23 09 Gawęda o mistrzu Szumilasie [Gawędy Ogrodnicze]
22 września 2023Jak wzmocnić więzi ze współpracownikami dzięki wnętrzom ogrodowym przy firmie?
30 października 2023Gawęda o marzeniu które właśnie spełniam, będącym częścią większego marzenia które realizuje od lat. Jak sobie wyobrażam Doskonałość w procesie budowlanym ogrodu? Dlaczego poszukuję do ekipy wikingów? I skąd to wszystko się we mnie wzięło?
Dziesiąty odcinek audycji Gawędy Ogrodnicze
Posłuchaj na swoim playerze:
Przejdź do podstrony podcastu:
Transkrypcja podcastu
Kiedy pierwszy raz pojechałem do Anglii, a był to wyjazd stricte związany z turystyką ogrodową, pojechałem w takim celu, żeby zwiedzać ogrody, nie mogłem wyjść z podziwu, jak to jest wszystko poukładane, jak to jest stworzone, jak oni ogarniają swoją przestrzeń zewnętrzną, ile uwagi przykładają do detalu, do zieleni, do stworzenia pięknego otoczenia swojego życia. Wszędzie robiłem zdjęcia, fotografowałem absolutnie wszystko, właziłem ludziom na podwórka i robiłem zdjęcia, przeniosłem stamtąd jakieś hektotony fotografii. Następnym razem, kiedy pojechałem, robiłem już trochę mniej zdjęć, ale nadal rozmyślnie, ucząc się i wyciągając najlepsze wzorce, patrząc jak oni to robią, dlaczego oni robią to tak, że im działa, a u nas na przykład nie działa, jakie stosują rozwiązania, obrzeża drewniane, murki suche o bardzo dużej wysokości, ciekawe pomysły na odpływy i gospodarkę wodą deszczową.
To wszystko było dla mnie szalenie inspirujące i edukujące. To może jest taki nagół, jakiś rodzaj addiction, choroby, że po prostu czuję, że muszę się uczyć, muszę się rozwijać i muszę stawać się lepszy, ale za każdym razem, kiedy jeździłem stąd, tam czy gdzieś indziej do Holandii, do Niemiec, do Francji, zawsze ucząc się i patrząc jak oni robią ogrody. Do Anglii szczególnie, bo oni robią je jednak najdłużej, mają w tym największe doświadczenie, zawsze starałem się przewozić jak najwięcej tego kapitału. A tutaj na miejscu z kolei dzielić się z innymi, bo to jest marzenie, które jest we mnie żywe od dawna i które realizuję każdą swoją aktywnością.
Żeby ten kraj, w którym żyję był piękniejszy. No mnie to po prostu drażni, kiedy patrzę na otoczenie, w którym żyję i widzę syf, i widzę dziadostwo. Widzę rzeczy przygotowane niesolidnie, rozsypujące się po roku, dwóch czy pięciu. A jak się okazuje, mamy w Polsce jedne z najtrudniejszych warunków klimatycznych w ogóle w skali grobu, ponieważ mamy bardzo wysokie amplitudy temperatur sięgające .. stopni w ciągu roku i równocześnie bardzo wysoką wilgotność, która penetruje, rzeczy się rozszerzają, wilgoć tam wchodzi i w zimie zamarza, rozsadza i to wszystko niszczeje, więc potrzebujemy bardzo mocnych rozwiązań. Wiele z tych, które podglądam w Anglii absolutnie się u nas nie nadają, ponieważ oni mają wysoką wilgotność w ciągu roku, ale jednak nie mają takich niskich temperatur, więc nie mają tej siły rozsadzającej, niszczącej. No ale mają fantastyczne doświadczenia, bo robią ogrody od 500 lat w innych miejscach i dłużej. Odwiedzałem właśnie takie miejsca, które są kilkaset lat utrzymywane w przepięknym stanie przez National Trust albo przez jakieś inne charity, które zostały powołane tylko do tego celu, jakąś fundację rodziny, która jest właścicielami danego majątku i ten ogród utrzymuje razem z zabytkiem w pięknym stanie, ponieważ oni dbają o swoje dziedzictwo, dbają o nie długoterminowo i czerpią z tego dziedzictwa. Do tych ogrodów faktycznie przyjeżdżają ludzie i oglądają je.
To wszystko było dla mnie tak szalenie inspirujące, że zamarzyło mi się, żeby u nas było też tak, żeby to przywieźć tutaj, żeby pokazać innym. Ale problem jest taki, że Polacy nie przywożą ze swoich wojaży tego typu inspiracji, nie robią tego przynajmniej masowo. Jako jednostki nieliczne, które poznaję, spotykam, z którymi się przyjaźnię, które podziwiam, tak, oczywiście tak, natomiast jeździmy, oglądamy ten piękny świat na zachodzie, w Egipcie i wracamy, opijemy się tam w All Inclusive i wracamy. Nie przywozimy tego zadbania, tej kultury opieki nad swoim otoczeniem.
