Jak zaprojektować pergolę tarasową? cz.2/5 Kompendium wiedzy o Pergolach aluminiowych z ruchomym dachem
5 listopada 2023Staw kąpielowy z wszechstronną strefą rekreacyjną [Case Study]
11 grudnia 2023Gawęda o fascynującej metodzie lasów Miyawakiego.
Co jest takiego fascynującego w metodzie Miyawakiego i lasach kieszonkowych? Jakie są główne zasady zakładania zieleńców tą metodą? Jak produkować najwięcej życia i dlaczego to takie ważne? Jak włączyć dzikie zagajniki w ogród prywatny? Dlaczego drażnią nas chaszcze i łąki kwietne i jak to minimalizować?
Jedenasty odcinek audycji Gawędy Ogrodnicze
Posłuchaj na swoim playerze:
Przejdź do podstrony podcastu:
Transkrypcja podcastu
Cześć. Dzisiaj ci opowiem o takim temacie, który fascynuje mnie od dłuższego czasu. A konkretnie to są lasy zakładane metodą Akiry Miyawakiego, mówiąc w skrócie lasy-Miyawaki albo lasy kieszonkowe to dlatego, że można je zakładać nawet na bardzo małej powierzchni. Niektóre źródła mówią już o kilku metrach kwadratowych i właściwie można by, bo czemu nie. Kasper Jakubowski, który jest orędownikiem tej metody w Polsce i w ramach firmy ForestMaker, oferuje zakładanie takich lasów, mówił mi o tym, że powiedzmy taka minimalna powierzchnia to około 50 m². Ja myślę, że oczywiście, im więcej, tym lepiej, bo też cała rzecz w tym, żeby stworzyć stabilny ekosystem, czyli taki, który będzie możliwie samowystarczalny. To, co jest podawana jako jedna z największych zalet lasów Miyawakiego, to to, że nie trzeba się nimi wiele opiekować, że właściwie im mniej pielęgnacji, tym lepiej – założyć się i zostawić. Oczywiście nie na samym początku, ale dopiero później.
No ale po kolei. Dlaczego to jest takie rewolucyjne? Akira Miyawaki, który był biologiem, fitosocjologiem (podobnie jak Piotr Sikorski, któremu również bardzo dziękuję za podzielenie się wiedzą i wsparcie w przygotowaniu reportażu) odkrył, że najlepszy sposób na odbudowę terenów zdegradowanych przez człowieka to próba jak najszybszego dojścia do punktu, który można nazwać klimaks, czyli takim dojrzałym ekosystemem. Wymyślił, odkrył, zauważył, że można to osiągnąć, jeżeli w punkcie startowym zakładania takiej nowej uprawy umieścimy w glebie jak najwięcej próchnicy. To będzie np. około 30 cm tej materii organicznej, przekopanej np. na głębokość około 50 cm., chociaż puryści mówią, że nawet do głębokości 1 m. No więc jeżeli umieścisz w glebie taką ilość węgla, to zacznie się rozkładać, bakterie, grzyby, mikroorganizmy glebowe zaczną uwalniać ten węgiel, który gęsto posadzone rośliny, tutaj w ilości 3 do 4 sztuk na metr kwadratowy, będą gospodarować i wbudowywać swoją własną masę, wzrastać. Też jednym z tych istotnych elementów metody jest posadzenie roślin bardzo gęsto, żeby one ze sobą konkurowały o światło i tym samym wszystkie pięły się w górę. Więc z jednej strony mamy bardzo bogate podłoże, zasilone w świeże składniki pokarmowe, w kompostującą się materię organiczną, węgiel, mikroelementy, a z drugiej strony mamy właśnie gęsto posadzone rośliny, które równocześnie są tak dobrane, żeby stanowiły wszystkie piętra z dojrzałego lasu. Czyli są wskazywane cztery piętra po kolei, wysokościowe od ściółki, przez podszyt, po drzewa średnie i drzewa wysokie. Dodatkowo cała ta uprawa jest grubo zaściółkowana, aby ograniczyć wzrost chwastów i ilość parowania. Także ta woda tam siedzi w tej całej, przygotowanej przez nas glebie, takiej luźnej, żywej glebie leśnej, bo do zbudowania takiej właśnie gleby dążymy. No i jeszcze dobór roślinności musi być taki, żeby te rośliny dobrze sobie radziły. Znowu puryści powiedzieliby, że powinien być to dobór pasujący do danego rejonu, czyli jeżeli mówimy o odbudowaniu ekosystemu, no to powinniśmy sadzić rośliny takie, które tworzyłyby jakiś konkretny ekosystem, np. las gruntowy, czyli takie, w którym przeważają dęby i graby. No ale z drugiej strony w metodzie tej chodzi przede wszystkim o to, aby tworzyć ekosystemy na terenach zdegradowanych, aby wykonać renaturyzację terenów, które w danym momencie są martwe i jak najszybciej