
Rośliny na podłoże gliniaste
4 listopada 2024
Zasady układania głazów i aranżacji z kamieni w ogrodach
8 grudnia 2024Przez 20 lat swojej pracy przy tworzeniu ogrodów jestem skoncentrowany na Doskonaleniu. Pogłębianiu wiedzy i rozumienia świata, szlifowaniu umiejętności aby projektować i wykonywać ogrody najlepiej jak to tylko możliwe.
A szczególnie frapuje mnie pytanie – Jaka jest najdoskonalsza możliwa forma ogrodu prywatnego?
Jakiś czas temu znalazłem odpowiedź. Zapraszam Cię do poznania jej.
23 odcinek audycji Gawędy Ogrodnicze
Posłuchaj na swoim playerze:
Przejdź do podstrony podcastu:
Transkrypcja podcastu
Cześć. Odkąd zajmuję się ogrodami, a zajmuję się nim już 20 lat, zadaję sobie pytanie, co to znaczy naprawdę dobry ogród. Jak założyć ogród, w którym człowiek będzie czuł się dobrze? Mam taką ścieżkę, którą idę, czy to w życiu prywatnym, czy zawodowym, że staram się robić wszystko najlepiej, jak potrafię. Chociaż jakoś przekornie życie, czy też moje decyzje życiowe w większości najpierw były złe i najpierw podążałem tymi niewłaściwymi ścieżkami, czasami się wydaje, że chyba wszystkimi możliwymi, żeby w końcu, w końcu udało mi się znaleźć tą dobrą. Czyli najpierw wszystkie błędy i pomyłki, a później dopiero wniosek i właściwa droga.
Czasami szedłem tymi drogami, właściwie może zawsze nawet, tymi swoimi wyborami bardzo uparcie, bardzo konsekwentnie. Orientowałem się na jakąś rację, którą sobie wybierałem i całym sobą parłem tam z taką niezachwianą pewnością, że tak, to jest właśnie to. Czasami okazywało się, że było w tym jakieś ziarno sensu, a sporo jakichś takich koniecznych do zrzucenia naleciałości. Czasami okazywało się, że była to totalna bzdura, no a niektóre z tych życiowych, zawodowych znalezisk okazały się strzałami w dziesiątkę.
Kiedy zacząłem przygodę projektową, a pierwszą dekadę zajmowałem się wykonawstwem ogrodów, parków, terenów publicznych, jakichś fabryk i tak dalej, bruków bardzo często, dopiero w drugiej dekadzie zająłem się projektowaniem. Więc kiedy zacząłem projektować, oczywiście, nie wiem czy oczywiście, ale tak jak obserwuję rozwój różnych zawodowców, których cenię, a przychodzi mi tutaj na pierwszym miejscu Wojtek Januszczyk, no to byłem zadeklarowanym funkcjonalistą. Wydawało mi się, że funkcja podporządkowana człowiekowi jest tym, co przede wszystkim determinuje kształt ogrodu i może tak nawet jest, ale dzisiaj wiem, że są różne funkcje nie bezpośrednio użytkowe, jak na przykład funkcja środowiskowa czy ekologiczna.
Za tą fascynacją funkcją później poszła orientacja na komfort, na wygodę skorzystania i taką ergonomię, żeby można było odsunąć krzesło i żeby to krzesło było wygodne, żeby było nie za blisko, nie za daleko ogniska na przykład i żeby łatwo było utrzymać to w czystości czy ochronić się przed jakąś zaborczością natury, żeby to miejsce dla człowieka było takie naprawdę dla człowieka, dopasowane do niego. I nie odżegnuję się od tych dwóch punktów. Uważam, że kształtowanie koncepcji zagospodarowania terenu w oparciu o funkcje i wysoka uważność na komfort użytkownika to są istotne wartości, ale nie są to jedyne wartości, które decydują o tym, że ogród będzie dobrym i przyjemnym miejscem do życia.
Przez te 20 lat widziałem mnóstwo ogrodowych koncepcji i wyszły spod moich rąk i były dziełem różnych projektantów, których ogrody realizowałem, mając ekipę wykonawczą i powstawały w ramach mojej pracowni projektowej. Czy były pomysłami naszych klientów, czy moich projektantów. Często były to pomysły widziane gdzieś w podróży, czy to realnej, czy to internetowej. Pinterest, Hose, inne źródła inspiracji to wspaniała okazja do tego, żeby można było zobaczyć, podejrzeć, co robią koleżanki i koledzy na świecie, nauczyć się i wnieść do swojej pracy coś świeżego. A to jest taka zmora projektanta, że ciągle poszukuje jakiejś świeżości, ciągle chciał zaskakiwać. Może nie każdego projektanta, ale na mnie to działa.