No, ale ja przywiozłem i założyłem Organizację Ogrodów Polskich, która tym właśnie ma się zajmować, czyli dawaniem wzoru, pokazywaniem, jak może być i zapewnianiem Polsce pięknego anturażu, pięknego otoczenia życia dla przyszłych pokoleń. No bo co będę w stanie co będę w stanie zrealizować w swoim pokoleniu? Przede wszystkim zacząć. Marzę mi się, żeby założyć jeden ogród pokazowy, w którym będę mógł pokazać jak najwięcej edukujących historii. No kilka takich ogrodów mam za sobą w ramach Organizacji Ogrodów Polskich, też oczywiście, ale są to małe przestrzenie, które działają na małą skalę. Natomiast mam na myśli coś, coś naprawdę spektakularnego, co oczywiście się wydarzy pewnie bardziej u schyłku mojego życia. Natomiast w Anglii takich ogrodów, w których można się uczyć i inspirować jest setki, więc zobaczymy jak będzie.
Takich miejsc w Polsce już trochę też jest, prywatnych ogrodów, które można zwiedzać. Mniej niż pięćdziesiąt, więc to nie jest jakaś zatrważająca liczba. Nie wszystkie są też skoncentrowane na edukacji, a po prostu na byciu pięknymi miejscami, które można odwiedzić za bilety lub nie. Ogródka piastów, który odwiedzam raz w roku i z przyjemnością patrzę jak rośliny się zmieniają od ponad dekady.
I staram się czerpać z tych wzorców, uczyć się z nich. Tym bardziej, że jest to proces długotrwały, dlatego, że ogrodnictwo jest sztuką cierpliwości. Rośliny rosną w swoim tempie. Oczywiście można to przyspieszać, ale nie bardzo. Więc to jest marzenie i to jest cel Organizacji Ogrodów Polskich, aby pokazać piękny, inspirujący przykład tutaj, na miejscu, żeby nie trzeba było wyjeżdżać za granicę, ponieważ za granicą to nie działa, ale pokazać go tutaj, zapraszać do niego zawodowców, zapraszać osoby, które mogą mieć wpływ na wygląd, na rzeczywistość polskiego krajobrazu w skali mikro, czyli ogrodów i w skali makro. A uważam, że trzeba działać w skali mikro, dlatego, że to suma jednostek, to edukacja społeczeństwa i dbałość każdego. To, że idąc ulicą podniesiesz papierek i wyrzucisz go do kosza i to, że spojrzysz na swoją działkę krytycznym okiem i założysz trawnik zamiast jakiejś no, czy łąkę kwietną dzisiaj, bo może niekoniecznie dzisiaj trawnik jest synonimem dobrego gospodarowania działką, ale to zadbasz o tą przestrzeń, świadomie i wyedukowany. I czy będzie Ci przeszkadzać, że w chodniku jest dziura i jako obywatel zadbasz? No, to są wszystko takie szczegóły.
Właśnie każdy z nas może być bohaterem swojej własnej, lokalnej rzeczywistości i zadbać o nią. Albo swoim bezpośrednim działaniem, albo mając wpływ. Ale żeby zadbać, żeby mieć motywację, no to może zrobić to na dwa sposoby. No, albo może się przestraszyć, albo może zostać zainspirowany. Straszenie innych to nie jest moja ścieżka. No, nie przepadam jednak taką metodą. Próbowałem jako lider, ale to jest nieprzyjemna i krótka droga. Wolę inspirować. ód zawsze wolę inspirować. Więc pokazuję te wzorce. Uczę się od tych wzorców.
No i takim wzorcem, o którym dzisiaj chcę Ci opowiedzieć, do którego zbieram się już od kilkunastu lat, jest wzorcowa ekipa ogrodnicza. Moim obecnym celem, na który przeznaczyłem najbliższe półtorej roku, a może już od jakiegoś czasu to robię, a więc cały rok 2024 na pewno. Pewnie i dłużej, ale rozpisałem sobie szczegółowo plan. Jest stworzenie najlepszej ekipy kompleksowo zakładającej ogrody w Polsce, takiej, którą inni będą brać za wzór do naśladowania.
Mój tata założył przepiękny, nieprzeciętny ogród na Kieleckiej Wsi. Był pionierem, którego ludzie naśladowali. Podobnie jak jego tata, który jako pierwszy zakładał elektryfikację, korzystał z maszyn, na początku się z niego śmiali, a później oczywiście wieś szła za tą nowoczesnością. Wychowywałem się w takim otoczeniu i od dziecka czułem, że moje powołanie to służba ekskluzywnemu pięknu. Takie miałem wyobrażenie, że chcę sprzedawać jachty, a nie chleb. I wytyczanie kierunków dla innych. Wychowałem się w zachwycającym ogrodzie, otoczonym dzikimi zagajnikami. Nasiąkłem miłością do natury, ale też przywiązany do kultury pracy i świadomy możliwości sprawczych człowieka, który jest pionierem.