doprowadzić do powstania dojrzałego ekosystemu leśnego. Więc jakie my sobie dajemy prawo do tego, żeby decydować jaki tam ekosystem powinien powstać? Ja myślę, że przede wszystkim powinniśmy bazować na gatunkach lokalnych, właściwych dla danego regionu, przede wszystkim z uwagi na to, że on sobie tam po prostu dobrze radzą. Natomiast tutaj jesteśmy też zgodni z różnymi fachowcami, np. Karolem Podymą, który też pomógł mi w przygotowaniu tego reportażu, że niekoniecznie należałoby walczyć tam ze wszystkimi gatunkami obcymi, zawleczonymi, które jednak się adaptują i wkraczają i dobrze sobie radzą. No w moim poczuciu rzecz polega na tym, żeby stworzyć jak najbardziej skuteczne zarośle, jak najgęstsze i jak najszybciej rosnące. Więc ta gęstość sadzenia też strasznie mi się podoba, bo ona będzie decydować z jednej strony, właśnie o tej konkurencji i o tempie wzrostu, a z drugiej strony będzie decydować o doborze naturalnym, bo poradzą sobie tylko te rośliny, które faktycznie tam mają rację bytu, a część z nich sobie po prostu nie poradzi i to jest zupełnie w porządku. Ponieważ to jest jasne, że w tym lesie docelowo, kiedy on będzie dojrzały, nie pozostanie 3 czy 4 rośliny na metr kwadratowy będzie ich tam znacznie, znacznie mniej, a te, które padną, one po prostu zasilą cały ekosystem, staną się pożywką i ściółką.
No dobrze, ale od czegoś musimy zacząć. Zaczynamy więc według rad od około 10-15 gatunków, oczywiście idealnie, żeby były to gatunki właśnie naturalne, które będą ze sobą dobrze grały. To wszystko, oczywiście, zależy od siedliska. Musimy rozpoznać warunki, w których będziemy sadzić, bo zupełnie inne rośliny posadzimy na zboczu, inne posadzimy w zastoisku, gdzie będzie dużo wilgoci, inne posadzimy na terenie bardzo wiecznym. Sadzimy rośliny naturalne, nie odmianowe, ponieważ one są znacznie odporniejsze niż odmiany ozdobne, no i ten dobór gatunkowy robimy od krzewów do drzew, raczej nie sadzimy tam bylin czy krzewinek, ponieważ one w tym zagęszczeniu roślin średnich i wysokich po prostu by nam zginęły, więc byłoby to marnowaniem budżetu. To, co mówiłem wcześniej, istotne jest, żeby tworząc ten dobór gatunkowy, który może składać się właśnie z różnego rodzaju siedlisk zawierał przekrój przez wszystkie piętra. Chodzi o to w metodzie Miyawakiego, żeby nie czekać, aż przyroda sama dokona sukcesji do dojrzałego lasu, tylko od razu wystartować w punkcie, w którym będziemy bliżej końca, w którym już ten dojrzały las będzie mógł rosnąć do swojej ostatecznej formy. No bo naturalna sukcesja jest taka, że najpierw mamy powiedzmy jakieś zagłębienie, w którym zbiera się woda, tak ono z czasem się wypłyca, później powstaje tam łąka, niska roślinność, zasiewają się jakieś krzewy, pojedyncze drzewa, robią się z tego zagajniki, aż w końcu powstaje las i w tym lesie wreszcie adaptują się drzewa, które będą tworzyć już ten taki las, właściwy i wysoki. Natomiast my sadzimy ten dobór gatunkowy lasu wysokiego od razu na starcie, ale równocześnie mieszamy go z tymi innymi roślinami, które będą tworzyły pozostałe piętra i wszystkie razem będą walczyć ze sobą o światło i będą rosły po prostu znacznie szybciej. Źródła internetowe podają, że lasy Miyawakiego rosną 10 razy szybciej są 30 razy gęstsze i 100 razy bardziej bioróżnorodne, niż konwencjonalne plantacje. W Polsce nie osiągniemy takiego tempa, tak? To nie będzie. 10 razy szybciej. Metoda Miyawakiego pochodzi z Japonii i została adoptowana w wielu krajach tropikalnych w Indiach, w Ameryce Południowej, gdzie mamy po prostu zupełnie inny klimat, zupełnie inne gatunki, znacznie większą ilość wody i znacznie wyższe temperatury przez cały rok, dlatego te plantacje faktycznie mogą rosnąć bardzo szybko. Ale w naszym klimacie, według różnych doświadczeń, które już możemy obserwować, no to tempo i tak jest szybsze, ale jest to około 2 razy szybsze, niż typowa plantacja. Natomiast warto zwrócić uwagę, że nawet jeżeli osiągniemy tempo 1,5 razy szybsze, to i tak osiągamy znacznie większą efektywność, niż korzystając z tradycyjnych metod uprawy.
