Ogrody pokazowe i edukacyjne OOP
Rolki z instagrama, shortsy YT i tik-toki
Prezentujemy najlepsze praktyki i porady dla projektantów oraz osób zakładających ogrody prywatne w Polsce.
Sprawdź spis treści wszystkich materiałów video podzielonych tematycznie.
Sukcesja po roku w porzuconym ogrodzie [OOP 051]
Formą życia roślin jest wzrost – masz wrażenie, że rosną w sposób niepowstrzymany.
Powstrzymuje je jednak całkiem sporo. Brak zasobów zwłaszcza – substancji odżywczych w glebie, miejsca, ale przede wszystkim wody i światła. Na takiej łące jak na filmie konkurencja jest niemała i wielu walczy o swoje.
Z drugiej strony – tak duże zagęszczenie wysokiej roślinności a także pomieszanie z martwymi resztkami (suche źdźbła, stare łodygi, zeszłoroczne podgniłe sianko) sprawia, że stosunkowo mało wody odparowuje od słońca i całość zbiorowiska jest bardzo odporna na suszę.
Martwe i rozpadające się części roślin opadają niżej, na ziemię a tam są rozkładane przez mnożących się destruentów. Dzięki grzybom, bakteriom i pierwotniakom zasoby pokarmowe trafiają z powrotem do gleby gdzie ponownie są wykorzystywane do zbudowania organizmów roślinnych. Cykl się zamyka.
Ponad trawą i bylinami preferującymi słońce wyrastają drzewa, które zmieniają warunki do życia – rzucają cień i osuszają glebę w zasięgu korony. Łąka zamiera, ale szanse mają teraz gatunki cienioznośne. Żadna piędź ziemi nie pozostaje niezagospodarowana – natura nie znosi próżni.
To bezcenna obserwacja jak szybko regularnie utrzymywany ogród zmienia się w taki gąszcz i dąży do przekształcenia w samoregulujący ekosystem. Jeśli masz możliwość obserwować takie procesy przyrodnicze – korzystaj z okazji i ucz się jak działają w praktyce.
Wyrywać czy nie wyrywać (rośliny inwazyjne) [OOP 050]
Mleko się wylało. Oni już tu są. I to nie od wczoraj.
Nikt już nie sadzi nawłoci (Solidago sp.) ani różowych niecierpków (Impatiens glandulifera), nikt chyba nigdy nie sadził niecierpków drobnokwiatowych (Impatiens parviflora) ani rdestowców (Reynoutria sp.), ale robinie (Robinia pseudoacacia) czy jesiony pensylwańskie (Fraxinus pennsylvanica) są stale dostępne w sprzedaży.
Wszystkie te rośliny od ponad 100 lat funkcjonują na polskich ziemiach. Właściwie – to te ziemie są polskie krócej, niż te rośliny na nich rosną…
Co z nimi teraz robić? Usuwać zawsze i bezwzględnie? Czy mamy wyciąć połowę drzew w naszym ogrodzie? Przecież się rozmnażają i stwarzają zagrożenie?
Kto ma do tego usuwania zainspirować, zobligować lub namówić właścicieli prywatnych działek? Jaką retoryką?
Jakie stanowisko mamy zająć jako projektanci ogrodów wobec już istniejącej na działce roślinności inwazyjnej?
Czy mamy porzucić inne swoje zajęcia i wyrywać wszystko, co jest wpisane na listę ustaloną przez urzędników z UE jako stwarzające potencjalne zagrożenie? Czy mamy sugerować się innymi źródłami (GDOŚ, PAN, Siemaszko, ..)? Unia Europejska jest duża i w ogóle nie jest jednostką geobotaniczną a lista jest wspólna (i wąska – to 25 gatunków).
Czeremcha amerykańska (Prunus serotina), dąb czerwony (Quercus rubra) czy Rezeda żółtawa (Reseda luteola) na liście UE nie funkcjonują, ale jest na niej Klon jesionolistny (Acer negundo). Czy mamy na tej podstawie wyciąć w pień kopiec Powstania Warszawskiego? Przecież się sieje – zwłaszcza, że z góry.
