Staw kąpielowy z wszechstronną strefą rekreacyjną [Case Study]
11 grudnia 2023Czym różnią się architekt krajobrazu i projektant ogrodów?
28 grudnia 2023o uczeniu się od mistrzów – a szczególnie Beth Chatto, Pieta Oudolfa i Toma Stuarta Smitha | o wartości turystyki ogrodowej | o czerpaniu wzorców z zagranicy | o pokorze wobec natury | o uprawie roślin na glinie | o wartości pracy arborystów | o narzędziach i trudnej sztuce plewienia z korzeniem | o przygodach z piórkówką – rozplenicą | o wykorzystaniu kompostu | o kształtowaniu spadków na trawniku | o odwodzeniu klientów od włókniny i edukowaniu oraz odnajdywaniu swojej grupy docelowej
Dwunasty odcinek audycji Gawędy Ogrodnicze
Posłuchaj na swoim playerze:
Przejdź do podstrony podcastu:
Transkrypcja podcastu
Cześć, witam Cię na kolejnej pogawędce.
Chciałem ci dzisiaj opowiedzieć o wyjątkowym twórcy ogrodów, twórczyni Marcie Górze. W moim odczuciu mistrzyni Marcie Górze, ponieważ jest to niewątpliwie osoba, która zgromadziła potężny kapitał wiedzy i doświadczenia praktycznego, co ja doceniam, szczególnie, ale również teoretycznego i potrafi zastosować go w praktyce. Potrafi również uczyć innych, potrafi dzielić się swoją, wiedzą w piękny sposób i inspirować. A przynajmniej mnie, bo z Martą znamy się wiele lat, mamy historię różnych aktywności zawodowych, ale też po prostu koleżeństwa, może nawet przyjaźni. Że oboje lubimy sobie pogadać, pogawędzić, to raz na czas zdzwaniamy się i dzielimy się różnymi swoimi ogrodowymi i poza ogrodowymi historiami.
Chciałem ci opowiedzieć o Marcie, dlatego, że jest szalenie inspirującym przykładem dla zawodowców, młodych, starszych zawodowców, dla ludzi, którzy dopiero myślą o tym, żeby swoją drogę ogrodową rozpocząć. Ja mam taką historię, że ogrody czułem już od bardzo młodych lat i już na początku ogólniaka wiedziałem, że chcę się tym zajmować zawodowo i na tą swoją szklaną górę z różnych stron, przez cały ten czas się wspinam. Natomiast Marta kiedyś wykonywała zupełnie inne zadanie natomiast, ogród, rośliny stanowiły jej żywą pasję i tak krok po kroku wkraczała w ten świat, aż w pewnym momencie odwiedziła ogrody Beth Chatto w Anglii i tam podjęła decyzję, że chce to robić zawodowo. Że to jest ten kierunek i przyszedł moment w jej życiu, żeby postawić na tę kartę i myślę, że to była fantastyczna decyzja, dlatego, że Marta przez te lata bardzo konsekwentnie budowała swoją kompetencję w specjalizacji, którą wybrała. A specjalizacją są rośliny. W ogóle uważa, że ogród bez roślin nie jest ogrodem. W czym absolutnie się z nią zgadzam, bo też nie wyobrażam sobie – no, może być przestrzeń zewnętrzna urządzona bez roślin, ale nie będzie wtedy ogród. Więc Marta specjalizuje się w projektowaniu szaty roślinnej, jest to jej konik, pasja – dobór roślin. Poświęca życie na obserwacje ogrodów, które tworzy sama, która odwiedza. Bardzo wiele inspiracji podpatruje za granicą, które podkreśla, że nie da się kopiować, ponieważ to są oczywiście inne warunki. Ale jednak samo obserwowanie, w jaki sposób dojrzali twórcy tworzą ogrody, w jaki sposób łączą ze sobą różne zestawienia, jak myślą o kompozycjach, jest takim czymś, takim nasiąkaniem, tą materią i uczeniem się od najlepszych.