Co jeszcze jest ciekawego i wartego zwrócenia uwagi w tej metodzie Miyawakiego? Bardzo mi się podoba to, że tworzymy stosunkowo szybko, tak jak widziałem np. reportaże z powstawania lasów holenderskich, no to faktycznie po 2/3 latach ten las jest już takim konkretnym lasem – zagajnikiem, że uzyskujemy bardzo szybko nasadzenie, taką wysoką rabatę, która ma wysoką wilgotność i zacieniony klimat leśny, więc staje się równocześnie bardzo wartościowym zasobem dla człowieka, tak? Staje się właśnie takim idealnym sanatorium, staje się źródłem dobrego powietrza, źródłem dobrej energii.
W lasach Miyawakiego generalnie nie należy deptać glebę, bo ta gleba ma oddychać, ale mnie od razu przychodzą do głowy takie pomysły, żeby zakładając takie zagajnik od razu wykroić biegnącą do środka takiego lasu ścieżkę, w środku zrobić sobie polanę, postawić właśnie na tej polanie pergole albo dwie, zrobić sobie tam strefę SPA, prawda? Wrzucić tam saunę, wrzucić tam jacuzzi i zrobić tam taką strefę rekreacji, która będzie otoczona właśnie dosyć grubą warstwą tego takiego żywego i tętniącego życiem, dającego życie zagajnika. Żeby można było się w nim zanurzyć, można było w nim oddychać. Przy okazji znaleźć ciszę. Oczywiście, im ten zagajnik będzie grubszy i on będzie szerszy, im więcej będzie zajmował miejsca, tym lepszą będzie też barierą akustyczną. Dlatego mnie ta metoda uprawy doskonale wpisuje się w moją koncepcję ogrodu minimalnego, czyli pół dzikiego ogrodu, o który nie trzeba bardzo dbać, który jest złożony właśnie z naturalnych zasadzeń, jakiś rzadko koszonych trawników, łąk kwietnych, właśnie takich zarośli pół dzikich, który jest rezerwuarem życia, w koncepcji zwróć swoją działkę naturze i ograniczenia ilości człowieka do minimum, do tego luksusowego wnętrza ogrodowego czy wnętrz, które mają ściśle określone funkcje i w których można spędzać czas. W otoczenie przyrody, korzystając z tej przyrody. No oczywiście, wchodzi tutaj kwestia estetyki. Czy nam takie zarośla będą się podobać? Bo oczywiście wielu się nie podobają. Wiele osób powie, że łąka kwietna to jest chaszczowisko, zwłaszcza w tym okresie właśnie jesienno-zimowym, kiedy to jest brązowe, prawda? Kiedy za wszystko się pokłada. Że to jest nieprzyjazne, że to nie wygląda komfortowo dla człowieka. Ale no na to też mam rozwiązanie. Tak, możemy wyraźnie sygnalizować, gdzie jesteśmy my jako człowiek i gdzie chcemy mieć ten porządek, który daje nam poczucie bezpieczeństwa, a gdzie pozwalamy funkcjonować dziczy i niech ona będzie od nas w taki komfortowy sposób oddzielona. W swoim ogrodzie w Krakowie mam np. łąkę trawiastą bardziej niż kwietną, ale łąkę mam oddzieloną od koszonego trawnika borderem z cortenu i już ta stojąca, pionowa, dwudziestocentymetrowa, ostra linia, jak od linijki, wycina tą dzicz, ona jest tam gdzieś, z sprawy z głębi, tutaj z lewej mamy trawnik i w trawniku (który zresztą nie jest czystym trawnikiem, bo to też jest trawnik z koniczyną, stokrotką, jakimiś innymi roślinami, które się sieją i jest znacznie trwalszy) ja praktycznie tego trawnika nie podlewam, no ale jest koszony nisko na wysokość, powiedzmy 5 do 8 cm, w zależności od momentu w sezonie, dlatego że taki trawnik daje mi poczucie porządku i sprawia, że ja psychologicznie mam tą swoją przestrzeń pod kontrolą, tak, ten trawnik zajmuje 1/3 powierzchni może nawet mniej. Ale on jest najbliższy człowiekowi, tak? Moja kolejność, którą sugeruje jako projektant, jest taka, że mamy nawierzchnię typowo utwardzoną, na której funkcjonujemy, bo poruszamy się, bo chodzimy, bo jesteśmy po ścieżce, którą gdzieś