Taki jest mój korzeń i na nim buduje swoje marzenie. Przecieram w Jakub Gardner Team drogę do doskonałości. Staramy się wszystko robić najporządniej jak potrafimy. To nie jest wcale trudne. Po prostu każda decyzja, przed jaką stoisz, zastanawiasz się, jak masz to zrobić. Przychodzą do Ciebie pracownicy i pytają: Jakub, co robimy? I po prostu pytasz się: Co w tej sytuacji byłoby najlepsze? Jaka decyzja jest najmądrzejsza? Jak można to zrobić najlepiej i najporządniej jak tylko się da? Nie wiem – dzwonię, pytam. Jestem kontaktowy i żyję z poczuciem misji. Mam więc dużo ludzi, u których mogę spytać, jak oni to robią.
Dowiaduję się, po czym zaczynamy tak robić. Udaje się albo się mniej udaje. Wtedy się czegoś uczymy i powielamy te dobre praktyki. Ta metoda sprawdza się doskonale, dlatego, że nie trzeba po tym poprawiać.
Przede wszystkim służymy człowiekowi. Właścicielowi ogrody prywatnego. I od jego potrzeb zaczyna się proces twórczy. Więc tam też zaczyna się ta porządność. Na pierwszym miejscu człowiek – przeprowadzamy z nim, jeśli my realizujemy projekt, szczegółową ankietę.
Przepytujemy go o wszystkie jego pragnienia i potrzeby wszystkich użytkowników tego przyszłego ogrodu. A później staramy się pozlepiać to w taką układankę, jak z puzzli, które będą pasować do siebie razem pięknie i konsultując to razem z tym klientem, tworząc taką koncepcję zagospodarowania działki, która będzie odpowiadać na te wszystkie potrzeby, która to poukłada. Rozwiąże zagadkę, jak można zrobić to najlepiej. Więc jest to piękny, dociekliwy proces twórczy, który również opiera się na takim właśnie założeniu. Jak można to zrobić najlepiej? Jak można to zrobić najprościej? Bo less is more, czyli mniej znaczy więcej. Jak można użyć najmniej środków i najmniej wysiłku, żeby osiągnąć ten efekt zaspokajający wszystkie oczekiwania i odpowiadający na wszystkie warunki lokalne, na konteksty związane z otoczeniem tego ogrodu.
I projektujemy taką przestrzeń życia, która w naszym odczuciu będzie piękna, mądrze urządzona i w której będzie się żyło komfortowo. Najlepsza w tych wszystkich trzech kategoriach. Piękna, mądra i komfortowa.
No i potem wykonujemy. Wykonujemy to z największą starannością i wysoką uważnością na detal, ponieważ detal cieszy. Ja mam takie oko, że po prostu wchodzę gdzieś i od razu widzę niedoskonałości. No widzę, że tam jest krzywo, widzę, że tam jest urypane, widzę, że tam się coś ups spaprało. I mnie to po prostu drażni. No mnie to wkurza. Więc chcę tak to wykonywać, żeby to było no jak najśliczniejsze. A to ten detal, to właśnie to ostre zbiegnięcie się różnych materiałów schodzących się tam w jeden punkt, prawda. To te narożniki, to te płaskie, czyste nawierzchnie, to te długie linie jak od linijki. To one sprawiają, że jest ten efekt wow, jest to taka żyleta, tak jak patrzymy na zdjęcie, jedno jest rozmazane, a drugie jest ostre. O, to jest fajne, to ostre jest fajne, tak. No to to jest właśnie ten detal, który robi wrażenie. A chcemy, żeby przestrzeń robiła na nas wrażenie. Chcemy wchodzić i żeby to zapierało dech, tak. Oczywiście, że możemy się godzić na przeciętność, możemy patrzeć na to i mówić okej, fajnie, w porządku i po prostu żyć sobie w tej przestrzeni. Ale możemy też wchodzić i być zachwyceni. Możemy za każdym razem wchodzić do swojego ogrodu i mówić wow, jak tutaj jest zajebiście. Właśnie taki efekt mnie interesuje.
No więc detal, tak. No i oczywiście ten detal, ale już bardziej procesu twórczego, czy materiału, z którego to jest wykonane, no musi być taki, aby te rozwiązania, które zastosujemy służyły długo w polskich warunkach pogodowych, o czym Ci mówiłem, że one są szczególnie trudne. Więc też poszukujemy na całym świecie najlepszych dostawców.