To jest też punkt, który u Marty bardzo mi się podoba i który uważam, że jest wart powielania przez innych twórców ogrodów, w każdym momencie swojej ścieżki – żeby uczyć się od mistrzów. Marta nawet na swojej stronie internetowej MartaGora.pl stworzyła zakładkę inspirację, gdzie oddaje hołd mistrzom. Jej największą mistrzynią jest właśnie Beth Chatto, która była angielską ogrodniczką, zmarła parę lat temu w wieku 94 lat. Beth Chatto jest w ogóle warta przywołania, opowiedzenia szerzej, czym się zasłużyła, ponieważ jej ogród to był gigantyczny nieużytek – uznano, że gleba jest w jednych miejscach zbyt sucha, w innych zbyt wilgotna i oddano go po prostu naturze, pozwolono mu dziczeć, zarastać, tarniną, jeżynami, wierzbą. Beth Chatto prowadziła taką pionierską działalność ogrodniczą, podczas której uważała, że obszary problematyczne można adaptować, jeżeli podejdzie się tego w odpowiedni sposób, to znaczy, jeśli zaplanuje się najlepsze miejsce dla roślin biorąc pod uwagę ich faktyczne potrzeby. Używała roślin, które naturalnie rosną w takich warunkach, które ona miała, dopasowywała je do siedliska. Więc jest pionierem takiego nurtu matrix planting, który później rozwijał Piet Oudolf, który z kolei też jest jednym z mistrzów Marty Góry, razem z Tomem Stuartem-Smithem, zresztą, z którym pracowali razem, kolejnym z inspiratorów i mistrzów. To jest przepiękne i to strasznie się podoba, że Marta wyróżnia tych twórców. Zresztą wyróżnia ich i przybliża też w taki sposób pozwalający bardzo plastycznie poobcować ich twórczością, ponieważ Marta jest świetnym i wrażliwym fotografem ogrodów, zresztą, podobnie jak jej mąż i na jej stronie internetowej na blogu można zobaczyć mnóstwo zdjęć z ogrodów Stuarta-Smitha, Oudolfa, Beth Chatto albo mnóstwo innych ogrodów.
Też Marta przez wiele lat organizowała podróże po ogrodach angielskich, wielu ogrodników polskich uczestniczyło w tych podróżach, ja jestem jednym z nich i jestem za to bardzo wdzięczny za tą działalność turystyki ogrodniczej. Zresztą sama ta idea podróżowania po ogrodach, która organizowała Marta, była dla mnie wielką inspiracją do założenia Ogrodowej Mapy Polski i promowania takiego podróżowania po polskich ogrodach. No ale to wszystko razem, chce ci powiedzieć, że też jest taką właśnie właściwą inspiracją, którą warto, abyś ty powielał – abyś podróżował jak najwięcej, abyś znajdował te miejsca, które warto obejrzeć i odwiedzał je wielokrotnie, bo też podróżowanie po ogrodach wiąże się z obserwacją zmian, jakie w tych ogrodach się zadziewają. O tym opowiem później fajnie z Martą, o tym też rozmawiamy. Żeby szukał swoich wzorców, swoich mistrzów, żebyś się dowiadywał, jeśli jesteś w takim ogrodzie, kto go stworzył, jeśli można dotrzeć do takich informacji i próbował przeniknąć w jaki sposób ta osoba dokonuje wyboru, w jaki sposób łączy ze sobą rośliny, jak tworzy plany widokowe, jak tworzy komunikację po tym ogrodzie? Uczył się poprzez przykład, poprzez powielanie i żebyś w tych ogrodach spędzał dużo czasu, ponieważ tylko poprzez korzystanie z ogrodu możesz naprawdę zrozumieć, czym jest dobry ogród. Poprzez korzystanie ze swojego ogrodu, to jest też niesamowicie istotne – trudno być świetnym twórcą ogrodu, jeżeli nie ma się tego pola do swoich własnych eksperymentów, jeśli nie ma się ogrodu, w którym sadzi się rośliny, które cię inspirują, które możesz obserwować, jak one się zachowują w różnych warunkach, możesz o nie dbać i możesz dzięki temu zweryfikować jakieś swoje wyobrażenia w rzeczywistości, dzięki czemu robić to lepiej. A no jest to taka praca, w której człowiek uczy się całe życie i nigdy nie dowie się wszystkiego.
Marta też bardzo fajnie podkreśla, że czasami sadzimy rośliny kupione w szkółce, pochodzące z tej samej partii produkcyjnej, uprawianej w tym samym podłożu i sadzimy je obok siebie w jednej plamie i trzy z nich rosną bujnie jak szalone, u sąsiada wszystkie rosną jak szalone, a dwa z nich wypadają, “rosną do tyłu” jak Marta mówi. No i co z tym zrobisz? Nic z tym nie zrobisz. Niby są zdrowe, niczego im nie brakuje, ale nie chcą rosnąć. I oczywiście, mogą się zdarzyć takie sytuacje od razu mi przychodzi do głowy, kiedy jakiś niefrasobliwy ogrodnik napełniał sobie np. kosiarkę albo piłę z kanistra z benzyny nad ziemią i mu tam parę kropel spadło, takie sytuacje też się zdarzają, ale to są marginalne przypadki. Mówimy o tym, że ta natura i to życie w ogrodzie jest faktycznie kapryśne i żeby zrozumieć, żeby dobrze je planować, żeby je ustawiać w taki sposób, żeby ono się udawało… No to potrzebujemy mnóstwo tej praktyki, potrzebujemy mnóstwo napatrzenia i to jest to, co Marta robi, co uprawia, czym zajmuje się w swoim ogrodzie, czym się zajmuje odwiedzając ogrody. Kiedyś się te ogrody angielskie, których formuła chyba już nieco wyczerpała i ostatnio podróżuje bardziej po ogrodach holenderskich, które zresztą mają podobny klimat.