idziemy, albo jesteśmy na tarasie, na którą spędzamy czas. Później mamy właśnie ten niski trawnik. Dlaczego? Dlatego, że człowieka naturalnym wrogiem i tak atawistycznie zakorzenionym gdzieś tam w ciele migdałowatym lękiem jest wąż, tak?, Boimy się węży, a w wysokiej trawie gnieżdżą się wężem. Więc wysoka trawa czy łąka kwietna, czy jakieś takie właśnie niepewne zagajniki, w których nie możemy dojrzeć, co się dzieje – one budzą twój automatycznej niepokój. Dlatego potrzebujesz tej nisko koszonej trawy. Jak ścieżka ma 2 m, niech jeszcze 2 m dalej będzie po lewej prawej będzie skoszona trawa, później niech się dzieje dzicz. Jeżeli ta dzicz jeszcze drażni, to jeszcze na krawędzie między trawnikiem a dziczą można zrobić np. płytę betonową 20, 30, 50 cm, która będzie takim wyraźnym borderem. Ona i tak pięćdziesiątka zarośnie, także będzie widać z niej dosłownie trochę. 30 a 20 to jest takie, że właściwie potem 2-3 latach, to niewiele też z niej będzie widać. Dlatego nie trzeba się bać odważnych rozwiązań, takich konkretnych borderów. No ale to jest właśnie metoda, jak można pogodzić takie dzikie i estetycznie niepokojące, psychologicznie niepokojące zarośla, właśnie łąki, kwietne, lasy Miyawakiego z naszymi potrzebami korzystania z tego ogrodu i panowania nad tym ogrodem, zaznaczenia swojej obecności w tych miejscach, których potrzebujemy. No bo też spójrzmy na to racjonalnie, my nie potrzebujemy gospodarować całą swoją działką, która ma 5, 10, 20 arów, a już na pewno nie hektary. Tak naprawdę potrzebujemy znajdować się w tych miejscach, prawda, po których chcemy się przechadzać, z których chcemy oglądać to, co tam się dzieje, naszej przestrzeni może sobie pobiegać, poćwiczyć. No i równocześnie potrzebujemy tych przestrzeni funkcjonalnych także wracam do tego, co powiedziałem na początku. Super tak – las Miyawakiego, zagajniki Miyawakiego, ale w sam środek wprowadziłbym ścieżkę i zrobiłbym polanę z równo koszoną trawą i postawiłbym właśnie zadaszone tarasy, które miałyby jakieś określone funkcje, takich, jakich potrzebujesz w tym swoim ogrodzie. Jeszcze dodatkowo na skraju tego lasu, tego zagajnika, który bądź co bądź, jest dosyć chaotyczny, bo jeżeli tam rośnie 10, 15 czy 20 gatunków, a jeszcze chcielibyśmy, żeby wsiewały się jakieś dzikie, no to fajnie, by było zrobić jakieś jednolity border. Tak, ja osobiście lubię w projektowanie ogrodów takie rozwiązania typu długie pociągnięcia pędzla, więc jeżeli to będzie zacienione, no to pociągnąłbym np. jakimiś tam liniami, plamami z liliowców, z funkii i może z bluszcza, który też sprawi, że to całorocznie będzie atrakcyjne, a zimą nie spadnie nam wszystko w dół. Także łączyłbym tą metodę tworzenia ekosystemu z tym elementem planowania ogrodu, projektowania. Zresztą myślę, że o podobne właśnie pomysły otrze się wielu projektantów i twórców ogrodu, których też będzie to drażnić. Dlatego od razu chciałbym zachęcić do eksperymentów. Zresztą, metoda Miyawakiego jest pewnym konstruktem, który został stworzony przez konkretnego człowieka, który ma pewne swoje prawidła i osiąga określone rezultaty, ale równocześnie nie jest to nauka ścisła. Możemy na ten temat spojrzeć bardzo otwarcie jako open source i wykorzystać jak najwięcej. Byleby to oczywiście robić z głową, bo jeżeli popełnimy kardynalne błędy, to później może się okazać, że będziemy rozczarowani. Dlatego warto skorzystać z fachowca, który ma w tym temacie jakieś doświadczenia, który ma wiedzę, po prostu: czego należy pilnować? Jaką check listę, spełnić? Żeby to po prostu nie okazało się jakąś katastrofą, bo to też jest możliwe.
