołanie o nowy paradygmat” uderzający w wiele nut, które już grają we mnie śliczną melodię, a najsilniej w hasło spajające, głośne i często ostatnio powtarzane w środowisku architektów krajobrazu – czyli w bioróżnorodność.
Czuję się wywołany do komentarza, ponieważ moje działania mają istotny wpływ na to, co dzieje się z licznymi (i często niemałymi) kawałkami naszego świata. Do napisania artykułu zainspirował mnie komentarz dra Mariusza Wszołka i jego słuszne pytania o aspekt praktyczny.
I ja pytam w odniesieniu do swojego zawodu: Co dokładnie mamy uczynić w swojej codzienności zawodowej z filozofią projektowania skoncentrowanego na życiu jako twórcy ogrodów albo designerzy w ogóle? Bo jesteśmy przecież jedną z kluczowych stron dialogu decyzyjnego z inwestorami i na nas spoczywa spory ciężar odpowiedzialności.
Czy można zredukować konsumpcjonizm w zakładaniu ogrodów prywatnych?
Doktor Kulik sugeruje przeciwdziałanie „nieustannie rosnącej konsumpcji”. Ten piękny ale i niełatwy w obsłudze postulat przeciwstawia się wielowiekowym tendencjom i na pewnym poziomie uderza w samo serce pracy projektanta ogrodów. Bo czym jest prywatny ogród, jak nie szczytem kultury konsumpcyjnej, luksusową fanaberią, spełnieniem potrzeb z samej góry piramidy Maslowa:
- najpierw przynależności – do społeczności posiadaczy ziemskich przekształcających świat,
- potem uznania – przez grono bliskich i gości zapraszanych na garden party,
- wreszcie samorealizacji – aby zieloną przestrzeń dopasować do siebie jak brakujący puzzel?
Ogrody ozdobne od zarania były zarezerwowane dla arystokracji, władców, elit. W dobie demokratyzacji prawo do posiadania pięknie urządzonej przestrzeni zewnętrznej pozornie dostępne jest wszystkim, ale de facto posiadają je nadal nieliczni – Ci, których na to stać. Ziemię trzeba kupić, urządzić i opiekować się stworzonym dziełem – to w każdym punkcie spore nakłady i nie pierwszej potrzeby. Może sobie na to pozwolić współczesna arystokracja, najbardziej umiejętni znawcy reguł rządzących społeczeństwem, królowie współczesnej ekonomii – czyli zwykle osiągający sukcesy przedsiębiorcy. Zwykle są to pierwsi beneficjenci modelu krytykowanego przez dra Kulika. I moi mocodawcy.
Które wyrazy konsumpcji w ogrodnictwie mieliby ograniczyć? Czy w ogóle zaprzestać zakładania ogrodów? Budowania basenów lub stawiania wanien jacuzzi? Wykonywania ścieżek z bruku betonowego czy budowania pergoli aluminiowych? A przede wszystkim – jak ja miałbym zainicjować proces redukcji konsumpcji w tym środowisku i jakie działania w ogóle są w moim zasięgu? Co powiedzieliby moi klienci, gdybym polecił im ograniczyć konsumpcjonizm? A może lepiej powinienem powiedzieć im coś innego?
Audi, vide, tace, si vis vivere in pace?
„Słuchaj, patrz, milcz, jeśli chcesz żyć w spokoju” radzi stare łacińskie porzekadło, które mogłoby robić za szyld znieczulicy społecznej. I chyba większość członków naszej globalnej wioski postępuje zgodnie z tą zasadą. Zapewne czasem z poczucia bezradności, czasem z braku wiary we wpływ na losy świata, czasem z niewiedzy. Ale jako ludzie świadomi problemów i wrażliwi na stan przyrody nie zaznamy spokoju, jeśli nie wykonamy żadnego ruchu. Potrzebujemy sprawczości.
Jak i czyimi ustami powiedzieć zamożnym właścicielom ziemskim, aby ograniczyli swoją konsumpcyjne zapędy? I jakich argumentów użyć, żeby posłuchali?