I Marta często podkreśla, że no nie można tych inspiracji przenosić bezpośrednio do nas, ponieważ tam przede wszystkim nie ma takich zim i jest znacznie większa wilgotność powietrza, ten klimat jest łagodniejszy, jest delikatniejszy. Nie ma takich fal upałów. Nie występują też takie sytuacje jak ostatnio, że w jeden dzień spadł 30 cm śniegu, co dla rabat bylinowych, trawiastych, często zabójcze. Ale poprzez wieloletnią praktykę i obserwacje, możemy wybrać rośliny, które będą np. dość sztywne, żeby mimo takich opadów potrafiły się oprzeć ciężarowi. Aby stworzyć tą trójwymiarową strukturę, która jest tak konieczna w ogrodzie. To może być werbena patagońska, mogą być jakieś drobne prosa, niektóre krwawnice, miskanty, ale też nie ma reguły, ponieważ czasami te rośliny się udają i z roku na rok wyglądają ciekawie, a przyjdzie jedna taka zima, kiedy nam się położą i nie oddadzą się. Także ogrodnictwo i zajmowanie się tą twórczością jest wielką sztuką pokory i takiego akceptowania, że nie na wszystko mamy wpływ i to jest też taki piękny dystans, który Marta pokazuje swoim podejściem. Nie ma takiego ciśnienia, że jest alfą i omegą i wszystko wie i wszystko je się zawsze udaje, tylko coś sobie planuje, coś sobie wymyśla i z ciekawością obserwuję, co to natura na to: czy tym razem się uda, czy się nie uda? Pięknie opowiada o tym, że odwiedza ogrody, które założyła i widzi jakieś zestawienie kolorów, które udało się cudownie i myśli: Boże, jakie to jest wspaniałe i trzeba to powielać, a w kolejnym roku przyjeżdża i okazuje się, że wiosna w tym roku była bardziej deszczowa albo może czas był bardziej wietrzny, albo jeszcze jakieś inne warunki zadziałały – bardziej upalnie lub wilgotno i te rośliny nie zakwitną na przykład w tym samym czasie. Dlatego też Marta podkreśla, jak ważne jest to, żeby stosować takie rośliny pewne, które kwitną długo, żeby ten efekt był z większą gwarancją. Stara się nie eksperymentować u klientów z nowymi odmianami, roślinami trudnymi w uprawie albo kwitnącymi krótko takimi nowinkami, bo sobie nie poradzą i w niekorzystnym roku nie będzie tego efektu, który sobie wymyśliliśmy, także eksperymenty sugeruje zostawiać w swoim ogrodzie. A też zwraca uwagę na to, że szkółkarze obiecują cuda, że uprawiają rośliny w takich idealnych warunkach, tak podlewają, nawożą je, a później w ogrodzie, kiedy ta roślina już jest wystawiona na warunki lokalne i cztery pory roku, no to nie osiąga takiego efektu.
Marta zwraca też uwagę na to, że na więcej eksperymentów możemy sobie pozwolić przy bylinach, przy jakichś krzewinkach. Natomiast zdecydowanie z takim większym pietyzmem i uważnością, starannością trzeba podejść do drzew. Zaleca, żeby myśleć o nich w perspektywie przynajmniej dziesięcioletniej, bo później jednak jest problem z wycinaniem dojrzałych roślin. Ale to też po prostu żal. No mnie się niejednokrotnie zdarzało, zresztą podobnie Marcie i o tym rozmawialiśmy, teraz przychodzić do ogrodu, w którym te rośliny były posadzone, jednak za gęsto i później są po prostu z jednej strony z drugiej i tam, gdzie do siebie dotykają, wyliniałe.
No ale tutaj też jest pole do pracy dla arborystów i oboje doceniamy, że ta grupa zawodowa w Polsce rozwija się, rośnie i jest coraz więcej takich zawodowców. Oni się też pięknie stowarzyszyli i dzięki temu ta grupa po prostu stałaś wyraźniejsza i łatwiej dostępna. Poza tym prowadzą taką działalność edukacyjną, prowadzą działalność wspierającą siebie samych, jeśli chodzi o rozwój kompetencji czy używanie nowoczesnego sprzętu. No ale też właśnie edukują projektantów ogrodów czy inwestorów prywatnych i inne grupy, że warto korzystać z ich usług, a naprawdę warto korzystać. Marta opowiada o ogrodzie, który niedawno zakładała, w którym wycięła mnóstwo samosiejek i zostało tylko kilka sześćdziesięcioletnich dębów, tak oszacowali ich wiek, o niezbyt ładnym pokroju, ale arborysta, z którym współpracuje, przyjechał i dwa dni z nimi pracował i mówi, że osiągnął fantastyczne efekty. Właśnie z takim pietyzmem, z wielkim wyczuciem nadawał im ten pokrój, który później będzie ciekawy, atrakcyjny i będzie można wykorzystać w ogrodzie.