Ta metoda Miyawakiego jest też, chciałem powiedzieć – nieodłącznie, ale oczywiście odłącznie, powiązana z różnymi, takimi fajnymi akcjami społecznymi. Często do akcji zakładania lasów kieszonkowych były zapraszane dzieci pod opieką dorosłych. Co też ma świetną wartość jeśli chodzi o wypełnienie jednego z warunków, to znaczy chodzi o to, żeby te rośliny nie były sadzone w linii, w jakimś konkretnym porządku, a dorośli mają często tendencję do tego, żeby właśnie wynajdywać jakiś porządek i go odtwarzać. Więc jakby dzieci, które sadzą absolutnie randomowo, robią najlepszą robotę i ten zagajnik później może się najlepiej rozrastać. Więc akcję pod tytułem sadzenie tego, z jakimiś przedszkolami czy szkołami są znane i popularyzowane. Natomiast też chciałbym, aby ta metoda była poznana szerzej i nie chciałbym, żebyśmy ograniczali się wyłącznie do takiego podejścia. No ja osobiście, uważam, że piękną inicjatywą jest stworzenie lasów, zagajników, leśnych, jak i z terenów zielonych właśnie takich pół dzikich, będących konkretnym rezerwuarem życia, na działkach publicznych, które są ratowane przez jakieś społeczności. To są absolutnie cudowne inicjatywy i popieram każdą z nich i super. Natomiast sumaryczna ilość ziemi, która jest w prywatnych rękach, w relacji do tej, która jest w publicznych rękach, no jest jakby nieporównywalnie większa, dlatego ja osobiście jestem orędownikiem inwestowania kapitału prywatnego na prywatnej ziemi i edukowania właścicieli prywatnych, aby robili to najmądrzej, jak to tylko możliwe. Dlatego no tutaj apeluję właśnie, żebyśmy gospodarując terenami – czy to są tereny zdewastowane czy to są po prostu zakładane ogrody nowo. Chociaż właściwie można powiedzieć, że działka, która, na której zbudowano dom jednorodzinny, też jest często zdewastowana, tak? Bo ziemia została wykopana z fundamentów, często została nasypana w jakiś strasznych ilościach, żeby uzyskać odpowiednie kształty. Więc zasypana martwicą, tam po prostu nic totalnie nie rośnie i to też jest właściwie teren zdewastowany, prawda? Tamten cały profil glebową w ogóle nie istnieje, on potrzebuje lat, żeby się odtworzyć. Dlatego zarówno na działkach prywatnych, na których budujemy domy, jak i na takich działkach wielkopowierzchniowych, na których ta odpowiedzialność środowiskowa jest konkretna, przy fabrykach przy centrach logistycznych, jak i zakładach przetwórstwa, przemysłowych. No każda pięć ziemi, ale najlepiej im większa, tym lepsza każdy ari, hektar. On po prostu może robić tą robotę, która sumarycznie, jeśli oczywiście poziom tej świadomości będzie wysoki, a metoda stosowana szeroko, no to jakby sumarycznie, ta przestrzeń da gigantyczna areały.
Zresztą, oczywiście, to metoda renaturyzacji czy też takiego gospodarowania ziemią, żeby odtwarzać ekosystemy, czy też tworzyć ekosystemy, tworzyć warunki do powstawania ekosystemu, no obejmuje tak samo i łąki kwietne. I takie właśnie zagajniki z tych zestawów roślinnych, zbliżonych do dojrzałego lasu, dojrzałego systemu leśnego oraz jakieś np. kępy, tarniny, która również w momencie, kiedy wyrośnie, to tworzy absolutnie nieprzebyte gąszcz, w którym jest no życia, tego rezerwuaru życia. Tam po prostu nikt nie wchodzi, więc tam mogą i ptaki funkcjonować i różne mikroorganizmy glebowe i małe ssaki i tak dalej. I jakieś stosy gałęzi, które są wrzucane tu i tam i właśnie łąki kwietne i nawet no rzadko koszone trawniki, np. 2, 3 razy w roku koszone trawnik, czyli takie łąki trawiaste, typu pastwiska. To wszystko są fantastyczne palety farb dla projektanta, który może tworzyć z nich taki układ, który oglądany z odpowiednim odległości, oglądany podczas spaceru, będzie pięknym pejzażem. A jaki będzie to pejzaż? Czy to będzie pejzaż, w którym oko ludzkie wychwyci pewien porządek i jakąś myśl przewodnią i będzie się dało odczuć, że ten pejzaż powstał ręką człowieka, ale równocześnie będzie sprawiał przyjemność, bo będzie wyważony, bo będzie harmonijny, bo te rzeczy będą po prostu ze sobą dobrze ułożone? Czy też będzie to projektant, który zachwycony naturą będzie starał się imitować, do tego stopnia, że spacerowicz później, po latach nie będzie w stanie się zorientować “O mój Boże, czy to wyrosło tutaj samo? Czy to po prostu jest coś absolutnie dzikiego?”. Także tu już jest tak naprawdę wtórne, ponieważ naturze nie robi to żadnej różnicy. I to już jest życzenie właściciela, żeby to wyglądało np. bardziej formalnie czy bardziej, jakby pejzażowo czy bardziej taki enhanced landscape, taki podkręcony. Czy bardziej właśnie totalnie naturalistyczny? To jest też po prostu inwencja i dusza artystyczna twórcy w jaki sposób on to poprowadzi. Natomiast strasznie fajne są te metody, no i właśnie strasznie fajna jest ta metoda. Mijawakiego, do których właśnie cię zachęcam.