Myślę, że propozycja dla nich musi być bardzo konkretna i nie tyle zmieniać paradygmat, jak w tytule artykułu postuluje dr Kulik, ale raczej sprytnie umieścić w istniejącym paradygmacie nowy system wartości. Pokazać, że troska o życie i gospodarowanie działką w taki sposób, aby zapewnić jego jak najbujniejszy rozwój, jest w interesie inwestora. Że ogród urządzony zgodnie z zasadami projektowania skoncentrowanego na życiu jest najnowocześniejszą i najbardziej wysublimowaną formą szpanu.
Ciężar edukacji przyjmują projektanci
Myślę, że zadanie uświadamiania inwestorów spoczywa głównie na projektantach – projektantach ogrodów, architektach krajobrazu i oczywiście architektach budowli. To designerzy są na pierwszej linii frontu – składają inwestorom propozycje, podsuwają pomysły, wreszcie inspirują ich stworzonymi już dziełami. Bardzo często inwestor przychodzi z czystą kartą, zlecając zadanie „proszę mi coś zaproponować”. To na mnie, moich koleżankach i kolegach spoczywa spory ciężar odpowiedzialności za hamowanie procesu niszczenia różnorodności biologicznej planety.
Ogród najlepiej służący życiu to krajobraz naturalistyczny. Wpasowany w otoczenie, doskonale imitujący posunięcia matki Natury. Dowodem na to, że taki pejzaż wywołuje równocześnie największe wrażenie jest wiele zdjęć z realnych realizacji i kierunek przygotowywania wizualizacji w architekturze czy reklamach produktów. Obrazki, które pokazują luksusową willę w dzikiej kniei lub wśród leśnych ostańców, albo na tle fal oceanu lub kołyszących się traw na prerii. Magiczne, nietknięte ludzką ręką tło naturalne nastraja nas pozytywnie do tego, co na tym tle się zjawia i rodzi pragnienie obcowania z taką scenerią. A dzieje się tak dlatego, że jako istoty żywe stamtąd pochodzimy i za tym właśnie tęsknimy.
Ale przecież nie chodzi tylko o to, żeby ogród tak wyglądał – ale by taki naprawdę był. To znaczy, aby stał się prawdziwie dojrzałym ekosystemem a nie tylko był urządzony w stylu naturalnym. Chcemy prawdy a nie mistyfikacji.
Ogród jako prywatne sanatorium
Po łacińsku by to brzmiało „hortus sanatorius” – czyli ogród uzdrawiający. Taką funkcję promuję i rozwijam w ramach mojej koncepcji ogrodu minimalnego – czyli przestrzeni, w której obecność człowieka zostaje zminimalizowana na rzecz maksymalizacji obecności natury, możliwie jak najdzikszej. W tej synkretycznej metodzie aranżacji ogrodów zawarłem najlepsze znane mi rozwiązania proekologiczne, nie odchodząc przy tym od na wskroś antropocentrycznego charakteru mojej pracy.
Doktor Kulik wskazuje jako pierwszą zasadę projektowania skoncentrowanego na życiu:
umiarkowanie, prostota i funkcjonalność jako wartości stanowiące fundament w procesie powoływania nowych rzeczy do istnienia. Pytania, jakie warto zadać w tym przypadku, brzmią:
- Czy produkt lub usługa są naprawdę niezbędne i służą życiu?
- Czy nakręcają spiralę konsumpcji czy może pozwalają ograniczyć jej destrukcyjny wpływ na ludzi i przyrodę?
- Czy dzięki nim człowiek może być zdrowszy, czy może realizować swój potencjał?
- Czy środowisko nie doznaje uszczerbku, jest w stanie lepiej się regenerować i wzmacnia swoją odporność na zaburzenia?
Bardzo podoba mi się ten zestaw weryfikacyjny, ponieważ doskonale wpisuje się w moje założenia ogrodu minimalnego.