A na pewno bardziej działało w młodości. Na pewno w młodości miałem taki wielki głód odkrywania świata, co jest oczywiście charakterystyczne dla młodości. Zbierać, zbierać, zbierać, oglądać, oglądać. Co jeszcze nowego, nowego? Ale będąc młodym, nie wartościowałem tych nowości. Każda wydawała mi się równie atrakcyjna. Oczywiście z doświadczeniem i tym wykonawczym, i tym użytkowym, oglądając te powstające miejsca, rozmawiając z użytkownikami, zacząłem filtrować i przez te 20 lat pracy przeszedłem swoistą drogę od złego do dobrego. Od tego różnorodnego, w którym mnóstwo jest najróżniejszego dziadostwa, a tylko parę pereł, do takiego punktu, w którym nie interesuje mnie nic innego niż te perły.
Idę taką ścieżką zero kompromisów. I pod względem tego, jak ma być urządzona przestrzeń, i pod względem tego, że nie satysfakcjonują mnie płytkie odpowiedzi. Nie interesuje mnie, żeby coś było po prostu ładne. Chcę, żeby przestrzenie, które tworzę, były po prostu zajebiste. Żeby w każdym calu były absolutnie zachwycające, a przede wszystkim działające. A wtedy będą działać, jeśli człowiek będzie się w nich czuł naprawdę dobrze.
To oczywiście w ten sposób skonstruowane założenie, to jest prawdziwa puszka pandory. No bo od razu pytanie, ale który człowiek? Można by powiedzieć jakiś uniwersalny. Nie będę teraz tego wątku bardzo rozwijał. Wychodzę z punktu wyjścia siebie samego, więc oczywiście ja mam się tam czuć dobrze. I ten człowiek, dla którego pracuję, czyli mój klient. A ponieważ przez te 20 lat trochę już tych klientów obsłużyłem, to wyciągam z ich potrzeb pewną średnią. Mam pewne obserwacje co do powtarzających się potrzeb, czy zapatrywań, czy jakichś takich elementów drażniących.
No ale zawsze oczywiście jest to pytanie indywidualne. Każdy ogród jest inny. Ogród jest dopasowany do swojego właściciela. Nie zajmuję się zakładaniem ogrodów publicznych, przestrzeni parków itd. To nie jest moja specjalizacja, więc nie próbuję tutaj deprecjonować, chciałbym, żeby to wybrzmiało, takiego podejścia bardzo indywidualnego uważności na personę, klienta, jego współużytkowników tego ogrodu. To jest oczywiście prawda i 100% fundament. Pracujemy w takich warunkach. Ale jednak są pewne uniwersalia. Po tych 20 latach mam pewne wnioski co do tego, co dobre otoczenie robi człowiekowi, co może mu robić.
No i tak. Przede wszystkim ten człowiek ma tam czuć się dobrze. Gdybym miał rozłożyć to na części pierwsze, to uważam, idąc za Rosenbergiem, twórcą NVC, że emocje są sygnalizatorem potrzeb. A więc człowiek będzie czuł się dobrze na poziomie emocjonalnym wtedy, kiedy jego potrzeby będą zaspokojone. Oczywiście ogród nie zaspokoi wszystkich potrzeb, zaspokoi jedynie część, stosunkowo wąską, ale może być dobrym środowiskiem do tego, żeby inne potrzeby mogły być lepiej zaspokajane. A jeśli będą zaspokajane, nie wymieniając tych potrzeb, to pojawią się takie emocje jak np. błogość, jak radość i spokój i poczucie bezpieczeństwa.
Dobra przestrzeń ogrodowa sprawi, że człowiek będzie czuł się w niej swobodnie, że będzie mógł być sobą, autentyczny, że nie będzie się spinał, poczuje rozluźnienie. Jest takie zdanie, powiedzenie, że poczuj się jak w domu. I to jest właśnie to. W takie uczucia chciałbym wprowadzić swojego klienta, użytkownika ogrodu, żeby czuł się jak w domu, bo zieleń to dom. Mam na myśli to, że my ludzie jako gatunek powstaliśmy dlatego, że zieleń stworzyła dla nas warunki na ziemi. Właściwie to stworzyła je dla siebie, ale w taki sposób przekształciła środowisko ziemskie, zmagazynowała dwutlenek węgla, wyprodukowała tlen. Pod sklepieniem z drzew stworzyła przyjazny habitat dla człowieka. I tego się nie da oszukać.
Cywilizacja jest znacznie krótsza niż ewolucja. Żyjemy w miastach dopiero od jakichś 200 lat. Tak naprawdę nie jesteśmy istotami miejskimi. Jesteśmy istotami lasu. Jednymi z wielu, najmłodszymi tak naprawdę. Patrząc na to, że życie na Ziemi ma 4 miliardy lat i gdzieś czytałem, że człowiekowi liczy się od tego genetycznego Adama maksymalnie 200 tysięcy. To znaczy, że żyjemy w środowisku naturalnym, przyrodniczym, czy to była sawanna, czy to był las, tysiąc razy dłużej niż żyjemy w tych domach z betonu. I to jest tak fundamentalnie zakorzenione w nas, tego tak bardzo nie da się oszukać, że jeżeli zrzucimy z siebie pewne narosłe cywilizacyjnie i przez wychowanie lęki, jakiś taki opór przed tą naturą, to ona zacznie na nas działać w sposób absolutnie zbawienny.