Także duże drzewa są ważne i drzewa wymagają uwagi, ale też Marta podkreśla, że tych drzew musi być sporo. Odpowiadała mi o ogrodzie, w którym ubolewała nad tym, ale mimo tego, że był wykonany projekt, to wykonawca popełnił mnóstwo błędów i pozwolił sobie na znaczną samowolę i zrealizował to zupełnie inaczej, niż zostało zaplanowane. Marta przyjechała i przez dwa miesiące poprawiała ten ogród między innymi dosadziła w nim kilkadziesiąt drzew, aby stworzyć właśnie ten mikroklimat i aby stworzyć tą trójwymiarową strukturę ogrodu. No i też podkreśla, że nawet przy drzewach trzeba brać poprawkę na to, że i one mogą wypadać. Opowiadała o wrzosach w jednym ogrodzie, które sporo wypadło ze względu na to, że połamała się z lodem. To też jest taki aspekt istotny związany z pielęgnacją czy serwisem – że trzeba zadbać o drzewa, kiedy jest za dużo śniegu albo kiedy są oblodzone i ten ciężar mógłby w jakiś sposób jest zdeformować, albo właśnie połamać.
Podkreśla też, jak ważne jest, żeby o rabaty bylinowe dbać. Rabaty bylinowe są jej specjalnością i ubolewa nad tym, że inwestorzy często zamawiają serwis w momencie, kiedy chwasty są większe odrośnie ozdobnych, a trzeba to robić na bieżąco na te pierwsze rok, dwa po posadzeniu są takim okresem wymagającym na intensywniejszej pielęgnacji, kiedy rośliny się rozrastają i zabierają tą przestrzeń. No i wtedy trzeba przede wszystkim plewić. Od razu podpytałem, jakie jest jej ulubione narzędzie do plewienia, a ona z wybiera trójzębowe widełki. To dlatego, że ma dużo bylin, nie używa motyw, bo ma dużo cebul, ja natomiast używam takiego jednego rozwidlonego na końcu szpikulca, ewentualnie śrubokrętu, ale każdy, każdy lubi swoje. Zawsze pytam się ogrodników, z czego korzystają do plewienia.
No Marta też podkreśla to, jak trudno jest znaleźć ogrodnika, który rozumie, na czym polega ta trudna sztuka plewienia. Że trzeba naprawdę poświęcić uwagę, żeby wyjąć chwast razem z korzeniem i że wiele osób niestety robi to po łebkach, spieszy się, chce tylko osiągnąć wizualny efekt i urywa tego chwasta właśnie przy ziemi zostawiając korzeń, a z korzenia on odrasta. Także ta pielęgnacja jest szalenie istotna, właśnie, zwłaszcza przy tych ogrodach bylinowych. To jeszcze o czym rozmawialiśmy, że gęstość sadzenia jest też istotna, nie można przesadzać, szczególnie jeżeli się używa traw ozdobnych, bo jednak one pokazują tę swoją największą dekoracyjność i najwspanialszy efekt w momencie, kiedy mają przestrzeń, żeby się rozłożyć, że nie można ich sadzić, za gęstość, taka piórkówka na przykład ona dopiero wtedy, kiedy może stać się tą kempą, tą taką półkulą, jest naprawdę śliczna. Jak jest posadzona za gęsto, no to po prostu będzie wypadać, będzie się pokładać, będą się z nią działy niedobre rzeczy.
To też są te lata praktyki i różnorodnych doświadczeń, które budują doświadczonego ogrodnika. Też Marta przywoływała ciekawy przykład ogrodu, który zakładał inny ogrodnik i przywiózł ze szkółki piórkówki najprawdopodobniej pochodząca z siewu, która każda była inna, mniejsza, większa i rosły w różnym tempie. No to jest taka cecha charakterystyczna, że były niewyrównane i siały się szalenie. Klient bardzo chciał mieć ogród frontowy, reprezentacyjny, tam posadził, kilkadziesiąt tych piórkówek. Z tyłu miał bardziej dziki, mógł sobie pozwolić na taką, zresztą podobało mi się te rośliny, ale mógł sobie pozwolić na więcej takiej frywolności. Natomiast na froncie zależało na tym, żeby ten trawnik był reprezentacyjny i te piórkówki siały się w tym trawniku i mimo tego, że działała kosiarka automatyczna, która przecież jeździ ciągle i kosi, to jednak ona rosła, tak szybko, piórkówka czy też rozplenica, inaczej mówiąc, rosła tak szybko, że jednak zdążała wygryźć te gatunki, trawiaste, rozłogowe, tą swoją kępą, zająć miejsce w trawniku. Ale równocześnie nie mogła się rozwinąć do odpowiedniego rozmiaru, z tego usychała. No i powstawały takie po prostu płaskie, wyschnięte rozety, którego go szpeciły. No i jedynym rozwiązaniem było później wymieniać części tego trawnika.