Prywatna renaturyzacja – najlepiej lasem
Jak największą powierzchnię działki staram się zalesić, możliwe jak najgęstszymi zagajnikami a także zagospodarować pod łąki kwietne. Te dwa rodzaje pokrycia gruntu dają największe pole dla rozwoju życia w każdej postaci – przede wszystkim glebowego, a także owadów, ptaków i innych istot. A wraz z rozwojem życia biologicznego poprawia się jakość życia mieszkańców domu w takim otoczeniu.
Gęsty las ze wszystkimi piętrami (ściółką, runem, podszytem i drzewami) jest dla designera doskonałą materią twórczą – można nim malować dowolne kształty, miękkie plamy lub formy geometryczne, szczególnie cenne przy zacieraniu granic i powiększaniu optycznym działki. Zarówno las jak i łąka mają też największy potencjał gromadzenia dwutlenku węgla.
Jako główny argument przytaczam klientom zbawienny wpływ lasu na ludzki dobrostan. Przykładem jest terapia lasem, metoda wspomagająca leczenie, której skutki zostały dowiedzione naukowo (to coraz popularniejsze w Polsce kąpiele leśne, pochodzące z Japonii, tam znane jako Shinrin-yoku). Las produkuje tlen, ważne dla człowieka jony ujemne a na swojej potężnej powierzchni liści i gałęzi przechwytuje zanieczyszczenia z powietrza. Tworzy przyjazny mikroklimat i stanowi barierę akustyczną, więc w domu i ogrodzie jest ciszej i panuje lepsza atmosfera. Wreszcie – na poziomie energetycznym to właśnie z lasu czerpiemy najwięcej życiodajnej energii, którą tradycyjna medycyna chińska nazwie Chi, a ajurweda – Praną.
Jednym z największych luksusów w dzisiejszych czasach jest prywatność. Po to inwestorzy kupują rozległe działki by nikt ich nie podglądał oraz by mieć na własność to, co dla innych jest niedostępne lub czym inni muszą się ze sobą dzielić. Prywatny las – to prywatny kurort. Doskonale luksusowy ogród, w którym naprawdę wydarza się głęboka regeneracja psychofizyczna. I nie tylko nie robi on nikomu żadnej szkody, ale przynosi wspaniałe pożytki. Jest siedliskiem bioróżnorodności, nikt w nim nie śmieci ani nie niszczy ściółki. Kawałek ziemi zostaje zrenaturyzowany – w imię życzenia jednego człowieka i z pozoru dla jego prywatnej korzyści – ale jednak wnosząc wartość w życie nas wszystkich.
I również tu moja metoda projektowa twierdząco odpowiada na pytanie dra Kulika:
Czy dana rzecz lub usługa w całym cyklu produkcji, użytkowania i utylizacji sprzyja życiu: użytkownikowi, innym ludziom, istotom pozaludzkim, ekosystemom i planecie?
Ślad zostawiony po sobie i wartość dla obecnych i przyszłych pokoleń
Dr Kulik wskazuje na znaczenie perspektywy czasowej, na której mamy się skupić projektując z myślą o życiu. Zadaje pytania:
- Jak dana rzecz czy usługa wpłynie na przyszłe pokolenia ludzi oraz istot pozaludzkich?
- Jakie będą długofalowe, odroczone skutki wyprodukowania, użytkowania oraz utylizacji danej rzeczy lub wykonania usługi?
- Co się z tym stanie po 5, 10, 50, 100 latach, po tysiącleciu?
W innym punkcie zwraca uwagę na konieczność minimalizacji śladu ekologicznego. Pytania brzmią:
- czy dany produkt lub usługa korzystają z lokalnych zasobów (surowców, materiałów, infrastruktury, ludzi, społeczności)?
- Jaki jest ślad ekologiczny komponentów?
- Jakie są koszty środowiskowe związane z transportem?
- Jak zorganizowana jest praca ludzi, czy muszą oni daleko dojeżdżać?
Nie bez znaczenia jest także kontekst lokalny i poszanowanie stanu zastanego. Proces projektowy weryfikują pytania:
- Czy w projektowaniu brana jest pod uwagę regionalna specyfika związana z kulturową tradycją danego miejsca oraz jego biologicznym zapleczem?