Czy to byłby dobry pomysł, aby zebrać grupę wolontariuszy i w czynie społecznym wyciąć nocą wszystkie bożodrzewy gruczołkowate (Ailanthus altissima) na terenie Krakowa?
Trudne pytania, ale tylko rozważając problem w całej jego złożoności i nie popadając w dogmatyzm zbliżymy się do znalezienia mądrych odpowiedzi.
Ratunkowe trejaże z patyków [OOP 049]
Rozwiązanie tymczasowe zwykle mszczą się na nas… jak to mówią – prowizorkę trzeba robić wyjątkowo solidnie, bo zwykle zostaje z nami na całe życie.
Patyki tak długo nie zostaną na pewno, jednak sądziłem, że postoją stabilnie nieco dłużej a zaczęły się walić już po paru miesiącach. A to dlatego, że nie uwzględniłem pracy materiału pod wpływem temperatury.
A przecież nie raz już widziałem, jak drewno pracuje na zewnątrz i potrafi poczynić niezłe szkody. Na przykład deski tarasowe – świeżo cięte, o dużej wilgotności, które były montowane w upalne lato – słońce i wysoka temperatura powodują szybkie odparowanie wody. Deski kurczą się, tworząc duże szczeliny między nimi, wkręty się luzują.
Kiedy indziej suche deski, jeśli są przykręcono ciasno jedna przy drugiej, bez szczelin, latem pęcznieją od wilgoci, wyginają się do góry… Najpierw powstaje efekt „łódek” a po zimie widać spękania i powyrywane wkręty.
Myślałem, że jeżeli każdy patyk będzie obwinięty niezależnie pod głównym (i mocnym) węzłem na dole i na górze, to takie druciane wiązanie utrzyma go dość sztywno. Jednak kiedy drewno się skurczyło, gałęzie zaczęły swobodnie przesuwać się w pętelkach i całość się rozchybotała.
Nie mniej niż Doskonale
– aby tak się dało, trzeba najpierw popełnić masę błędów.
Zachodzące słońce padające od tyłu [OOP 048]
Wykorzystaj słońce rozświetlające popołudniami sterczące sztywno i wysoko pędy kwiatostanowe.
Zobacz jak fenomenalny efekt dają rośliny, która są porośnięte gęstym meszkiem. Te drobne włoski działają jak miliony małych lusterek i pryzmatów, które łapią i rozpraszają światło zachodzącego słońca, tworząc magiczną poświatę.
Światło odbija się i załamuje na powierzchni każdego włoska, tworząc wokół rośliny aureolę lub poświatę. Dodatkowo zachodzące słońce ma cieplejszą barwę i jego światło jest bardziej rozproszone w atmosferze, co jeszcze podkreśla świetlisty efekt na włoskach. O tej porze promienie padają na roślinę pod ostrym kątem, co maksymalizuje ten efekt.
Nie jestem pewny czy to też to, ale zjawisko jest bliskie efektowi Tyndalla, kiedy światło rozprasza się i załamuje na cząsteczkach kurzu albo we mgle, jak o poranku w lesie.
Wybierz miejsce obserwacyjne na zachodzące słońce i pozwól aby pomiędzy nim a tobą wyrosły łopiany, ostrożeń, dziewanny czy szałwie. Baw się tym.
Na filmie jednoroczne – włośnica sina (Setaria pumila) i facelia (Phacelia sp.).
Zachodzące słońce padające z przodu [OOP 047]
Na tym filmie możesz zobaczyć kilka udanych efektów, jak słońce zachodząc wyjątkowo efektownie eksponuje rośliny padając na nie od frontu, od strony spacerowicza.
Aby maksymalnie wykorzystać ten efekt możesz np. posadzić rośliny o dużej powierzchni liści, których kąt jest ustawiony blisko pionu. Albo o gęstym listowiu. Wtedy będą wyraźnie odbijać światło świecąc jak księżyc – całą powierzchnią.
Możesz też posadzić rośliny o liściach lekko błyszczących, jak lusterka, które będą nachylone pod ostrym kątem do słońca i będą skrzyć się jak refleksy na tafli wody. Doskonale nadaje się do tego np. barwinek.