Fantastyczne jest to, że nie musisz świadomie dostrzegać i rozumieć tych procesów, żeby to działało, żeby czuć się dobrze. Wystarczy, żeby środowisko wokół ciebie ci to dostarczało i żebyś oczywiście dość się rozluźnił, żeby nie tkwić w takim aktywnym sprzeciwie. I na tym poziomie wszyscy jako ludzie jesteśmy do siebie bardzo podobni. Jeśli tylko nie tkwimy w takim właśnie buncie, że nie, ja nie chcę i boję się. Jeżeli tylko otworzymy się na ten pozytywny wpływ zieleni na nasz organizm, to zacznie się dziać magia. Niezależnie od tego, czy będziemy to robili świadomie, czy będziemy to robili gdzieś zupełnie poza swoim świadomością.
Fantastycznym dowodem, bardzo go lubię, bardzo mi się to podoba i sam uprawiam intensywnie, jest Shinrin Yoku, czyli te kąpiele leśne, zanurzanie się w lesie. Od około 40 lat Japończycy, a dzisiaj już naukowcy i praktycy z całego świata udowadniają, ale tak naprawdę udowadniają naukowo, że ten powrót do natury, nawet bardzo krótki, może mieć totalnie zbawienny wpływ na nasze zdrowie i pomagać w leczeniu bardzo wielu schorzeń, problemów, często cywilizacyjnych. Czyli tych, których nabawiliśmy się, żyjąc w tych właśnie niewłaściwych dla nas warunkach, w tych miejskich lub quasi miejskich, w takich obiektach i przestrzeniach, które czasami wydaje się, że są jakby przeciwieństwem warunków naturalnych.
Czasami mnie zastanawia, dlaczego właściwie w ogóle tworzymy takie przestrzenie, nowoczesne budownictwo, ale przypominam sobie, że sam przez długi czas byłem tym zachwycony i kiedy próbuję teraz odkryć, co było źródłem mojego zachwytu, to myślę, że przede wszystkim kreatywność, bo oglądanie owoców ludzkiej kreatywności czy przeżywanie procesu twórczego i realizowanie swojej własnej kreatywności jest szalenie przyjemne. Kiedy widzimy, do czego zdolny jest człowiek, jak postęp na jakimkolwiek poziomie osiąga jakieś trudne do wyobrażenia rezultaty, no to we mnie przynajmniej pojawia się jakiegoś rodzaju ekscytacja, jakiś taki podziw, do czego zdolny jest człowiek, takie wielkie wow, ale kapitalne.
Ale teraz już po chwili przychodzi taka refleksja: Czy to jest dobre? Czy to naprawdę służy człowiekowi? Czy to sprawia, że będzie czuł się lepiej, że będzie żył lepiej, że będzie zdrowszy? I bardzo często okazuje się, że zupełnie nie. Natomiast kąpiel leśna to jest po prostu niezaprzeczalnie dobre. To jest coś, co po prostu działa. Z każdym człowiekiem zawsze będzie działać dobrze. To jest wejście w takie niesamowite bogactwo sieci powiązań, które od razu Ci klika. Klik, wchodzisz w las. O, jest OK, jest co jeść, jakieś olejki, fitoncydy niszczą wirusy i bakterie, które masz sobie. Klik, jest światło fajne. Klik, jest wilgotność odpowiednia. Klik, dźwięki są przyjemne. Klik, zapachy sprawiają, że czujesz się dobrze. Klik, dotyk jest przyjemny. Po prostu włączają się w Tobie rzeczy, które są znacznie starsze, których nie da się oszukać, od których nie da się uciec.
Bo kiedyś biegaliśmy na bosaka po tym lesie, wchodziliśmy w las i od razu było wiadomo, OK, są jakieś gałęzie, będzie można zbudować schronienie, jest jakaś woda, będzie można się napić, może będą ryby, jest las, na pewno będą jakieś jagody, będzie można rozpalić ogień. Jestem w lesie, klik, jestem w domu. Mamy to zapisane, zakorzenione w genach, dlatego że jesteśmy ogniwem gigantycznego łańcucha. I to nawet nie jest łańcuch, który jest linią prostą, to jest łańcuch, który bardziej przypomina jakąś mega skomplikowaną sieć pająka, trójwymiarową, rozchodzącą się we wszystkich kierunkach. Jak to się dokładnie dzieje? Nie wszystko wiemy, ale nie musimy tego wiedzieć. Nie musimy też tego rozkładać na atomy, ponieważ większość z nas to po prostu nieświadomość i to dzieje się poza naszym czuciem.