- Czy w tym procesie wykorzystuje się wiedzę i doświadczenie lokalnej społeczności, dziedzictwo przodków, tradycyjną mądrość?
- Czy lokalna społeczność razem z miejscem zamieszkiwania, istotami pozaludzkimi, krajobrazem, ekosystemami może wzmacniać swoje więzi, odporność na zmiany i regeneratywność?
Te wszystkie wartości są zawsze wysoko w systemie moralnym dobrych projektantów krajobrazu. Każdy z zacnych nauczycieli naszego przedmiotu podkreśla wagę adaptowania w ogrodzie krajobrazu zapożyczonego z otoczenia, znajdowania harmonii w łączeniu stylów, wykorzystywania materiałów lokalnych oraz angażowania miejscowych fachowców.
Wpływ i dobór elementów składowych
Jeśli myślimy o lesie czy łące kwietnej – to w ujęciu długofalowym wnosimy wyłącznie dobro, dlatego też ich powierzchnia jest rozciągnięta do maksimum. Ale nie tylko takie elementy zagospodarowania umieszczamy na działce zakładając ogród. Korzystamy także z różnych produktów i materiałów. Dr Kulik nie pomija ich w zestawie pytań, jakie należy zadać na etapie doboru:
- Czy materiały, z których wykonany jest przedmiot, są dobrej jakości?
- Czy projekt zapewnia solidność i trwałość użytkowania przedmiotu?
- Czy strategie biznesowe i marketingowe nastawione są na podkreślanie niezawodności danej rzeczy?
I na ten apel odpowiada ogród minimalny, ponieważ jego podstawową zasadą jest urządzenie w ogrodzie dla człowieka luksusowych wnętrz ogrodowych. Polecam aby te funkcjonalne punkty spędzania czasu koncentrowały wydatki oraz by korzystać z możliwie najbardziej trwałych i jakościowych produktów, a także właściwie o nie dbać. Dobre produkty renomowanych firm oznaczają zwykle także wysokiej klasy design, który powinien charakteryzować się ponadczasowością, co jest niezbędnym składnikiem luksusu. A ponadczasowość musi iść w parze z niezniszczalnością, aby starzenie się produktów podnosiło ich wartość a nie obniżało. Podobnie jak omszały kamień, pokryta patyną rzeźba czy dojrzały las są więcej warte niż nowość świecąca czystością.
Nie unikniemy wykorzystywania w projektowaniu ogrodów zaawansowanej technologii i nowoczesnych konstrukcji, ale możemy ograniczać ich ilość do niezbędnego minimum – na pewno rozmiarowo. Człowiek jest (fizycznie) mały, nie potrzebuje wiele przestrzeni aby dobrze spędzać czas. Wystarczy taras, wygodne siedziska i ochrona przed warunkami atmosferycznymi. Wnętrze ogrodowe w formie zadaszonego tarasu – to komfortowa i bezpieczna kapsuła, z której można obserwować zieleń – trochę jak w rezerwacie czy w zoo, z tym że tutaj człowiek jest w pierwszorzędnym boksie, a przyroda wszędzie wokół. Polecam przy tym lokowanie takich punktów spędzania czasu w miejscach z widokiem na dom, który często sam w sobie jest dziełem sztuki, a otoczony naturalistycznym ogrodem prezentuje się okazale i napawa dumą. Ogród naturalistyczny nie odwraca uwagi od architektury, tak jak robiłby to np. ogród formalny. To wzmacnia u inwestora poczucie, że metoda gospodarowania terenem została dobrana właściwie.
Mamy wpływ na to z jakich produktów i półproduktów zbudowane zostaną takie luksusowe wnętrza ogrodowe. Warto by unikać chińszczyzny i innych egzotycznych źródeł pochodzenia. To przecież właśnie przez nierozważny import w Europie panuje epifitia (czyli roślinna epidemia) ćmy azjatyckiej (łać. Cydalima perspectalis), przez którą od 2016 r. przestaliśmy w ogóle sadzić w ogrodach uprawiane od tysięcy lat szlachetne bukszpany. Warto zwracać uwagę, czy producenci postępują zgodnie z zasadami fair trade. Warto uświadamiać takie sprawy inwestorom – nawet jeśli za pierwszym razem nie odniesie to skutku, to już samo wyrażenie swojego zdania na głos zasieje ziarno, które może wykiełkować w przyszłości.