Sprawdzamy ich głęboko, aby mieć gwarancję, że użyte produkty spełniają swoje zadania. Oczywiście ten świat zaczynamy od najbliższego otoczenia, żeby jak najmniej dowozić, no bo to też nie o to chodzi, żeby z drugiego końca świata przywozić jakieś materiały, które będą wyglądać zupełnie egzotycznie i niepotrzebnie, jeżeli na miejscu mamy coś lepszego, bo to też jest część tego najporządniej, żeby korzystać z materiałów lokalnych. Ale no Polska jest, tak jak Ci mówiłem, miejscem o ograniczonym potencjale inspirowania. Mamy wspaniałe talenty jako naród i mnóstwo dzieł twórczych, ale jeśli chodzi o sztukę ogrodową, sztukę gospodarowania przestrzenią zewnętrzną, no to nie osiągnęliśmy tutaj jakichś zatrważających poziomów. Więc te błyskotki ogrodowe, te sprzęty do urządzania ogrodu, które już mają detal, bo są systemowo przygotowane w po raz setny, tysięczny, milionowy przez jakichś producentów, no to często ściągamy z zagranicy, bo one są po prostu świetne, tak? Ja mówię perełki i z tych perełek właśnie przefiltrowanych przez oko projektanta, ale też przez oko wykonawcy, przez oko użytkownika, zrobiliśmy kolekcję, którą nazwaliśmy Viven Garden, która jest takim narzędziem w procesie twórczym. Narzędziem dla projektanta pod hasłem: nie musisz już szukać, nie musisz już tego weryfikować. Bo my od dwudziestu lat to robimy, bo ja jeżdżę po świecie i patrzę jak to wygląda, sprawdzam i rozmawiam z ludźmi, pytam się jak to działa długoterminowo, patrzę co kupują moi klienci albo po prostu inne osoby, jestem ciekawy, więc się po prostu dowiaduję i poznaję tych wszystkich producentów. Zresztą no taki mam też tryb pracy, że może to też jest znowu jakaś jakaś ułomność umysłowa, ale po prostu momentami wręcz kompulsywnie chcę katalogować rzeczywistość tą ogrodową oczywiście. Więc jak się dowiaduję o jakimś nowym producencie nie wiem, z Hiszpanii, z Niemiec, Włoch albo Polski, o którym nie słyszałem, no to dawaj, wpisuję go od razu na listę i wysyłam do zespołu, proszę mi tutaj pozyskać warunki handlowe, zebrać wszystkie informacje techniczne, bo ja się chcę w to wgryźć, chcę się dowiedzieć jak to działa i co to w ogóle jest i czy to może być lepsze od tych rzeczy, które mamy teraz. Więc no to jest ta dbałość o detal i o to, żeby to wszystko służyło, tak i żeby służyło wizualnie i dawało ten efekt wow, którego nie trzeba będzie tutaj rzeźbić w warunkach prototypowych naszych za pomocą jakichś maszyn i zdolnych ludzi, bo to też jest drogie, ale żeby można było wykorzystać coś, co już zostało przygotowane, jakiś gotowy klocek lego.
No i to jest to jest ten element doskonałości, który przeniosłem w nasze marki handlowe, tak, czyli Viven Garden, jako kolekcja tych sprzętów i Galeria Ogrodowa, która jest katalogiem roślin, czyli znowu wyselekcjonowaną kolekcją drzew i krzewów, które ja od lat stosuję i praktykowałem w swoich doświadczeniach, ale też bazując na doświadczeniach szkółkarzy, czy właścicieli ogrodów. Które z tych roślin są po prostu najlepsze, które są żelazne, które się sprawdzają? No bo to nie jest sztuka, żeby podążać za trendami i wymyślać sobie kolejną odmianę sosny na pieńku, bo to po prostu robi straszne zamieszanie w rzeczywistości, tak, trudno jest tym operować. Jeżeli projektant wybiera roślinę, którą widział niedawno na jakiejś fecie, na targach, czy w szkółce i która ma fajną, oryginalną nazwę, jest opatentowana i wpisuje ją w projekt i ten projekt jest realizowany później przez jakiegoś wykonawcę, to tej rośliny często się nie da kupić, no bo ona jest tak mało popularna, dlatego ja wychodzę z założenia, że lepiej jest projektować pewnymi kategoriami. Wolę napisać proszę mi to posadzić klona szypułkowego kolumnę zieloną, a niekoniecznie specyfikować, że ma być to fastigiata albo zeland, albo fastigiata castle. No chyba, że z jakiegoś powodu szczególnie zależy mi na tej konkretnej odmianie albo tworzymy ogród kolekcjonerski oczywiście. Ale ułatwiać życie pod tym względem, pod takim kątem praktycznym, no bo to też wykonanie czegoś najlepiej, to jest pozwolenie, żeby to się wydarzyło, to jest pomoc tej sprawczości i skuteczności, bo to też nie chodzi o to przecież, żeby jeździć po całej Polsce i szukać tej jednej jedynej rośliny, czy do Niemiec, czy do Holandii, bo projektant akurat wymyślił, że musi być ten, jeśli musi, to dobra, no to musi, to są jakieś powody, ale jeśli nie musi, bo może nie musi, no to może można się posłużyć jakimś uniwersaliem, ponieważ taka jest kolejność, człowiek – natura – inżynieria, to są nasze ośrodki skupienia, to są nasze punkty wyjścia i powrotu w tym wszystkim, co robimy, projektowo, wykonawczo i handlowo. Człowiek jest na pierwszym miejscu i jego interes, a szczególnie w ostatnich czasach jego interes jest taki, żeby to było ekonomiczne, żeby to wszystko było zrobione w przystępnych cenach, ponieważ jest kryzys i tej kasy się po prostu nie przelewa.