Fajne jest też to, że możemy wykorzystać takie właśnie zagajniki i takie lasy Miyawakiego do rozsączania wód gruntowych. Bo one oczywiście potrzebują wody, dlatego też trzeba do tego podejść z głową, trzeba to oczywiście zaplanować, poprzeliczać, ile tej wody będziemy tam kierować, żeby nie zatopić sobie doboru gatunkowego, który no nie jest przeznaczone na gleby podmokłe. Czyli z jednej strony trzeba przeanalizować, jaki mamy grunt, czy on jest przepuszczający, czy ta woda później spłynie w dół, czy to jest grunt zwięzły i ona tam, w tych naszych zastoiskach będzie stała i powoli będzie zagospodarowywana przez rośliny. Tak właśnie rośliny są najlepszą metodą na zagospodarowywanie wody z gruntu, więc spokojnie można urządzić kompleks czy jakąś ideę właśnie takich ogrodów deszczowych, które będą gromadzić, do których będziemy odprowadzać wodę z rynien, czy wodę z parkingów i one będą ją rozdysponowywać.
Bardzo mi się podoba też ta idea i forsuje ją i będę ją forsował aby, właśnie takie metody wykorzystywać do renaturyzacji takich obszarów, naprawdę zdegradowanych, takich właśnie poprzemysłowych, takich hut, takich wyrobisk, dlatego, że no to są często tereny, na których długie, długie lata nie wyrasta nic. A więc solidne przekopanie takiego gruntu i zasilenie go konkretną ilością próchnicy i zasadzenie właśnie tą metodą sprawi, że to życie od razu będzie mogło tam działać. Pytanie jakimi warunkami dysponujemy jeżeli mamy taki teren poprzemysłowy? No bo jeżeli mamy tam akceptowalne stężenie związków toksycznych, typu jakieś metale ciężkie czy jakieś substancje ropopochodne, ale to jest jeszcze taka ilość, która nie dyskwalifikuje życia absolutnie. Czy mamy tam raczej no taką ilość, która po prostu sprawia, że to jest totalnie zdewastowany teren i nic tam nie wyrośnie? Myślę, że w każdym przypadku można by było wykorzystać metodę Miyawokiego do robienia takich eksperymentalnych szczepek. To znaczy, jeżeli mamy ten nasz teren, możemy zastosować taki raster, zrobić takie zagajniki, np. o powierzchni 1 ara, w siatce co kilkadziesiąt metrów od siebie, które już będą łamaczami wiatru, już będą sprawiać, że cząstki glebotwórcze z wiatru będą się zatrzymywać i będą takimi właśnie szczepkami życia w tym zdegradowanym terenie i będą rozrastać się dalej aż w pewnym momencie granice między nimi się zatrą. A równocześnie, jeżeli okaże się, że one rosną słabo z jakiegoś powodu i to nie wypala i to będzie wymagało znacznie dłuższego czasu, np. żeby ten teren mógł powrócić do życia, no to wtedy nie zagospodarowaliśmy całości. Więc ten eksperyment nie będzie aż tak kosztowny, gdybyśmy postawili na niego 100%, ale równocześnie też się zacznie. No bo często te tereny się zostawia, żeby on naturalnie odpoczęły, żeby ta roślinność dzika, sama się tam adaptowała i to się oczywiście wydarza, ale to się dzieje bardzo wolno. Natomiast można ten proces znacznie przyspieszyć, z oczywistą korzyścią dla środowiska, no i z taką wartościom, że redukujemy ten ślad węglowy, który dla wielu producentów dwutlenku węgla jest tematem szczególnie wrażliwym.