Płynne przejście od perspektywy człowieka do perspektywy natury
Dr Kulik każe nam pytać:
- Czy zamiast produkowania syntetycznych związków chemicznych można wykorzystać te, które mają pochodzenie naturalne?
- Czy w dizajnie znajdują zastosowanie mechanizmy obecne w naturze?
- Czy procesy naturalne stanowią wzorzec do zastosowania w modelach aktywności ludzkich (na przykład gospodarowanie w lasach, uprawa ogrodu)?
Tu muszę podkreślić, że zdecydowanie nie każdy ogród i nie każdy las będą przyjazne przyrodzie, a tym samym i człowiekowi. W tym punkcie w moim odczuciu kryje się rdzeń postulowanego paradygmatu – projektowanie oparte na życiu musi być podparte uważną obserwacją życia w jego najbardziej naturalnych przejawach. Chodzi o to, abyśmy uprawiali takie projektowanie, które najlepiej dopasuje się do potrzeb każdego organizmu żywego. To oznacza z jednej strony dobre rozumienie jak działają ludzkie procesy życiowe, a z drugiej jakie warunki należy stwarzać, aby każde inne życie mogło rozwijać się najpełniej.
Więc ważne jest nie tylko co, ale także jak zostaje wykonane. Czy gleba pod uprawę roślin została przygotowana naprawdę dobrze, zgodnie z zasadami sztuki ogrodowej i wymogami technologii ekologicznej, czy tylko stworzono pozory rzetelności? Czy posadzone drzewa i krzewy stworzą razem udany i uzupełniający się zestaw o wysokim walorze środowiskowym? Czy mieszanka łąki kwietnej została złożona z odpowiedniego doboru nasion np. zawierającego gatunki wieloletnie, czy tylko jednoroczne, których większość nie wzejdzie w kolejnym roku?
Znaczenie ma także przygotowanie ogrodu do założenia – można zrobić to metodą naturalną np. przez mechaniczne plewienie, zaparzanie chwastów pod przykryciem lub z wykorzystaniem wrzącej pary, zamiast stosować syntetyczne herbicydy.
Jak rozróżnić działania prawdziwie pożyteczne od greenwashingu i zabezpieczyć interes klienta?
Projektowanie musi być kompleksowe. Podobnie jak pytania weryfikacyjne dra Kulika dotyczą każdego przejawu życia, tak samo opracowanie rozwiązań w projekcie nie może pomijać żadnego aspektu budowy i pielęgnacji założenia ogrodowego. Ogród minimalny jest koncepcją jak urządzić, zaaranżować przestrzeń, a stworzony pomysł trzeba jeszcze opracować jako dokumentację wykonawczą.
Do tego polecam korzystając z mojej metody projektowania „High End Design”. Opracowana przeze mnie szkoła projektowania dzieli dokumentację techniczną na 13 podbranż, które szczegółowo rozstrzygają wszystkie aspekty technologiczne i inne związane z procesem realizacji ogrodu. Proces wykonawczy zostaje zasymulowany na etapie projektu, przemyślany, rozrysowany i przeliczony, aby inwestor i wykonawca oraz osoby sprawujące nadzór nad budową nie mieli żadnych wątpliwości co do tego, jak należy go poprawnie przeprowadzić.
Oczywiście, aby można było tak szczegółowo zaplanować proces powstawania ogrodu, trzeba posiadać rozległą wiedzę. Nie bez znaczenia jest też stanie na barkach specjalistów, których można poprosić o analizę danej sprawy i poradę lub zaangażować jako członków zespołu. Tutaj przydaje się aktywność w branżowych organizacjach społecznych, które pozwalają poznawać się nawzajem i wymieniać doświadczeniami.