No i tak, Jakub Gardner Team i wszystko to, co robię, znaczy dla mnie nie mniej, niż doskonale, taką mam maksymę. Czerpie od najlepszych i oddaję dalej, albo w formie rezultatu, albo w formie wzoru. I teraz, kiedy po dekadzie przerwy od swoich własnych ekip, skupieniu na projektowaniu i na handlu właśnie, wracam do wykonawstwa, to mam takie marzenie, żeby być wzorcem, od którego można się uczyć, jak najlepiej robić ogrody w Polsce.
A mam już z tym niemałe doświadczenia, ponieważ tak właśnie zacząłem swoją przygodę z ogrodnictwem. Z jednej strony w dzieciństwie obserwowałem proces twórczy, którego dokonywał mój tata, który zakładał ogród na około hektarowej działce i kosił tam zagajniki, budował staw, tworzył trawniki i właśnie zakładał kolekcje roślin, które mu się podobały, które przez całe swoje życie, już 40 lat, obserwuję. Jak rośnie, co się w tym ogrodzie sprawdza, a co się nie sprawdza. A kiedy byłem w klasie maturalnej, zaproponowałem mojemu tacie, który skończył wtedy swoją poprzednią działalność, żebyśmy robili ogrody, a on to też robił doskokowo, doraźnie. Mówię, tato, róbmy te ogrody na stałe i tak to się zaczęło.
I zaczęliśmy robić najpierw ogrody prywatne i ludzie byli zachwyceni, dlatego, że robiliśmy to najporządniej jak potrafiliśmy i dbaliśmy o ten detal właśnie, o takie drobne rzeczy, na przykład na koniec każdego dnia sprzątaliśmy budowę. Ze wszystkiego, z naszych śmieci, ale też ze śmieci innych ekip, także budowa po naszym wyjściu, między tam popołudniową godziną a rankiem, była śliczna, czysta, posprzątana. Wracaliśmy, prowadziliśmy swoje prace też czysto, żadnych petów rzucanych na ziemię, żadnych tam walających się śmieci, to wszystko poskładane i ludzie po prostu byli zachwyceni i bardzo szeroko nas polecali, a później poszliśmy w realizację dużych rzeczy. No mnie się zamarzyło, był w naszej rodzinnej miejscowości w Busku-Zdroju przetarg uruchomiony na budowę parku za Maskalisem, za taką rzeczką, która otacza dawny park zdrojowy. W Busku-Zdroju jest sanatorium Marconi, założone w XIX wieku i około 10 hektarowy park zdrojowy wokół niego. No i w tamtym czasie postanowiono dobudować drugą część parku. Ten projekt już długo czekał w szufladzie i rozpisano przetarg i stanęliśmy do tego przetargu razem z lokalnymi firmami.
No i zaczęła się moja wielka przygoda z zamówieniami publicznymi, w które później poszliśmy mocno. W tym ogrodzie na powierzchni 10 hektarów było do zrobienia prawie hektar alejek różnorodnych i z kostki granitowej, i brukowej, i płyt, i żwirowych. Była do posadzenia oczywiście potężna ilość roślin, drzew, krzewów, bylin i małej architektury.
No było to niesamowite wyzwanie, przy którym popełniłem jakąś sakramentską ilość błędów.
No ale trzeba było się na czymś uczyć. Park został zrobiony świetnie. Gorzej było z moją kieszenią na koniec, ale nie zauważałem tego, ponieważ robiliśmy tak dobrze, mieliśmy tyle roboty i było w ogóle bardzo dużo zleceń, że płynność była bardzo dobra i nie zauważaliśmy, że na tych zleceniach nie wychodzimy. Coś tak zbierało, zbierało, zbierało i po pięciu, sześciu latach działalności po prostu się zawaliło. Bardzo byliśmy skupieni na tym, żeby pracę wykonywać porządnie, co też często kończyło się kiepskim skutkiem finansowym, no bo kosztowało więcej. Okej, uczyliśmy się dużo, ale to była nauka właśnie z wysokim frezowym.