Zawsze też bardzo efektownie wyglądają rośliny o stosunkowo drobnych kwiatostanach, które sterczą na wysokich łodygach i odcinają się na w miarę jednolitym tle – np. ciemniejszej i gęstej rośliny albo błękitnego nieba.
To rośliny strukturalne, które na rabatach bylinowych albo w dużych formacjach krajobrazowych warto jest posadzić dość rzadko i w oddaleniu od innych (i ponad innymi), jako solitery, z uwagi na ich atrakcyjny pokrój.
Im większa będzie twoja wiedza o roślinach i ich anatomii, kształcie i powierzchni liści, figurze w całości – tym bardziej świadomie możesz planować takie efekty i zachwycać użytkowników twoich ogrodów. Eksperymentuj i baw się tym.
Struktura i skutki tamy bobrowej [OOP 046]
Bobry, tamując przepływ wody, podnoszą jej poziom bo powodują powstawanie rozlewisk.
Woda gromadzi się zamiast odpływać, jako otwarta i widoczna tafla, ale też zasila grunt wokół. Poziom wód podskórnych podnosi się i wszystkie rośliny wokół czerpią z tego korzyści. A dzięki roślinom – masa innego widocznego i niewidzialnego życia. To jest właśnie retencja.
Bo woda to Życie. To nie jest żaden banał, choć przyzwyczailiśmy się tak traktować tego typu oczywiste sentencje. Ale ta oczywistość objawia się w przebogatej konstelacji szczegółów, co możesz zaobserwować w jakimś małym stopniu na filmie.
Stan z drugiej połowy lipca. Oby utrzymał się jak najdłużej… chociaż dotychczasowe doświadczenia pokazują, że jest to sytuacja bardzo efemeryczna.
Działalność Pana Bobra jest nie na rękę okolicznym rolnikom, którzy nie mogę wjechać z traktorami na swoje pola. Chyba szturchają co jakiś czas administratorów rowu melioracyjnego – bo służby porządkowe przyjeżdżają ostatnio częściej.
Przy wysokim poziomie wody cierpią także niektórzy sąsiedzi, bo woda pojawia się w ich piwnicach. Za to PKP jeszcze się chyba nie zorientowało, że bobry robią także nory w ich nasypie kolejowym. Kiedy to się stanie, zapewne czeka ich tylko odstrzał. Tyle w temacie ochrony prawnej tych zwierząt.
Życie na planecie Ziemia kontra Ludzkość.
Spontanicznie wyrosłe piękno [OOP 045]
Ile warto w ogrodzie planować a ile można zostawić Naturze do zaplanowania?
Uczymy się tego codziennie i staramy się, aby tej drugiej opcji było jak najwięcej. Wykonujemy na jednych obszarach pewne ruchy, które wydają nam się niezbędne (jak plewienie, koszenie czy wprowadzanie nowych gatunków) a na innych próbujemy zachować Umiar.
Porównujemy i sprawdzamy – jak nam się to podoba? Czasem trudno się powstrzymać przed jakimiś zabiegami, tak jesteśmy przyzwyczajeni do zakodowanych cywilizacyjnie kanonów estetycznych.
Gdzie jest zapisany ten kod? Jak można go zmodyfikować?
Bo to, że warto – nie ulega wątpliwości. Wystarczy popatrzeć jak reagują na suszę rabaty ozdobne a jak dzikie łąki, jak radzą sobie krzewy i drzewa na polach z kory czy żwiru a jak przy pełnym zadarnieniu gruntu, szczególnie samosiewami.
Przyroda wie znacznie lepiej jak utrzymać cały (eko)system przy życiu, niż my – próbujący walczyć o dobrostan jednostek w ogrodzie.
Byliny doświetlone jednostronnie [OOP 044]
Fototropizm dodatni – to reakcja roślin, która każe im rosnąć w stronę światła.
Ale o ile drzewa zachowują przy tym zwykle pewną stabilność, zabezpieczając się korzeniami rosnącymi w stronę przeciwną, to byliny i rośliny jednoroczne po prostu pędzę w stronę świetlistego karmiciela. I po nabraniu pewnej masy walą się na ziemię. Albo na to, o co mogą się oprzeć.