Dobry projektant stale poprawia swoje rozumienie natury
Jako projektanci musimy się nieustannie rozwijać, śledzić nowe odkrycia i modyfikować swoje metody działania. Kiedy zaczynałem zakładać ogrody ok. 2004 r. regularnie stosowaliśmy włókninę lub inne syntetyczne tworzywa do ochrony przed chwastami na rabatach. Ale obserwując skutki swoich działań i czerpiąc z doświadczeń innych ogrodników zrezygnowałem z tego i od ok 2017 r. prowadzę aktywną kampanię przeciwko stosowaniu włókniny. Takich przykładów jest jeszcze wiele, jak choćby odejście od dużych powierzchni trawników ozdobnych, które jako monokultury nie sprzyjają bioróżnorodności albo sprzeciw wobec przemysłu rolnego produkującego rośliny jednoroczne, który generuje istotny ślad węglowy.
Stara wiedza dezaktualizuje się czasem kilkukrotnie za życia ekspertów, a nowa często nie wchodzi do kanonów nauczania. Musimy uważnie obserwować świat i reagować na to, co nowego nam oferuje, co przynoszą ludzie świadomi i wrażliwi na los środowiska naturalnego. Jako projektanci jesteśmy za nie odpowiedzialni bardziej niż sami klienci, co podeprę słowami Steva Jobsa: „To nie praca konsumentów, żeby wiedzieli czego chcą.”
Równocześnie potrzebna jest projektantom edukacja samą przyrodą. Nie ma lepszego sposobu niż częste spędzanie czasu na łonie natury. Ja szczególnie upodobałem sobie górskie strumienie i inne obiekty wodne. Stąd też czerpię wiele inspiracji jak aranżować stawy kąpielowe, które polecam zamiast tradycyjnych basenów, ponieważ są bogatymi w życie, stabilnymi ekosystemami, a nie martwymi zbiornikami wysterylizowanymi chlorem lub ozonem.
Musimy obserwować życie w jego najróżniejszych przejawach, aby naświetlać oczy najlepszymi wzorcami i umieć je powielać. Potrzebujemy uczyć się tego jak rośliny naturalnie się sieją, jak zarastają nowe obszary, jak postępuje sukcesja kolejnych ekosystemów. Jako projektanci potrzebujemy w każdej okazji spędzać czas na przyrodzie. Nawet bezrefleksyjny spacer po górach czy wycieczka na łąkę sprawiają, że modele i schematy wnikają w nas. Ale zachęcam do badania świata bardziej wnikliwie, wyciągania wniosków i adaptowania ich podczas pracy – tak przy projektowaniu jak i w rozmowach z klientami.
Udowodnić niepoliczalne
Dr Mariusz Wszołek w swoim komentarzu do artykułu dra Kulika pyta: „jak to wszystko policzyć, żeby poza skrzydlatymi sformułowaniami, sprowadzić dyskusję do twardych argumentów?”.
Ja bym tego nie liczył. Oczywiście można – i pewnie warto. Mierzyć zawartość życia w ogrodzie, wskaźniki alfa, beta różnorodności. Liczyć ptaki i ślimaki. Ale w praktyce projektowania ogrodów skupiłbym się na subiektywnym odbiorze przez inwestora i całą jego rodzinę. Wspierałbym rozwój jego wrażliwości, wskazywałbym to, co warto zauważyć i czym warto się cieszyć. Zachęcałbym do spowolnienia w momencie powrotu do domu, wykorzystania swojego ogrodu jako metody odzyskania wewnętrznej równowagi, ukojenia nerwów zszarganych codzienną gonitwą za sukcesem i gaszeniem firmowych pożarów.
Namawiałbym do ogrodowej bezczynności, wykorzystaniu dobrych mebli wypoczynkowych w pergoli odciętej od insektów szklanymi szybami, dogrzanej chłodnym jesiennym wieczorem przez palenisko gazowe. Popychałbym do chilloutu, oddechu, medytacji lub kontemplacji z wzrokiem zawieszonym na zieleni. Kto spróbował i sprawdził, wie że warto. Kto choć raz zapatrzył się na górski krajobraz albo leśną głuszę i zapomniał na chwilę o całym świecie – wie że to działa. Ale trudno to zmierzyć.
