23 06 Gawęda przedimprezowa [Gawędy Ogrodnicze]
7 czerwca 2023Ogrodowy thriller, czyli ślimak w sałacie
23 czerwca 2023Posłuchaj na swoim playerze: Spotify | YouTube | Apple | Google | Spreaker
Podróżujmy coraz częściej i dalej. Norweskie fiordy, południowe wybrzeża, namibijskie pustynie, egipskie piramidy – wszystko zdaje się być w zasięgu ręki! Zdarza się jednak, że bardziej, niż odległe cuda na liście UNESCO, przyciąga mnie mój własny ogród. I wcale nie mam ochoty się z niego ruszać. Znasz ten stan?
Może to trochę niedorzeczne dla blokersów, ale zima jest dla wielu ogrodników czasem podróży. Bo kiedy wyruszać w świat, jeśli nie wtedy, kiedy ogród śpi i lepiej go nie budzić? Ponieważ mój jest ten kawałek ziemi za oknem (domowej podłogi na szczęście też ☺) dotyczy to i mnie.
Czekając na pociąg
Czasem jednak wyruszam w świat, niekoniecznie daleki, w ogrodowym sezonie. I właśnie wtedy nachodzą mnie te dziwne myśli, że wolę zostać w ogrodzie. Im jest dojrzalszy i piękniejszy, tym częściej mi się to zdarza. Bo za oknem mieni się barwami rabata preriowa (prawie jak u Pieta Oudolfa ;)), w głębi połyskuje tafla stawu kąpielowego, przy tarasie buja hamak. I to wszystko stworzyłam ja sama! Więc po co wyjeżdżać?
Z drugiej jednak strony nieco mnie dziwi ten dziwny stan ducha – przecież do niedawna godzinami mogłam tkwić, czekając na pociąg, w byle jakiej poczekalni gdzieś na końcu świata!
Póki co jednak wciąż wyruszam w świat, w myśl zasady, że podróż to życie! I po drodze napotykam ogrody rozkwitające w najdziwniejszych miejscach – na dachach, cmentarzach, stacjach kolejowych. Czasami mijam je obojętnie. Przeważnie jednak zaglądam, podziwiam… Ogrody przyciągają mnie jak magnes? Dlaczego?
Skok z balonu
Na pozór odpowiedź jest prosta: bo są kwitnące, zielone, chłodne w upały. Te przybytki żywego piękna nęcą barwami, kształtami i aromatami, których próżno szukać na zatłoczonych ulicach. Przekroczenie bramy każdego dojrzałego ogrodu rodzi poczucie ulgi. Przypomina przejście przez niewidzialny ekran w wyciszony świat spokoju, zieleni i wewnętrznej równowagi.
W efekcie bawiąc w Madrycie, zamiast w słynnym muzeum Prado kilka godzin spędziłam na dworcu kolejowym Atocha, gdzie w hali poczekalni urządzono ogromną oranżerię pełną palm, krotonów oraz lilii i żółwi pławiących się w stawach. W Paryżu zielone Pola Marsowe nęciły mnie bardziej niż stalowa Tour Eiffel, a ziołowy wirydarz w chorwackim Szybeniku – silniej niż plaża. Przekraczając progi wielu ogrodów czuję się niekiedy niczym Peter Cundall (znany australijski ogrodnik), który – po raz pierwszy odwiedzając słynny Tatton Park w Anglii – skoczył na tamtejszy trawnik z… balonu. Przez chwilę sądził, że wylądował w raju. Nic dodać, nic ująć…
Energia Twórców
Jest jeszcze kilka innych powodów owego magnetyzmu ogrodów. Te starannie zaprojektowane skrawki zieleni emanują potężną energią swych twórców: ogrodników, projektantów, artystów… Odwiedzając je obcujemy z ich kreatywnością, z ponadczasowym pięknem architektury krajobrazu. Zadziwiają nas rzeźby, fontanny, mozaiki, sztuczki z perspektywą. Wiele ogrodów – choćby japońskie zen – zawiera też mocne przesłanie duchowe. Wszystkie stają się niestety z wolna substytutami dzikiej przyrody, kurczącej się w zastraszającym tempie. Dotyczy to zwłaszcza ogrodów botanicznych; nie tylko tych słynnych (np. w angielskim Kew czy w Kirstenbosch w RPA), ale też skromniejszych, rozsianych po całym świecie.
Dusza ogrodu
Piękne ogrody niewątpliwie mają duszę. Jej istnienie instynktownie wyczuwamy, spacerując zakolami alejek. Aby ją zrozumieć, wystarczy uświadomić sobie obecność (i znaczenie) mijanych po drodze symboli, niegdyś tak oczywistych dla ich twórców, dzisiaj raczej dla wtajemniczonych. Fontanna to rzeka wypływająca z Edenu, złamana kolumna symbolizuje ludzką niewiedzę, a ogrodowy labirynt – trudy życia. Piękne ogrody skrywają w sobie tajemnicę, a nic tak nie przyciąga, jak ona.
Ogrodowy slow life
Podczas wędrówek warto też pamiętać o ogrodach stworzonych przez naturę, będących często w zasięgu ręki; nie trzeba przemierzać tysięcy kilometrów, by podziwiać krokusy na tatrzańskich halach, łąkę kwietną na Kaszubach czy wiosenny taniec wirujących na wietrze płatków mirabelek. Tym ostatnim zachwycam się zresztą co roku – mam go pod swym oknem.
Nie lubię się cieszyć ogrodem sama, więc zapraszam przyjaciół, rodzinę, znajomych. I razem „ogrodujemy”, bez pośpiechu, bez biletów… Wylegujemy się w trawie, na poduchach, patrzymy, słuchamy, gadamy. Właśnie taki slow life wśród kwiatów coraz częściej mi się marzy. A Tobie?
Szukasz wsparcia przy aranżacji ogrodu?
Zajmujemy się kompleksowo procesem projektowo – wykonawczym. Wypróbuj możliwości naszego zespołu.
Szukasz czegoś innego?