Ale zwróć uwagę, że cały czas mówię o tym, że wchodzisz w otoczenie środowisko naturalne, nie w ogród. Na tym poziomie wspólne jest słowo “w zieleń”, ale słowo zieleń, czy spędzasz czas wśród zieleni, jest jeszcze za mało specyficzne, jest zbyt pojemne. Ale na tym poziomie uniwersalnym jeszcze zadaję pytanie: Co ta zieleń mi robi? Co ta zieleń robi mojemu klientowi? Co robi tobie? Nie zawsze, ale tak rozmawiając generalnie, świadczy nam różnorodne usługi ekosystemowe. Oczywiście nie na takiej zasadzie, jak ja świadczę usługę, gdzie ktoś musi ją zlecić, porozumieć się, uzgodnić i dopiero wtedy jest wykonywana. Nie, zieleń świadczy te usługi niejako automatycznie, co wynika z samego faktu jej istnienia. Nie każda, ale o tym porozmawiamy później.
Natomiast to, o czym mówiłem ci wcześniej, jakby zieleń wyświadczyła nam pierwotnie podstawową usługę stworzenia środowiska, w którym nasze istnienie w ogóle mogło się wydarzyć. I chciałbym to powiedzieć jakimiś po prostu mega drukowanymi literami. Często chciałbym to powiedzieć w ogóle ludzkości, jakimiś takimi tak drukowanymi, tak krzykliwymi, tak wyraźnymi literami, żeby każdy to zrozumiał dojmującą prawdę tego stwierdzenia. Ale ta prawda brzmi tak, że bez roślin, bez zieleni wyginiemy. Po prostu jako ludzkość wyginiemy.
W sterylnym świecie to jest przetrwanie, a nie życie przez duże Ż. Ta sterylność jest dla nas zagrożeniem. Dlaczego dzieci z miast mają 50% większą, częstszą zachorowalność na astmę i inne choroby układu oddechowego niż dzieci na wsi? Czy tam powietrze jest lepsze? Zobacz sobie jakie są wyniki badań powietrza na wsiach czy w Zakopanem, gdzie palą węglem. Dzisiaj w miastach się robi coraz czystsze powietrze, ale to oczywiście też ma wpływ.
Natomiast uważam, że duży wpływ ma to, że w tych nowoczesnych domach z gładkimi betonowymi, ceramicznymi posadzkami i szklanymi barierkami przy schodach jest utrzymywana chorobliwie patologiczna czystość. Są wyrzucane z takiego środowiska wszelkie drobnoustroje, a dzieci pilnowane na każdym kroku, żeby przypadkiem niczego nie podniosły z ziemi, żeby niczym się czasem nie zatruły. Ten lęk przed drobnoustrojami i sterylizacja warunków życia doprowadza do tego, że u dzieci nie buduje się odpowiednia odporność. Ich układy są niewystarczająco silne, bo nie dorastają w prawdziwym środowisku, tylko w jakimś sztucznym.
To oczywiście jest opinia, którą zbudowałem na podstawie doświadczenia własnego jako ojciec i obserwacji różnych znajomych, którzy są rodzicami. Ale ta sytuacja jest wynikiem pewnego rodzaju pułapki, w którą wpadliśmy. Troszczenia się tylko o to, przede wszystkim o to, co widoczne. Tak jak wydaje nam się, że jeżeli wyczyścimy przestrzeń życia, to ona wtedy będzie lepsza, ale nie będzie. Tak samo ignorujemy fakt, że rośliny odpowiadają za powietrze, które jest nam niezbędne do życia.
To jest taki banał właśnie to, że bez roślin wyginiemy, ale właśnie tak to działa. Rośliny produkują tlen, a wiążą dwutlenek węgla. Bez tlenu dusimy się w parę minut. Dlaczego w szpitalu zawsze od razu podają tlen? Większość chorób i problemów zdrowotnych jest związana właśnie z niedoborem tlenu. Trudno to wyczuć, trudno to zauważyć. Oczywiście, kiedy wracasz z górskiego spaceru do miasta, możesz wyczuć ten taki słodko gryzący smród miejski. Ale to jest tylko wrażenie, dwutlenek węgla jest bezwonny.
Kiedy jego stężenie wzrasta, twoje samopoczucie robi się odrobinę gorsze, zaczynasz się robić senny, mogą pojawiać się bóle czy zawroty głowy. Kiedy jest za mało tlenu, procesy komórkowe, metabolizm degeneruje, ale nie są to rzeczy, które można zauważyć, więc można je łatwo zignorować. Ale to właśnie one są fundamentalne, jeśli chodzi o środowisko życia, czyli środowisko, w którym żyjesz.
Głośno mówi się o konieczności dbania o środowisko naturalne, że jest to takie ważne, o obniżaniu śladu węglowego. Regularnie i na całej planecie wykopujemy i utleniamy węgiel. Wykopujemy paliwa i je spalamy, więc uwalniamy ten dwutlenek węgla. Zwiększamy jego stężenie w powietrzu. Oramy pola, wykopując próchnicę, która łączy się z tlenem atmosferycznym i utlenia się węgiel zawarty w tej próchnicy. Gleby się zubażają, a stężenie dwutlenku węgla w powietrzu rośnie. Uwalniamy węgiel, który rośliny przez lata, przez miliardy lat magazynowały w ziemi. I to jest ta usługa ekosystemowa, którą one wyświadczyły nam.