Podmieńmy przedmiot intensywnego użytku na lepszy i zdrowszy
Nie mam złudzeń, że namówię swoich klientów na ograniczenie konsumpcji. Ciężko pracowali na to, by móc się nią cieszyć. Ale mogę zainspirować ich do nowego rodzaju konsumpcji. Mogę przekonać i udowodnić, że najlepszą metodą przeznaczania środków jest inwestycja w zdrowy mikroklimat wokół swojego domu.
Mogę też wyedukować inwestorów, że proponowany przeze mnie ogród minimalny poza tym, że najzdrowszy, jest też bardziej imponujący. Pozwoli wyróżnić się wśród ludzi, dla których blask prestiżu i pokazanie się w swoim środowisku ma niebagatelne znaczenie. A wzbudzi on tym większy podziw, im bardziej będzie „prawdziwy”, czyli założony zgodnie z odpowiedzialnymi środowiskowo przykazaniami. Im bardziej będzie skoncentrowany na życiu, jak radzi dr Kulik.
Mogę promować szerzej ideę ogrodu minimalnego i Ciebie czytelniku proszę o wsparcie. Szeroko zapraszam innych projektantów ogrodów do wykorzystywania mojej metody aranżowania przestrzeni a także architektów do informowania swoich klientów o istnieniu takiego nurtu. Im będzie nas więcej, tym większą mamy szansę na przeprowadzenie zmiany. A przecież grunt jest już przygotowany a pomysły nie są wcale rewolucyjne. Jedynie porządkuję w świecie ogrodowym i spajam obecne już i sprawdzone elementy oraz techniki.
Zresztą – wolę myśleć i mówić o ogóle tych pozytywnych działań jakie możemy inicjować jak o drobnej modyfikacji obecnych nawyków niż o totalnej zmianie paradygmatu. Bo modyfikacja wzbudza mniejszy sprzeciw i łatwiej wprowadzić ją w życie. Chociaż w istocie ogrody minimalne wyglądają i działają zupełnie inaczej niż tradycyjne i wnoszą niepomiernie więcej bio-dobra.
Trend na głębokie potrzeby
Konsumpcjonizm jest krytykowany za swoją płytkość i nadmiarowość. Nienasycona żądza wzrostu, zwiększania zysków i dobrobytu nie jest jednak w swoim zaraniu chorobliwa. Wynika z popędu życia, które na najbardziej pierwotnym poziomie dąży do rozmnożenia i zabezpieczenia swoich warunków bytowych. Ogród minimalny to propozycja aby tą samą siłę wykorzystać, jednak ukierunkować na lepsze tory. By wprowadzić nowy rodzaj współzawodnictwa – w odtwarzanie natury.
Dr Kulik jako jedną z zasad projektowania skoncentrowanego na życiu wskazuje:
obejmowanie uwagą głębokich potrzeb ludzkich w procesie projektowania. Wiele przedmiotów jest tak tworzonych, by uzależnić konsumentów od ich użytkowania. To zaś prowadzi do niekorzystnych skutków zdrowotnych i społecznych. Mamy z tym do czynienia na przykład w przypadku produktów cyfrowych. Pytanie: Czy produkt sprzyja zrównoważonemu i przyjaznemu korzystaniu z niego?
Moja propozycja jest wślizgiem retorycznym: w trosce o głębokie potrzeby ludzkie, mojego klienta i jego najbliższych, polecam mu uzależnienie się od kontaktu z naturą. Nałogowe spędzanie czasu w ogrodzie, codzienny outdoor living, bez którego będzie czuł się pusty i wybrakowany. Inspiruję go do podążenia za modą na naturalność, za trendem na budowę prawdziwych ekosystemów. Poddaję pomysł na uczestniczenie w wyścigu na oryginalniejszy i bardziej rodzimy prywatny krajobraz przyrodniczy. Oto prawdziwie godna konkurencja – kto będzie miał na działce dojrzalszy las? W czyim ogrodzie lata więcej pszczół i ptaków? Niech wzorem idealnego ogrodu będzie dla nas wszystkich dzika puszcza.