No i to jest też taki temat, którym się zainteresowałem. W jakim stopniu ten ślad węglowy można redukować? Ile tego węgla faktycznie możemy w glebie i w roślinności zmagazynować? Więc jestem jeszcze w trakcie docierania do badań, nie ma ich za wiele i moim życzeniem byłoby, żeby właśnie takie badania móc zacząć robić i to zweryfikować – ile węgla można zagospodarować tą metodą? No ale wg informacji, które pozyskałem, no to jest to kilkadziesiąt ton na hektar w wilgotnej łące. Mówimy tutaj o łąkach kwietnych, tak? I to jest zarówno w tej masie korzeniowej, jak w tych częściach nadziemnych. Natomiast jeśli chodzi o nasadzenia leśne, no to w tych obszarach tropikalnych mówi się o kilkuset tonach na hektar., natomiast w naszych warunkach europejskich, gdzie to jednak będzie rosło znacznie wolniej można byłoby oczekiwać pewnie w okolicach 150, 200 ton po kilkudziesięciu latach. To są takie wartości, które osiągają np. dojrzałe lasy naturalne, świeże lasy liściaste. Ale ile osiągnie las mijawakiego? Trzeba by było to sprawdzać. Przede wszystkim jest to istotne, że do tego lasu już na starcie dostarczamy potężną ilość węgla w postaci tej materii organicznej, którą po prostu wrzucamy do gleby. Więc to jest ten taki element, który od razu magazynuje, dostarcza potężnej ilości węgla, który oczywiście wliczają się do tego bilansu węglowego. No i ten węgiel musimy w jakiś sposób zagospodarować? No bo bakterie glebowe będą zaczynać go rozkładać, grzyby będą go rozkładać i jeżeli nie zostanie zagospodarowany przez tą gęsto, posadzoną roślinność, on nam po prostu uleci z powrotem do atmosfery w postaci dwutlenku węgla. Także robimy taki sztuczny start, wrzucając tą potężną ilość materii organicznej, no i później następuje przyrost. Jakiej ilości może być ten przyrost? No oczywiście, trzeba to mierzyć, natomiast szacunki wskazują, że moglibyśmy się spodziewać kilku ton na rok, aby dojść do poziomu właśnie około 150, 200 ton na hektar w perspektywie kilkudziesięciu lat.
No i to jest coś, co trzeba by badać, natomiast też trzeba przyznać uczciwie, że takie badania będą trwały latami? Tak, ponieważ las rośnie powoli, nawet ten sadzony metodą Miyawakiego, który może rosnąć np. 2 razy szybciej może będzie rósł 3 razy szybciej, chociaż zapewne nie 10 razy szybciej, bo nie jesteśmy w tropikach. Bardzo bym chciał robić takie badania, w których sprawdzimy i zmierzymy, ile faktycznie tego węgla możemy tam zmagazynować i o ile szybciej ten las może rosnąć. Jakie należy przyjąć metody uprawy lub metody doboru gatunkowego lub inne rozwiązania, np. zaszczepianie ściółki z istniejących lasów, żeby tego życia wprowadzić. I wiele, wiele innych pomysłów kreatywnych, które mogłoby zweryfikować, co zrobić, żeby to oczywiście osiągnęło jak najwyższą skuteczność, żeby rosły jak najszybciej, przy najbardziej optymalnych nakładach kosztowych na takie przedsięwzięcie. Także jest coś, co jest absolutnie fascynujące. Natomiast też można od razu czuć tą pewność, że nie ma lepszej metody, bo las jest najwyższym etapem zbiorowiska roślinnego, jakie znamy na lądzie. Roślinność, no i flora i fauna tak naprawdę razem nie wytworzyły wyższego poziomu cywilizacyjnego niż las. Nie ma niczego wyżej i doskonalej, jeżeli gdzieś mamy magazynować ten węgiel, jeżeli gdzieś mamy w jakiejś formie, mamy renaturyzować zniszczone przez nas tereny zdegradowane, takie, na których tego życia nie ma, które pozbawiliśmy życia, no to to jest po prostu najlepsza metoda. Po prostu im wyższa roślinność i mniej tam będzie więcej, tym więcej będzie tej gleby, która tam będzie powstawać, im głębiej tę glebę przekopiemy i ona będzie bardziej rozluźniona, tak, tym łatwiej tym grzybom, bakteriom będzie tam żyć i wykonywać swoje zadania. I tym więcej tak samo najróżniejszego życia, tego ruchliwego, zwierząt różnego rodzaju, od najdrobniejszych owadów czy roztoczy, przez jakieś małe ssaki, ptaki itd znajdzie po prostu tam miejsce. Im bardziej to będzie bioróżnorodne, im więcej tam będzie różnych gatunków, walczących ze sobą, tym bardziej będzie to stabilne. A to na tej stabilności właśnie nam zależy. Jeżeli chcemy zaszczepić w tym miejscu życie, to chcemy, żeby to życie trwało. A tradycyjne plantacje leśne zachowują się różnie. Jednak no nie są takim doskonałym rezerwuarem życia, nie rosną tak szybko, jakbyśmy chcieli. No i też są zarządzane taką gospodarką leśną, nastawioną na produkcję. Tutaj mamy zupełnie inny cel, nie chodzi nam o produkcję drewna, ale chodzi nam o produkcję życia, a to życie jest ci absolutnie niezbędne, aby się ty mógł żyć, tak? O tym mówi biofilia. Potrzebujesz żyć wśród innego życia, ponieważ w warunkach sterylnych umierasz, a najlepiej żyjesz tam, gdzie tego życia jest jak najwięcej. Jeśli wejdziesz do dzikiego lasu w puszczy, gdzie człowiek nie ingeruje i zaciągniesz się głęboko tym powietrzem, aż po sama brzegi twoich płuc, poczujesz ten zapach, który cię wypełnia, tą świeżość, tą energię, no to po prostu poczujesz lepiej. Jeżeli pospacerujesz po takim lesie, poczujesz się lepiej, poczujesz się wzmocniony. I to też nie jest mój wymysł, zresztą nic z tego, co tutaj przenoszę i opowiadam, nie jest moim wymysłem, tylko zawdzięczam to innym, którzy mi o tym opowiedzieli, czy których znalazłem w internecie.