I po to ich potrzebujemy jak najwięcej, żeby one mogły ją kontynuować, ponieważ rośliny po prostu oddychają dwutlenkiem węgla. One go wciągają jak odkurzacze z powietrza i wbudowują swoją strukturę. Ale żeby mogły to robić, to muszą być, muszą rosnąć, musi być ich dużo.Najwięcej z tego dzieje się na bagniskach i w lasach. I to jest ten determinant, który sprawia, że wśród roślinności, wśród zieleni czujesz się dobrze. One po prostu poprawiają powietrze, w którym oddychasz. One optymalizują jego skład do takiego układu procentowego tlenu do dwutlenku węgla, w którym po prostu możesz oddychać pełną piersią, w którym czujesz się dobrze.
Kolejny punkt to, że roślinność obniża temperaturę, co jest szczególnie istotne w miastach. Wrzucałem jakiś czas temu taką fantastyczną rolkę na Instagrama. Byliśmy na wycieczce w Czechach, gdzie była maszynka edukacyjna, na której były zaprezentowane różne pokrycia dachowe. Blachy, beton, PCV-ka, drewno naturalne i kompozyt. Przy każdym był czujnik temperatury. Można było sobie dotknąć ręką, poczuć, jakie jest subiektywne odczucie, które nagrzewają się najbardziej i nacisnąć przycisk, żeby zobaczyć, jaka to jest dokładnie temperatura. Oczywiście najlepiej z tego wszechstkiego wychodził dach zielony, który miał tam w słoneczny, lekko pochmurny dzień temperaturę około dwudziestu paru stopni. Najgorętsza była któraś tam chyba ciemna blacha, która miała około pięćdziesięciu stopni.
Ale tak to działa. Rośliny po prostu redukują temperaturę. Są najlepszym sklepieniem, pod jakim możemy przebywać, co jest szczególnie ważne w miastach, ponieważ jesteśmy otoczeni przez materiały, które absorbują temperaturę. I znowu to jest coś, czego nie widać, czyli roślinność dostarcza ci powietrze o temperaturze, którą przyjemnie się oddycha, którą w ogóle da się oddychać.
Kolejny punkt związany z powietrzem to to, że roślinność zwiększa jego wilgotność. Liście mają dużą powierzchnię, są pełne wody, która została zassana przez korzenie i odparowuje w powietrzu. Wobec tego to powietrze staje się wilgotniejsze i znowu masz powietrze, którym lepiej się oddycha, ponieważ nie jest suche, ma optymalny poziom wilgotności. Takie powietrze o odpowiedniej temperaturze, odpowiedniej wilgotności i odpowiednim składzie to jest coś totalnie przeciwnego niż to, co dostarcza ci urządzenie klimatyzujące. W dodatku wiejące chłodem, który powoduje, że padają stawy.
Roślinność robi jeszcze inne usługi. Fitoremediacja, czyli oczyszczanie skażonego środowiska. To wszystko, co my wyprodukujemy albo co powstaje naturalnie, co uwalnia się samo z gleby. Mnóstwo bezpośrednio szkodliwych dla nas związków, które mogą znajdować się w powietrzu, w środowisku, w którym się znajdujemy, w miastach, wokół jakichś terenów przemysłowych, które często są bardzo niedaleko miejsc życia. Jak kadm, nikiel, arsen, chrom, cynk, ołów, może mniej ołów, no bo dzisiaj paliwa są bezołowiowe, ale ropa, chlor, rtęć. Alarm smogowy wychwytuje średnie stężenie tych szkodliwych pyłów w powietrzu. I fantastycznie, że to robi, że od jakiejś dekady zaczęliśmy na to zwracać uwagę, obserwować tę rzeczywistość za pomocą tych alarmów i pojawia się odpowiednia wrażliwość społeczna, która implikuje działania, żeby to poprawić.
Chociaż jest to jakiś wierzchołek problemu, który rozgałęzia się oczywiście również w zatrutą glebę i zatrutą wodę, które na terenach uprawnych, często całkiem niedaleko od źródeł zanieczyszczeń, doprowadzają do tego, że mamy po prostu zatrute warzywa, bo na takiej zasadzie właśnie to działa. Fitoremediacja to są zjawiska, które polegają m.in. na tym, że rośliny są w stanie pobierać zanieczyszczenia, zatrzymywać je albo w jakiś sposób przerabiać, tym samym pozbywając się ich z otoczenia. Tylko oczywiście fajnie jest, kiedy te zanieczyszczenia są pobierane przez jakiegoś rodzaju gęste zarośla, a nie przez jakieś nowalijki czy np. sałatę, którą później wkładasz do kanapki.