No ale to też zależy, które to są odmiany. To właśnie musiała być jakaś jakaś piórkówka z siewu. Ja mam taką obserwację, że ja mam Cassiana na przykład u siebie w ogrodzie i faktycznie tych nasion produkuje bardzo dużo i na jesieni już nie da się w niego wejść, bo tylko jakieś tam skarpety czy sweter natychmiast łapią mnóstwo tych nasion, później trzeba się obierać, ale jeszcze nie widziałem ani jednej siewki tej piórkówki, więc one są bezpłodne te nasiona. No ale jest ich rozplenic dużo, jest moudry fajna, jest little bunny, taka drobniejsza, także jest w czym przebierać, a roślinna jest super. No i świetnie się udaje w takich popularnych kompozycjach preriowych, które się rozpromowały, taki wizualny efekt jest coraz popularniejszy, podoba się, ludzie pokazują je jako swoje inspiracje, czyli takie ogrody w stylu Pieta Oudolfa. Ale też Marta, która Oudolfa uznaje za jednego ze swoich mistrzów i uczy się od niego, podkreśla, że także u niego trawy ozdobne to jest 15, 30% kompozycji, a reszta stanowią jednak inne byliny i nie można tworzyć rabat złożonych z samych traw, no bo one jednak nie uzyskają takiej dekoracyjności przez cały rok, zwłaszcza zimą, kiedy właśnie przyjdą śniegi, kiedy to wszystko się położy i będzie wyglądać tak mizernie. Mnie szczerze mówiąc te pokładające się trawy podobają się dlatego, że kojarzy mi się to z dzieciństwem, w którym chodziłem po takich zarośniętych stawach, łąkach przez wszystkie pory roku, ale najfajniej się tam dało chodzić właśnie jesienią i zimą, kiedy to wszystko było położone i dobrze mi się kojarzą, takie właśnie podmokłe tereny, zarośnięte trawami, które się kładą i wyglądają jakieś nieuczesane włosy. No, ale też jest to kwestia estetyki. Mnie akurat taka estetyka się podoba, ja też taką estetykę promuje, dlatego, że taka zdziczała łąka trawiasta jest no ekosystemem, który naturalnie wyrasta na ciężkich glebach małopolskich i trudno się tutaj u nas udają łąki kwietne, które wolą gleby piaszczyste, przepuszczalne, nieurodzajne, natomiast gleby żyzne, ciężkie, takie jak mamy tutaj trzymające wodę, jednak wydają silniejsze trawy, te trawy zagłuszają, takie typowe rośliny łąkowe niestety nie nawłoć, z nawłocią trzeba walczyć inaczej, ale no takie łąki właśnie trawiaste są takim dzikim zaroślem, z którym nie trzeba walczyć, który można zostawić i który nie wymaga uwagi. Można skosić z wykaszarki raz na jakiś czas. No jestem w trakcie eksperymentowania w swoim ogrodzie, właśnie z takimi nie koszonymi łąkami, z sprawdzam, co się wydarzy, jak będzie postępować naturalna sukcesja. One nie są takie zupełnie gołe, trawiaste, znaczy część jest, coś nie jest. Natomiast w części powsadzałem różne krzewy, które je zaciemniają i które mają tworzyć, właśnie takie zagajniki.
Te zagajniki z kolei są dla nas niezwykłą wartością, dlatego, że są niesamowitym rezerwuarem życia. To o ile żyje tam ptaków, owadów i wszelkiego innego życia, małych ssaków, co zresztą udowadniają mi moje koty, przynosząc je regularnie do domu, to bogactwo życia. To jest właśnie coś, czego nam bardzo potrzeba w mieście, gdzie wysterylizowaliśmy nasze otoczenie, gdzie odpowiedzialnie gospodarując swoimi działkami, możemy przywrócić naturę tam, gdzie jej najbardziej brakuje, gdzie ona jest potrzebna. Co przekłada się na mnóstwo wartości, na ochłodzenie temperatury otoczenia, w którym żyjemy, wprowadzenie więcej tlenu, wprowadzenie więcej dobrego, zjonizowanego powietrza. Powiedziałbym wzbogacenie prany czy zatrzymanie hałasu i wprowadzenie więcej takich, właśnie dźwięków naturalnych typu świergot ptaków albo szum wiatru w liściach. Część z tych rzeczy, które są takie ekosystemowe, które są związane z tą bioróżnorodnością, z tymi naturalnymi procesami, które się wspierają, aby ten zestaw był stabilny są nie do osiągnięcia na rabacie ozdobnej, w której za dużo kontrolujemy, za dużo chcemy tej ozdoby, dlatego promuje właśnie taką ideę, w której część ogrodu możemy przeznaczyć pod odpowiednio stworzone. Ostatnią gawędę nagrywałem o lasach miyawakiego, polecam ci gorąco – świetna metoda do takich zagajników. Więc część możemy stworzyć taką właśnie półdziką, naturalną i będącą królestwem życia, a przed nią w strefie pomiędzy człowiekiem a tą dzikością, możemy stworzyć właśnie jakąś rabatę ozdobną, o którą będziemy dbać i będzie to taka właśnie strefa buforowa, dekoracyjna, w której nie będą się działały takie historie zaroślowe, które mogłyby nas gdzieś estetycznie drażnić.