No i na koniec moją historię wykonawstwa wykonawstwa położył park w Łukowie, który robiliśmy też w konsorcjum z lokalnymi firmami i tam była taka historia, że park był zbudowany przy rzece. Przy rzece były wały, które były nieszczelne i co roku woda z rzeki wylewała i zalewała ten park, który stawał się tym samym zupełnie nieużytkowy i zrobiono projekt zagospodarowania tego parku, małą architekturę, jakieś tam budynki, które zresztą zostały zaplanowane na małych podwyższeniach. No ale nie zaproponowano żadnych rozwiązań melioracyjnych, czy zabrakło pieniędzy, czy wyobraźni, czy jakieś inne były powody, ale nie wzmocniono tego wału, więc zaczęliśmy robić ten ogród wiosną i jesienią, kiedy mieliśmy już go skończyć, rzeka wylała, jak się okazało, jak co roku. W parku na całej powierzchni 40-50 cm wody, no więc piszemy zgodnie z umową do burmistrza, że mamy siłę wyższą, wiz major, prac nie da się kontynuować, ale burmistrz miał w tym roku wybory, miał pieniądze unijne do wydania i nie zgodził się, powiedział, że mamy robić, mamy kary umowne i nie przesuwa terminu oddania prac.
No więc, co robić, no, wzywaliśmy komisję, mieliśmy papiery, pieczątki, ale burmistrz był nieugięty, więc robiliśmy. Chłopaki w woderach sadzili rośliny, krzewy to po prostu wciskali w mokry grunt jak w gąbkę. No, zrobiliśmy wszystko, co się dało, no ale jednej pracy ogrodowej zrobić się w takich warunkach nie da, a konkretnie jest to ściółkowanie korą, no bo kora pływa po wodzie. No, skończyliśmy pracę wiosną. Wiosną, gdzie kary umowne wynosiły około 2 tysięcy dziennie od tam września czy października, to się nazbierało tyle pieniędzy, że nie dość, że zjadło zupełnie jakiekolwiek zyski z tego kontraktu, to zjadło zupełnie wszystkie inne moje pieniądze. No i firma mi się wtedy zawaliła.
I przez rok byłem w totalnej depresji, odciąłem się od pracy, od w ogóle kontaktów. Nie pamiętam szczerze mówiąc, co ja wtedy robiłem. No, coś robiłem zawodowo, oczywiście kończyliśmy, zamykaliśmy to, ale… No, ale był to ciężki rok.
No, ale później wstałem, no, co robić? Póki żyjemy, żywcem nas nie wezmą, jak mawia mój Józek. Więc wstałem, otrzepałem kolana i wymyśliłem, że będę prowadził pracownię projektową. Też produkcja podłoży ogrodniczych, handel nawierzchniami ekologicznymi, no, dużo różnych rzeczy, ale generalnie do wykonawstwa się zraziłem, tak? Nauczyłem się mnóstwo przez te lata realizacji, ale miałem taki uraz, że nie chciałem tego w ogóle dotykać.
No i jakby dekadę później wróciłem, bo na Bieżanowie założyłem własnymi rękami swój pierwszy ogród pokazowy krakowski, stosując tam dużo różnych rozwiązań. Ale wróciłem też nie swoimi ekipami, bo byłem z tego bardzo zrażony, a na zasadzie generalnego wykonawcy.
No, tylko, że generalne wykonawstwo ma swoje poważne minusy, a to takie, że podwykonawca, co mi się nie mieściło w głowie, no bo przecież jeżeli zatrudniam kogoś, dałem mu zarobić setki tysięcy złotych i robimy już któryś ogród razem, no, ale on mi robi takie rzeczy, że dzwoni i mówi: Jakub, słuchaj, nie przyjadę dzisiaj do Ciebie, chociaż żeśmy się umówili, ale no, wiesz, jakiemuś tam ziutkowi coś obiecałem, muszę do niego jechać, także u Ciebie przerwa. I tyle. I dupie mnie ma. No i co mam zrobić? Nic nie zrobię, no.
Moi chłopcy nie zrobiliby mi czegoś takiego, no, bo przecież po prostu ja decyduję, gdzie jedziemy. A z podwykonawcami jest różnie, dlatego te roboty się rozwlekały. No, później jeden mi zrezygnował, no, to kaskadowo inni się przesuwali. Także na przykład kiepska pogoda sprawiała, że cały kalendarz prac się przesuwał. Za mało rzeczy było zależne ode mnie, więc taka naturalna konsekwencja. Myślałem o tym od lat, przekonywałem się wewnętrznie, że mogę po tym całym upadku z ekipami wykonawczymi. Zrobiliśmy próbę w zeszłym roku, która też nie do końca się udała, z projektem pod nazwą Terra Flora, ale no to marzenie zostało obudzone na nowo.
To marzenie, które wynikało z tylu porażek poniesionych wtedy w okresie wykonawczym i później w tym okresie projektowym i generalnego wykonawstwa i z takiego pragnienia, żeby zrobić to wreszcie dobrze, żeby odpowiedzieć na te wszystkie właśnie nieudane próby, żeby to robić najlepiej, doskonale, nie mniej niż doskonale. Właśnie tak chcę rzeczy robić, za które się zabieram. To wszystko było już rozbudzone, więc nie było innej opcji jak pod marką Jakub Gardner Team założyć swoje własne ekipy i here we are, tutaj jesteśmy.