Inną fantastyczną usługą ekosystemową, jaką świadczy roślinność, szczególnie lasy, to jest to, że las jest pompą ssawną, która zapewnia deszcz na gruntach, które są oddalone dalej niż 600 km od morza, no bo do tego zasięgu jeszcze dojdą chmury, które odparują wodę z morza przez oceanu, natomiast dalej, bardziej w głąb lądu, deszcz jest zapewniany tylko i wyłącznie przez wodę odparowaną z roślin, odparowaną z lasów, szczególnie z lasów iglastych, które produkują w dodatku jeszcze ciężkie olejki, sprawiające, że powstają cięższe i bardziej pojemne w wodę chmury, więc wycinka lasów powoduje pustynnienie lądów.
To wszystko i wiele, wiele innych jeszcze usług ekosystemowych wyświadczają nam rośliny. Nasze zdrowie i dobrostan są wprost zależne od tego, ile roślinności mamy w swoim otoczeniu, w tym bezpośrednim otoczeniu i w tym szerszym otoczeniu. I nie chodzi tutaj wcale o jakieś konkretne gatunki, jak często pojawiają się artykuły, że tam, nie wiem, skrzydłokwiat wychwytuje jakieś formaldehydy czy inne szkodliwe związki.To są badania, które NASA robiło już 20 czy 30 lat temu. Nie chodzi o konkretne cudotwórcze rośliny, ale o żywą, bogatą społeczność, glebową społeczność, która razem tworzy bioróżnorodny i dogadujący się ze sobą układ. Możesz tego nie słyszeć, ale rośliny komunikują się ze sobą i z nami, tak samo z innymi organizmami, ale mogą to robić tylko wtedy, jeśli rosną właśnie w takim bioróżnorodnym buszu, a nie zrobią tego, jeżeli będą rosły w pustyni z betonu i żwiru.
I tutaj docieramy do punktu, w którym chcę Ci pokazać różnicę, że nie każdy ogród jest tą zielenią, która będzie świadczyć Ci doskonałe usługi ekosystemowe. Nie każdy ogród jest dobry, proekologiczny i w tym ujęciu jakby bezpośrednim tworzenia otoczenia życia wokół domu dla domowników, którzy wyjdą z niego, pójdą pod jakąś altankę, pergolę, rozłożą sobie kocyk, będą tam spędzać czas, ale też w ujęciu dla sąsiedztwa, w ujęciu dla całej planety, bo wszystko razem tworzy to powiązane ze sobą układ. Nie każdy.
A skoro tak, to jaki nie działa, a jaki będzie działał? Jaki ogród będzie najlepszy dla człowieka, dla jego zdrowia, dla jego dobrostanu? I pierwsza odpowiedź, której chcę udzielić jest nieładny. Co mam na myśli? To, o czym mówiłem Ci, że wpadliśmy, myślę, że jako projektanci szczególnie, ale również szerzej jako ludzie i inwestorzy też to jakby silnie są w tym nurcie, wpadliśmy w pułapkę projektowania wizualnego. Tworzymy przestrzenie, które są ładne, ale nieprzyjazne, bo to, co czujesz, patrząc na las albo patrząc na dziki ogród o jakimś tam leśnym charakterze, naturalny ogród, a to są przestrzenie, które są nie do sfotografowania.
On w nich nie ma ładu, ale to, co czujesz, kiedy na nie patrzysz, jest zupełnie nie do przełożenia na nowoczesny, geometrycznie uporządkowany ogród, bo taki ogród jest zbyt angażujący, jest chorobliwie i patologicznie angażujący, podobnie jak nasze smartfony i inne świecące ekrany. Jest angażujący, kiedy na niego patrzysz, zgodnie z teorią widzenia Strzemińskiego, bo kształt geometryczny zawsze będzie zauważalny, wyróżniający się na tle, nieuporządkowanym. Jest patologicznie angażujący, kiedy go tworzymy.
I ja też byłem autorem takiego hasła, że z nami zaprojektujesz każdy metr kwadratowy swojej działki, ale po co projektować każdy metr kwadratowy? Po co kłaść uwagę na każdą najmniejszą pięć ziemi? Co przede wszystkim jest po prostu kosztowne, energetycznie kosztowne, finansowo kosztowne. I co za tym idzie? Ten ogród staje się chorobliwie angażujący na poziomie pielęgnacji. To tworzenie, które jest zorientowane na konieczność przemyślenia i zaplanowania wszystkiego, a później utrzymywania wszystkiego w takim stanie, jak zostało zaprojektowane, żeby patrząc na to, nie można było dostrzec ani jednej skazy. To jest choroba kontroli.