No ale, wróćmy do Marty. Marta też opowiadała o swoim eksperymencie w swoim ogrodzie, który bardzo mi się podoba i który nawiązuje właśnie do koncepcji permakulturowych czy miyawakiego, a wykonała go intuicyjnie. Otóż rozmawialiśmy o kompostach i o tym, co robić z materiałem takim organicznym, że można te gałęzie sobie pociąć, można zrobić z tego taki fajny czas z dziećmi, kiedy się na przykład jakieś tam gałęzie wynikające z serwisu ogrodu, właśnie będzie sortować mniejsze kawałki, później można robić jakieś ognicho. W Krakowie wolno robić ognisko, jeżeli to jest palenisko odcięte od gruntu, nie można na gruncie czy nie można w kominkach stałych, wymurowanych, ale można palić ognisko właśnie w takiej misie na przykład. Więc te gałęzie można palić albo można też wykorzystywać je w kompoście i na ten kompost zawsze trzeba mieć dosyć dużo miejsca. I tutaj właśnie Marta opowiadała o swoim ogrodzie, w którym miała taką część, powiedzmy właśnie podmokłej łąki, no i przez lata wyrzucała tam w tą łąkę po prostu wszystko to, co powstawało czy z plewienia, czy właśnie z przycinania, jakiś właśnie gałęzie i jakieś chwasty, zupełnie się po prostu nie przejmując tym, co tam ląduje i to wszystko razem stworzyło taką fajną warstwę, właśnie materii organicznej. Na skraju posadziła rabatę bylinową, aż w pewnym momencie tego materiału było tam tyle, że też ten teren się podniósł, skoro się podniósł, no to właśnie się osuszył. Z drugiej strony, właśnie przez materię był trzymający wodę, więc posadziła, tam rośliny bylinowe, zaściółkowała to kartonem, żeby chwasty nie rosły, żeby zdusić to, co tam wyrastało, No i on się osiągnęła fantastyczny efekt właśnie takiej łąki, która rosła, łąki, rabaty bylinowej, która rosła znacznie szybciej. Jak zobaczyła ten efekt, no to zaczęła wykorzystywać go też w innych częściach ogrodu i doceniać tą właśnie materię organiczną, ten kompost, który może powstać w kompostowni, ale może też powstać po prostu w tym miejscu, tak że możemy stworzyć taki areał, na które wyrzucamy po prostu różne materiały, tamten kompost się po prostu robi i później wprost na nim zakładać rabaty. Oczywiście, na pewno przekopując ją. Marta też wykorzystuje kompost przy zakładaniu trawników, mówi, że niekoniecznie dorzuca piasku, ale właśnie warstwowo dorzuca takiej fajne ziemi urodzajnej, ogrodowej, kompostowej i przekopuje to gryzie glebogryzarką i przekopuje też przy mniejszych ogrodach, ręcznie, żeby poprawić te warunki. Szczególnie głęboko robi to przy rabatach bylinowych, bo wie, jaki to właśnie przynosi efekt, że to wszystko rośnie szybciej, że to lepiej trzyma wodę. Natomiast wykonuje to też przy trawnikach.
No o trawnikach też rozmawialiśmy, że jednym z takich podstawowych zaleceń, które Marta sugeruje, jest pilnowanie spadków, żeby ta woda po prostu nie stała. Natomiast też wykorzystuje trawnik i też się z tym zgadzam, w pewnych momentach roku, tak jak teraz, jest zima, jesień, więcej tych opadów, jako po prostu miejsce odprowadzenia wody. No i oczywiście lepiej jest, żeby ta woda zeszła na trawnik w jakieś wybrane, zaplanowane, obniżone miejsca, ponieważ i tak w tej części sezonu nie będziemy tam wchodzić i nie będziemy z tego korzystać. A lepiej, żeby ta woda, się znalazła na trawniku, niż żeby się znalazła na rabatach, gdzie po prostu zagniją nam rośliny wartościowe, która posadziliśmy tam dla ozdoby.