Tworzę właśnie wzorcowe ekipy ogrodowe. Moim celem jest wypracowanie procesów, najlepszych procesów dla Polski z uwagi na trwałość i wydajność, ale też najlepszych z uwagi na różne typy robót, no bo inaczej się wykonuje pracę pod kątem inwestora prywatnego, a inaczej pod kątem zieleni publicznej. Wobec tego mam zamiar robić dużo różnych rzeczy, różnorodnych robót i uczyć się, wypracowywać te procesy. Chcę też korzystać z doświadczeń mistrzów, których znam i których dopiero znajdę. Więc poleć mi proszę Cię kogoś, od kogo warto się uczyć i przygotuję reportaż, taki jak o mistrzu Szumilasie. Możesz posłuchać moją poprzednią gawędę. Tak abyśmy wszyscy mogli stawać się lepsi, abyśmy mogli korzystać z tego dorobku, no bo nie ma go nigdzie indziej, nie ma go w książkach, nie ma go na uczelniach. On jest oczywiście rozproszony, ale jest tak rozproszony i nie ma takiego kontinuum edukacyjnego. A wiem co mówię, bo przecież studiowałem ogrodnictwo, sztukę ogrodową trzy razy, mam trzy indeksy i w końcu rzuciłem to wszystko w cholerę, ponieważ byłem tak nie usatysfakcjonowany tym poziomem i szereg lat później zrealizowałem dwuletni projekt Zderzenia z Rzeczywistością, gdzie właśnie zapraszałem ludzi, którzy mają doświadczenie praktyczne i od nich tę wiedzę wyciągałem, dzieliliśmy się. Możesz sobie to znaleźć na YouTubie Organizacji Ogrodów Polskich, te wykłady i wywiady z wiedzy praktycznej. Właśnie taką wiedzę trzeba wyciągnąć od mistrzów i o tym, jak konkretnie realizować te ogrody w Polsce, żeby się to działo najlepiej.
I z takiej wiedzy musimy czerpać, abyśmy się wszyscy mogli stawać lepsi i aby to nasze otoczenie w skali mikro i makro też stawało się lepsze. I musimy się dzielić z tą wiedzą. My, mam na myśli tutaj projektantów, wykonawców, twórców ogrodów, twórców zieleni. No bo od tego właśnie, czy będziemy się dzielić i wymieniać naszymi doświadczeniami zależy to, czy nasi koledzy, koleżanki, projektanci, młodzi, którzy będą nas zastępować, jak my będziemy się starzeć i odchodzić, będą to robić dobrze i oni zadbają o to, jak nasze dzieci i jak nasze wnuki będą żyły, więc taka jest konieczność. Nie ma żadnej wiedzy tajemnej, którą mamy trzymać przy sobie i zabierać się do ogrodu. To jest wszystko open source, ma być open source, mamy się tym dzielić, więc po to zakładam wzorcową ekipę ogrodniczą, idę w tą przygodę, dopilnowuję tego wszystkiego ręcznie, sam zapierdalam teraz i sprawdzam, czy to działa dobrze, czy to lepsze i wypracowuję te procesy i obserwuję to wszystko i sprawdzam wydajność, żeby się tym podzielić, żeby to oddać z powrotem, żeby to mogło przysłużyć się innym.
Więc jak już to wszystko pozbieram, no to w ramach Organizacji Ogrodów Polskich będziemy też z tego szkolić i będziemy przygotowywać zawodowców, żeby robili te ogrody właśnie tak, nie mniej niż doskonale, wynajdować najlepszych i pomagać tym najlepszym i być jeszcze lepszymi, bo taką właśnie mam misję wewnętrzną – nie mniej niż doskonale.
No dobrze, to Ci chciałem właśnie powiedzieć. Rekrutacja jest otwarta, na razie mamy jedną osobę na stałe i dużo pracowników dorywczych, ale generalnie szukam wikingów.
Taką stworzyłem koncepcję rekrutacyjną, że szukam wikingów i wikingrzek(?), no bo ta praca jednak wymaga takiej hardości, twardości, samozaparcia i wyobrażam sobie pewnej wojowniczości, co mi się kojarzy z wikingami, do których mam szczególną sympatię. Strasznie mi się ten serial podobał i postacie Ragnara i Lagerty, więc takiego wizjonera i takiej twardej, niezależnej kobiety i myślę, że te wartości, które tam były zaprezentowane, możemy też szukać w nas i odnajdywać skutecznie.
Więc szukam takich wojowniczych, dzielnych ludzi, którzy chcą robić rzeczy najporządniej jak tylko to możliwe i nie boją się niepogody i ciężkiej pracy, a trzeba tu pracować ciężko, no bo warunki są różne.