To jest coś, co powoduje napięcie, czyli stan absolutnie przeciwny rozluźnieniu. Nie można się relaksować w otoczeniu, w którym ciągle się zastanawiasz, czy wszystko jest okej, w którym wszystko zostało podporządkowane jakiejś wizji i tkwisz w takim nieustannym prikazie pilnowania, czy ta wizja przypadkiem ci się nie rozsypuje. I to jest właśnie to. To jest pułapka wizualna Instagrama i kolorowych magazynów. To jest pułapka zachwytu nad ludzką kreatywnością, nad tymi idealnie gładkimi powierzchniami betonu, ceramiki, stali. Pułapka ładnych obrazków, które w realu okazują się po prostu nie przyjaznymi miejscami do życia.
I rośliny w tych ogrodowych świątyniach, prezentowane jak jakieś niezwykłe rzeźby, są wyalienowane. Nie rozmawiają ze sobą. Żyją w martwej glebie, przykrytej włókniną, przysypanej żwirem, w której nie ma grzybów, nie ma bakterii. Każdy liść, każda gałązka jest natychmiast zabierana i to życie glebowe nie może się rozwijać. Czy wiesz, że każde drzewo musi mieć swojego grzyba? Tak to działa w lesie. Te wszystkie muchomory i te wszystkie dziwne grzyby, których nie jesz, to są owocniki potężnych grzybni, które wrastają w korzenie roślin i dostarczają im część niezbędnych składników pokarmowych, do których roślina sama by nie dotarła. Nie może swoimi korzeniami zdobyć wszystkiego. Musi współpracować z grzybami, musi współpracować z bakteriami.
A roślina współpracuje z nimi bardzo intensywnie. Na przykład cukry, które są produkowane w liściach, są pompowane do korzeni i wypuszczane do gleby, żeby stymulować rozwój grzybów, żeby zapraszać grzyby do tej współpracy. Te grzyby umożliwiają roślinom komunikowanie się między sobą. W lesie bukowym żyją czasami małe podrosty z buka, które mogą mieć 100 lat albo na przykład pieńki, których jest jeden listek albo nie ma żadnego, utrzymywane przez życiu stale, przez całą pozostałą społeczność właśnie dzięki grzybom.
Nauczyliśmy się bardzo ładnie, przepięknie wręcz, sterylizować zarówno przestrzeń życia w domu, jak i przestrzeń życia w ogrodzie. W jakimś sensie podcinając gałąź, na której siedzimy, tworząc przestrzenie do podziwiania, ale nie do życia. Jaka jest więc odpowiedź na to wszystko? Co robić? Otóż mój wniosek po 20 latach pracy jest taki, że najlepszy ogród to maksymalnie dziki ogród, więc zaakceptuj dzicz w swoim ogrodzie, że ona po prostu jest i że jest dobra.Zaakceptuj to, że dobrze jest podzielić się swoją przestrzenią z tym całym bogactwem życia, zaprosić tego życia jak najwięcej, bo właśnie to da Ci najlepsze efekty dla zdrowia, Tobie, Twojemu klientowi. Słuchasz mnie, projektancie, więc jakby to jest posłanie, z którym idź dalej.
Ptaki w drzewach obniżają stres, zmniejszają poczucie hałasu. Super. Ale żeby były ptaki, muszą być owady. Żeby były owady, muszą być dzikie rośliny. Żeby one mogły żyć, musi być ściółka, a w niej martwe drewno i dzięki temu bogata, żywa gleba. Najlepiej nie dotykana, nie ruszana, nie psuta przez człowieka, który by chciał tam wejść i zacząć robić jakieś porządki.
Oczywiście, ogród ma być maksymalnie luksusowy i indywidualnie dopasowany. Nie musisz tego odpuszczać. Ja zdecydowanie tego nie odpuszczam, projektowania wygody. Pracuję dla swojego klienta i punktem wyjścia jest funkcja, czyli to, w jaki sposób on i go bliscy będą korzystać z tego ogrodu. Ale korzystanie z ogrodu, pomijając uprawianie sportów, gdzie piłeczka nie może się zaplątać w jakiejś gałęzie, to korzystanie z ogrodu z reguły wymaga małych powierzchni. Więc przestrzeń urządzona człowiekowi może być minimalna Natomiast ta przestrzeń swobodna, maksymalna.
Ja zwykle podchodzę do tego w taki sposób, że wyobrażam sobie, że całą działkę możemy zwrócić naturze i zabieram z niej przestrzenie dla człowieka z jak największym umiarem. Możesz też zrobić odwrotnie – najpierw zaplanować przestrzeń dla człowieka, a resztę wypełnić dziką roślinnością. A jak to zrobić? Jak wypełnić dziczą? Oczywiście, kiedy ją masz, to już ją zostaw i nie ruszaj, bo właśnie to, co wyrosło samo, jest największą, najmocniejszą wartością, jaka mogła w danym miejscu powstać. Natomiast co do zasady, dziczy nie planuje się w szczegółach, a jedynie inicjuje.