To przypomniało mi o fantastycznej, bardzo inspirującej, a powiązane z tematem idei. Ewa Madejska jest poza tym, że projektantem zieleni, to jest równocześnie przewodnikiem kąpieli leśnych. Może zabrać cię do lasu i w taki sposób tam terapeutycznie poprowadzić, że znajdziesz odpowiedź i lekarstwo na swoje różnorodne bolączki. I to również jest już twarda nauka i historię udowodnione, więc Ewa nie jest sama i też się tego uczy, ponieważ wiemy, i widzimy, w jaki sposób to żywe otoczenie po prostu na nas działa. Dlatego apeluję: nieważne, jaką masz działkę, czy jesteś właścicielem gigantycznego terenu przemysłowego, czy jesteś właścicielem małej, trzy-arowej działki w mieście czy dwudziesto-arowej, Jak najwięcej z niej zwróć naturze, jak najwięcej z niej zasadź dzikim i bioróżnorodnym, złożonym z wielu różnych gatunków, nieco chaotycznym, właśnie takim dzikim, półdzikim zagajnikiem. Poświęć przestrzeń na łąki kwietne zamiast trawnika, tego trawnika zostaw sobie tylko tyle, ile ci trzeba, żeby czuć się bezpiecznie, komfortowo, niedaleko miejsca, w którym żyjesz. Załóż taki ogród minimalny, część dla siebie wykrój jako wnętrza ogrodowe, czy je zadaszysz czy je nie zadaszysz, to już jest twoja sprawa, ale zapraszaj na swoją działkę życie w maksymalnej ilości. Oczywiście, korzystaj przy takim planowaniu ze wsparcia projektanta, żeby wszystko to było ułożone, mądrze, pięknie i wygodnie. No bo przecież zaczynamy i kończymy na człowieku, czyli na nas samych, bo to my będziemy z tego korzystać i dla nas samych właśnie to robimy. W takiej trójcy człowiek – natura – inżynieria, człowiek nie może obyć się bez natury, a tą właśnie inżynierią, tym know how, które gromadzą eksperci, tacy jak ja i inni, sprawiamy, że to po prostu wszystko może działać razem, jako właściwy mechanizm. Po prostu karmić siebie nawzajem i służyć we właściwy sposób.
No dobrze, to było na tyle dzisiaj. Dziękuję ci bardzo za uwagę i pozostanie ze mną do końca. Jeśli temat lasów mijawakiego jest ci bliski, jeśli masz jakieś doświadczenia praktyczne na ten temat, no to odezwij się do mnie. Bo ja sam zbieram te doświadczenia i dobre praktyki, żeby stawać się lepszym, ale żeby też przekazywać je dalej innym zawodowcom i projektantom. Jeśli masz dobre doświadczenia i możesz wykonywać tego typu zadania, to również zgłoś się do mnie. Bardzo poszukuje teraz producentów materiału naturalnego szkółki leśne, szkółki roślin rodzimych. Interesuje mnie też temat pozyskiwania nasion czy siewek z natury, interesuje mnie to, w jaki sposób możemy legalnie pozyskiwać takie właśnie nasiona i siewki z lasów, żeby można było je stosować później w zakładaniu takich terenów. No bo rynek jest zdominowany przez producentów materiału ozdobnego, więc metoda Miyawakiego z całą pewnością będzie coraz bardziej popularna. Mija kilka lat, odkąd pierwszy raz nie usłyszałem, a słyszę coraz więcej i coraz częściej o nowych terenach zakładanych tą metodą, więc na pewno będą potrzebne też rośliny. No ja sam, również takie tereny planuje, projektuje i również potrzebuje tych sadzonek, żeby je sadzić. Także także jestem bardzo zainteresowany, jeżeli masz takie know how, gdzie to można dostać, to bardzo proszę.
No dobra, dzięki raz jeszcze za uwagę do usłyszenia przy kolejnej gawędzie. Wszystkiego dobrego
Jesteś projektantem?
Cenisz nasze merytoryczne publikacje? Zapraszamy Cię do wspólnego rozwoju, biznesu i integracji.
Jesteś właścicielem działki?
Szukasz wsparcia przy aranżacji ogrodu?
Zajmujemy się kompleksowo procesem projektowo – wykonawczym. Wypróbuj możliwości naszego zespołu.
Szukasz czegoś innego?