Ale efekt jest wart tego wysiłku, jest ważny, bo z tych małych przestrzeni, to często podkreśla Agnieszka Hubeny-Żukowska, właśnie z tych ogrodów prywatnych składa się ta klasa makro, ta powierzchnia ogrodów, powierzchnia zieleni, którą jest miasto, którą oddychamy, nie tylko z tych pojedynczych parków, ale właśnie z tych małych działek, którymi gospodaruje każdy z nas, więc taki chcemy dawać wzór. Takie chcemy zrobić wrażenie i inspirować innych, żeby też te swoje działeczki urządzali najlepiej jak potrafią, a przede wszystkim wspierać zawodowców, żeby oni to robili najlepiej jak potrafią, żeby się uczyli, no bo to oni odpowiadają za to, jak to się dzieje w większej skali, oni mają ten impakt, przełożenie na rzeczywistość, na swoich klientów.
No dobrze, to by było na tyle. Jeżeli znasz kogoś, kto chciałby robić ogrody i uczyć się i robić to super, to poinformuj go, że mamy rekrutację. Wymyśliłem sobie, że będziemy mieć taką ekipę, która się dobrze zmieści w aucie, myślę 3-4 osoby, więc mamy jeszcze parę wakatów, startujemy w Krakowie, no i jeździmy oczywiście po całej Polsce, tam gdzie jest fajne zlecenie, gdzie jest przygoda, gdzie możemy zrobić coś ciekawego.
Jeżeli jesteś z jakiejś części Polski, a chciałbyś z nami współpracować przy okazji jakichś zleceń, to też się odezwij, napisz, damy znać, jeżeli będziemy na miejscu, będziemy potrzebować większej ekipy, bo też robimy bardzo duże rzeczy, czasami wielohektarowe, więc wtedy po prostu organizuję ludzi do zrobienia jakiegoś zadania na hura!
No i tyle. Puszczę Ci coś z Siergieja Rachmaninowa, którego słuchałem ostatnio namiętnie.
Dawno nic nie puszczałem, a też utknąłem trochę w tym problemie. Chciałem puszczać Ledców, ale ciągle nie wiem i nikt nie wie, nie potrafi mi powiedzieć, jak mogę puszczać Led Zeppelin w swoim podcaście. Nie chcę puszczać tej muzyki wolne licencje, no bo po prostu jest mały wybór w tym, żeby oddać swój mood.
Chcę puszczać muzykę, która mi się podoba, chcę puszczać muzykę mistrzów, chce najlepszych. No ale mam tutaj taki utwór: Opus szósty, Už ty, niva moâ! Czyli tłumacząc na polski, och ty moje pole kukurydzy.
No to dziękuję Ci ślicznie za uwagę i nie ustawaj w wysiłkach, żeby stawać się lepszym. Przyszła jesień, jest dobry czas na to, żeby rozpakować sobie te wszystkie dobra, które nazbierałeś przez wiosnę, lato, przyjrzeć im się, w jakiś sposób zaaplikować do siebie, wykorzystać i wbudować. No ale to nie znaczy oczywiście, że robota się skończyła, tylko ubierać się trzeba cieplej. Kurczę, wczoraj był pierwszy przymrozek w Krakowie – 18-go października.
Mam dla Ciebie na tę okoliczność taką maksymę refleksji, która do mnie przyszła, że jak przychodzi ten depresyjny jesienny czas i Ci się nic nie chce, zaczynasz prokrastynować, to weź się zmuś i idź popracuj w ogrodzie. Od razu Ci przejdzie. Pograbaj sobie trochę liści albo posprzątaj tam śmieci nawianych z wiatrem, poprzecinaj jakieś rośliny, które trzeba o tej porze poprzecinać, jeszcze coś poprzesadzaj albo podziałaj sobie, poruszaj się. Od ruchu zawsze się człowiekowi robi lepiej, zwłaszcza na świeżym powietrzu.
Skończył się niedawno okres lęgowy ptaków. Można ciąć drzewa legalnie i kopać drzewa liściaste w szkółkach, więc jeżeli masz ochotę na jakieś naprawdę duże drzewo, to właśnie zaczął się sezon na to, można kupić taniej drzewa kopalne. Zresztą z dużych, naprawdę wielkich egzemplarzy, takich jakie przywozimy klientom tirami, no to w ogóle nie ma ich dostępnych w doniczkach. No to znaczy są oczywiście, ale jest znacznie mniejszy wybór od tych, które są dostępne w polu i które można wykopywać tylko i wyłącznie na jesień i do wiosny.
Dzięki raz jeszcze, wszystkiego dobrego, do usłyszenia następnym razem.
Jesteś projektantem?
Cenisz nasze merytoryczne publikacje? Zapraszamy Cię do wspólnego rozwoju, biznesu i integracji.
Jesteś właścicielem działki?
Szukasz wsparcia przy aranżacji ogrodu?
Zajmujemy się kompleksowo procesem projektowo – wykonawczym. Wypróbuj możliwości naszego zespołu.
Szukasz czegoś innego?