To, co jeszcze bym chciał ci przywołać z doświadczeń Marty i co bardzo mi się podoba, to jest to, że jest przeciwna włókninie, co jest absolutnie zrozumiałe, ponieważ w rabatach bylinowych, które mają rozrastać, się naturalnie, przez rozłogi, no to po prostu włóknina nie ma żadnego zastosowania. Zresztą Marta z taką uważnością dba o glebę, o podłoże, w którym te rośliny rosną, więc włóknina też sprawia, że ta gleba po prostu ugniata się i jest niedobra, także walczy z ogrodami. Opowiadała o przypadku, w którym klient bardzo chciał włókninę, ale nie zgodziła się i udało się jego przekonać. Wyjaśniła, że pierwsze jeden, dwa sezony będzie więcej pracy, ale że to jednak będzie lepszy dla ogrodu. I klient się zgodził, poprosił o rezerwację terminu na to, żeby właśnie zadbała o ten ogród na wiosnę, no i udało się. Ale też przyznaje, że chociaż wykonuje tą pracę edukacyjną, z poświęceniem i tłumaczy tym klientom, jak ważne są pewne rozwiązania, no to powiedzmy, udaje się jej przekonać tak w 50% przypadków takich ludzi, którzy mają po prostu swój pomysł. Natomiast raczej ma szczęście do takich klientów, którzy poważnie podchodzą do ogrodu, którzy chcą jej słuchać. No i to jest właśnie to, że przez te lata pracy jako zawodowiec, cierpliwie wykonując swoje zadania, trzymając się konsekwentnie swoje szkoły, swoich przekonań i tego, co uważa, że jest naprawdę wartościowe, co chce promować, wyrobiła sobie i taką markę, i takie też wewnętrzne nastawienie, taką postawę, która jest odczuwalna dla innych. Taki luz, że nie musi przyjmować każdego klienta, ale też po prostu wie, że nie należy przyjmować każdego klienta, że jeżeli przyjmiesz klienta, który po prostu lubi inne rzeczy niż projektant, no to nie wyjdzie z tego nic dobrego, że lepiej jest zrezygnować.
To te trzy wartości, które Marta wyznaje i wskazuje jako fundament swojej pracy. To mówi, że z jednej strony ogród musi mieć wspaniałą szatę roślinną, także ogród bez roślin nie jest w ogóle ogrodem. Po drugie, że musi być ergonomiczny i funkcjonalny, jest dla niej szalenie ważne, jest praktykiem ogrodnictwa, więc dlaczego miała wytworzyć ogród, który będzie później niewygodny? W dbaniu czy w korzystaniu. No i po trzecie musi być to ogród ładny, a to ładne jest już szalenie subiektywne i nie dla każdego znaczy to samo. I są ogrody, które jej się podobają i dobiera sobie tak klientów, żeby im też się podobały te ogrody i nie przyjmuje klientów, którzy jednak wolą inny ogród, którzy zmuszaliby ją do robienia rzeczy, które jej by się nie podobały i w których musiałaby się w jakiś sposób naginać, no bo to po prostu nie wyjdzie.
Co jeszcze mogę ci powiedzieć z takich wartościowych rad czy inspiracji, która Marta mi przynosi.. Na pewno niezwykłe jest to, jak wykorzystuje rośliny kwitnące, bylinowe, cebulowe, cebulowych podkreśla wartość, szczególnie właśnie na wiosnę, kiedy w ogrodzie niewiele się dzieje. Tak w marcu, kwietniu to wszystko jeszcze wygląda smutnie, więc stosuje rośliny cebulowe wyrastające gdzieś na przykład pomiędzy trawami, które wzrastają później. Można nimi ogarnąć właśnie te puste miejsca, są taką zapowiedzią wiosny. Z drugiej strony bardzo poleca oczary, chętnie je stosuje, ponieważ dają taką właśnie iskrę nadziei, że ta wiosna faktycznie przychodzi, w czasie, kiedy jeszcze jesteśmy mocno zmęczeni zimą, nie możemy się doczekać. Poleca też bardzo wiśnie kojou no mai, która kwitnie bardzo wcześnie, jeszcze przed rozwojem liści, jest taka bardzo efektowna zarówno w kwitnieniu, jak i w tym stanie bezlistnym, bo ma ciekawe pędy, zresztą przebarwia się też fantastycznie na czerwono jesienią, także taka roślina-petarda. Zresztą oczar też się przepięknie przebarwia. Z innych roślin, które poleca bardzo i opowiadała mi o nich z niesamowitą pasją, to są piwonie, piwonie itoh, które są pomieszaniem piwonii drzewiastych z piwoniami bylinowymi, rosną na taką wysokość metra półtorej, bardzo długo się trzymają, są bardzo atrakcyjne. W przeciwieństwie do piwonii bylinowych, które potrafią po deszczach gdzieś tam złapać grzyba, będą oklapnięte, trzeba je w sierpniu już pościnać, no to te itohy wytrzymują długo i są sztywne i są fajne. Są dość drogie, ale Marta podkreśla, że warte swojej ceny. Najpopularniejsza barcelo, którą się pierwszą zainspirowała, ściągała do Polski i jeszcze kupowała gdzieś na targach ogrodniczych Chelsea flower show, na które jeździła przez wiele lat, żółta. Natomiast teraz jest ich już bardzo dużo i poleca, żeby je stosować w rabatach, ponieważ wprowadzają taką wyższą strukturę i dają dużo radości. A nie wymagają dużo uwagi, bo można wiosną tylko pozwolić sobie na cięcie sanitarne, chociaż można też przeciąć je przy ziemi. No to roślina, która nadaje się przede wszystkim do słońca.