I to można zrobić na wiele różnych sposobów. Można tworzyć zagajniki od razu z większych roślin sadzonych w dość dużej rozstawie. Można tworzyć lasy miyawaki, które będą stworzone z małych sadzonek, a bardzo gęsto. Można zasiać zwykły trawnik i pozwolić mu zdziczeć, rzadko go kosząc. Można nawet nie robić nic i pozwolić, żeby przyroda sama zasiedliła jakieś siedlisko, chociaż to oczywiście potrwa znacznie dłużej, więc lepiej jest przywieźć jakieś sadzonki ułatwiając im tę możliwość pojawienia się, dotarcia w jakieś miejsce.
Ja osobiście jestem entuzjastą takich rozwiązań, które jak najszybciej dadzą efekty. Dlatego tak bardzo mi się podoba metoda miyawaki, że od razu idziemy w climax, od razu idziemy w stan lasu dojrzałego. No bo po co czekać, po co bawić się w półśrodki, skoro jako ludzie żyjemy tak krótko i chcielibyśmy jak najszybciej znaleźć się w tym jak najzdrowszym środowisku. A las miyawaki będzie rósł trzy razy szybciej niż tradycyjne nasadzenie. A w ogóle roślina, która rośnie, produkuje najwięcej tlenu. Dlatego najwięcej tlenu idzie z roślin, które są też często przecinane, ponieważ one są stale stymulowane do wzrostu. No ale to taki off-top.
Taka jest moja recepta. Luksus plus dzicz. Wiem, że zamożni klienci nigdy nie zrezygnują z możliwości wykorzystania swoich możliwości, z pragnienia zaimponowania swoim znajomym, zrobienia czegoś olśniewającego. Dlatego potrzebne jest rozwiązanie, w którym człowiek będzie mógł zasiąść na prawdziwie królewskim tronie. Jestem szczerym entuzjastem symbiocenu i wielu ekologicznych koncepcji, ale również pragmatykiem i wiem, że świat nie zawróci ze swojego antropocentrycznego pędu. Sądzę, że jeśli to nie za mojego życia.
Dlatego wymyślam takie koncepcje, które będą mogły pogodzić jeden i drugi świat ze sobą. Dlatego moja propozycja to jest opcja typu wilk syty i owca cała. Kiedy widzę, jak wiele mówi się na różnych szczeblach o ochronie środowiska, o powrocie do natury, o renaturyzacji, o ekologii, ekologicznych uprawach, naturalnym trybie życia, ucieczce z miasta, to nawet kiedy jest to jakiś ewidentny greenwashing i tak się cieszę, ponieważ kolor tej fali napawa mnie optymizmem.
I mam nadzieję, że także na poziomie usług luksusowych i premium, dążenie do tego, żeby przestrzenie, które urządzamy były nie tylko zielone w sensie dosłownym, bo pojawia się tam zieleń trawnika i zieleń drzew, ale żeby można było pochwalić się, że: Hej, jestem naprawdę w trendzie, mój ogród jest naprawdę ekologiczny, mój ogród naprawdę pomaga planecie. Mam nadzieję, że takie coś właśnie stanie się prawdziwym trendem.
I nie wiem jak ty, ale ja zacząłem swoją przygodę, ekscytację ogrodnictwem od zachwytu prawdziwym światem naturalnym. I nie chcę tkwić w żadnej ściemie, kiedy już po prostu widzę po tych wszystkich latach taką prostą i mega wyraźną prawdę, że tylko ogród naturalny ma naprawdę sens. W naszym obecnym stanie świata dzicz jest znacznie lepsza niż porządek i potrzebujemy jej na maksa. Z pożytkiem dla siebie lokalnie i dla ludzkości globalnie.
Bo klimat się zmienia od początku istnienia Ziemi, ale teraz zmienia się najszybciej w historii świata. I to właśnie za naszą sprawą. I trzeba to wyhamować. A można to zrobić zwracając działki naturze i zakładając ogrody minimalne. Oczywiście też. To jest moja odpowiedź. Takie działanie mam w zasięgu. Projektujesz, zakładasz ogrody. To jest to, co możesz robić. Zakładać parki narodowe na działkach swoich klientów. Regenerować środowisko. Odradzać i budować bank życia.
To jest według mnie najwyższy poziom kultury ogrodnictwa. A kultura ogrodnictwa to materia, którą zajmuje się nasza fundacja Organizacja Ogrodów Polskich. I zakładamy właśnie taki wzorcowy, pokazowy, edukacyjny, ale też eksperymentalny ogród w Krakowie. Ale o tym opowiem Ci którymś kolejnym razem. Na razie możesz zobaczyć jakieś odcinki z tej historii na Instagramie Jakub Gardner Team.
No dobra, to chyba tyle na dzisiaj. Dzięki za spotkanie i do usłyszenia. Hej!
Jesteś projektantem?
Cenisz nasze merytoryczne publikacje? Zapraszamy Cię do wspólnego rozwoju, biznesu i integracji.
Jesteś właścicielem działki?
Szukasz wsparcia przy aranżacji ogrodu?
Zajmujemy się kompleksowo procesem projektowo – wykonawczym. Wypróbuj możliwości naszego zespołu.
Szukasz czegoś innego?