No i to jest właśnie to, co Martę wyróżnia, że o roślinach, tej swojej pasji do roślin mogłaby opowiadać długo. No zachwyca się tymi roślinami, ciągle szuka jakiś nowinek. Myślę, że warto, żebym też wspomniał, że przez lata współtworzyła taki portal Tabaza, który integrował pasjonatów ogrodów, właścicieli ogrodów, którzy też wymieniali się roślinami. Razem z innymi użytkownikami tego portalu, forum internetowego właśnie organizowała te wyjazdy zagraniczne po angielskich ogrodach. Byłem na jednym takim wyjeździe z tymi pasjonatami. Co mogę powiedzieć? Świry, w pozytywnym sensie świry. Oni pojechali tam z wielkimi, pustymi walizkami. Pamiętam, Przemek Godlewski też i no zatrzymywaliśmy się co róż w jakimś ogrodzie, a co drugie miejsce, w którym zatrzymaliśmy, to była szkółka i oni kupowali te niezwykłe odmiany, piszcząc i ciesząc się, jakie to tam niezwykłe rośliny są. Pakowali je później w folię strecz i przewozili tutaj do Polski, później to rozmnażali, wymieniali się tymi roślinami, kto tam rozmnożył jedno, ktoś inny, drugie, jeździli po tych swoich ogrodach. Nie wiem, na ile to Towarzystwo jeszcze jest aktywne, tak jak wszedłem na stronę Tabazy, no to widzę, że tam jeszcze dzieją się jakieś historie. Natomiast no ta pasja Marty jest żywa, jest prawdziwa, jest skoncentrowana też na tym właśnie świecie roślin, na tym, jak one się zmieniają, co się z nimi dzieje i jak można wydobyć z nich piękno? Jak można skorzystać z tego piękna? I to jest coś, co podziwiam i ile razy z Martą rozmawiamy, tyle razy z przyjemnością słucham o tym, co ją inspiruje.
Tobie polecam, żebyś wszedł na bloga Marty, ponieważ jest tam kilkaset wpisów będących chronologicznym zapisem pasji, rozwoju, pasji i ścieżki zawodowej Marty. Najróżniejszych inspiracji ogrodowych, no właśnie okraszonych wspaniałymi zdjęciami, czy to opisów poszczególnych roślin, jakiś odmian, czy to opisów ogrodów, które Marta odwiedzała, ogrodów w różnych porach roku, czy właśnie inspiracji, czy też ogrodów Marty i jej portfolio. Także warto śledzić, warto też śledzić Instagrama, na którym Marta pokazuje swoje bieżące inspiracje i warto zainspirować się przykładem Marty, będąc szczególnie na początku swojej drogi, początku swojej przygody z ogrodami, z ogrodnictwem. Marta też kiedyś nie znała się na roślinach, a dzisiaj jest cenionym przeze mnie bardzo ekspertem od roślin, szczególnie roślin bylinowych, od szaty roślinnej.
Więc jeżeli czujesz bakcyla, jeżeli czujesz, że cię to ciągnie, to idź w ślady Marty. Odwiedzaj ogrody, obserwuj, jak one rosną, znajdź się swoją fascynację i pogłębiaj tę wiedzę, bo jest to wspaniałe, szlachetne zajęcie, które przynosi mnóstwo satysfakcji i pozwala żyć z takimi dobrymi wartościami, którą jedną z najlepszych jest właśnie pokora wobec świata natury, świata zewnętrznego, na który nie mamy wpływu. Staramy się tutaj jako ogrodnicy osiągnąć jak najwięcej, ale operujemy z życiem, a życie jest kapryśne, pogoda jest kapryśna i musimy się godzić na to, że nie wszystko nam się udaje. Ale staramy się, nie ustępujemy w tym, żeby wykonywać swoją pracę najlepiej, jak tylko potrafimy. Ja się cieszę, że mam takiego zawodowca w swoich kontaktach, że możemy wymieniać się swoimi doświadczeniami. Zawsze mogę zadzwonić do Marty i zadać jej proste, precyzyjne pytanie, chociaż czasami ta rozmowa przekształca się w godzinną pogaduchę albo dłuższą, ale zawsze wartościową.
No i tobie polecam rozwój w dziedzinie ogrodnictwa. Dziękuję ci za uwagę dzisiaj. Zapraszam cię do wysłuchania kolejnej gawędy, wszystkiego dobrego.
Jesteś projektantem?
Cenisz nasze merytoryczne publikacje? Zapraszamy Cię do wspólnego rozwoju, biznesu i integracji.
Jesteś właścicielem działki?
Szukasz wsparcia przy aranżacji ogrodu?
Zajmujemy się kompleksowo procesem projektowo – wykonawczym. Wypróbuj możliwości naszego zespołu.
Szukasz czegoś innego?