Nie wszystkie rośliny zielne tak reagują. Arcydzięgiel na przykład trzyma niewzruszenie sztywną, pionową postawę, sadziec też dość. Astry za to pokładają się bardzo. Mam poczucie, że bardziej pokładające się są rośliny o wiotkich łodygach a sztywniejsze te o grubych i twardych.
Podpieranie gałęziami to bardzo dobra metoda, podpowiedział nam ją Przemek @ogrody_o_zielonych_progach, u którego zresztą kupiliśmy te rośliny wiosną. Gałęzie wyglądają bardzo naturalnie, są nieinwazyjnie w ogrodowym otoczeniu.
W przyszłym roku, kiedy rośliny będą mogły wesprzeć się o same siebie, całość rabaty na pewno zyska sztywności. Jednak na ten moment zdecydowaliśmy się zostawić chwasty, żeby pełniły rolę podpór. Ciekawe, czy to nie okaże się katastrofalnym błędem – bo trudno będzie je później usunąć albo będzie to po prostu źle wyglądać?
Letnie rozkwity na Pagórze [OOP 043]
Pagór przeżywa obecnie swój najlepszy moment od czasu założenia (czyli po pół roku od zimy).
Pokrycie gruntu jest najpełniejsze jak do tej pory. Zieleń i inne barwy są soczyste a listowie bujne. Duże znaczenie ma też kąt padania promieni słonecznych o tej porze roku, który wydobywa z roślinności najlepsze tony. I oczywiście fakt, że sporo kwitnie.
Wyraźnie widać jaka jest różnica w ekspansji roślin samosiewnych zależnie od ilości słońca. Strona południowa szaleje, strona północna wlecze się powolutku.
Część chwastów stale plewimy, głównie jeżynę i kielisznik, ale większość zostaje. Zobaczymy jak skomponują się z gatunkami ozdobnymi. Rokowania estetyczne na razie są niezłe.
Ciekawe, bardzo ciekawe, jak to dalej się będzie rozwijać i jakich wrażeń wizualnych dostarczy?
Roślinność nadwodna i letni stan strugi [OOP 042]
Woda daje życie, szczególnie roślinom, które lubią ją w dużej ilości.
Jednak nie tylko woda decyduje o bujnym wzroście roślinności. Drugim kluczowym determinantem jest światło – a tego nad naszą strugą nie mamy za wiele i różne gatunki odmawiają egzystencji. Mamy za to coraz więcej cieniolubnych, pełzających, brązowych szkodników. Na szczęście smakują im tylko niektóre liście.
Pewnie lepiej byłoby wprowadzać od razu po kilkanaście lub kilkadziesiąt sztuk sadzonek do testów, ale większość obecnych nad strugą nowych istot pochodzi z natury. Pozyskujemy je podczas pieszych lub kajakowych wycieczek, gdzie nie bardzo są warunki na zapakowanie i transport większej ilości niż 1-parę.
Ale nawet takie testy też dostarczają jakiegoś zasobu informacji. Warto sprawdzać i eksperymentować w każdej skali, bez przywiązania do wyników a jedynie z ciekawością. Do czego mamy nadzieję i ciebie zainspirować.
Zachwyty nad Pagórem [OOP 041]
Spontaniczne zarastanie potrafi przynieść wiele botanicznej radości w różnych momentach roku, szczególnie jeśli odwiedzasz ogród co jakiś czas – możesz się zaskoczyć nowymi wydarzeniami.
Podobnie wiele radości przynoszą urocze efekty różnych nowych ślicznotek, które okazują się dobrze sobie radzić w przeznaczonym dla nich miejscu.
W drugiej połowie czerwca Pagór przeżywa swój najlepszy (jak do tej pory) czas. Zieleń jest soczysta, wiele bylin kwitnie albo nabrzmiałe pąki właśnie zbierają się do wybuchu. Większość powierzchni gruntu jest pokryta roślinami.
Kontrasty między liśćmi różnych kształtów i kolorów wydarzają się obecnie dość atrakcyjnie. Rośliny mają kształtne pokroje i zasadniczo ich rozmiary dobrze się do siebie dopasowują. Z niektórych perspektyw kompozycja jest w miarę atrakcyjna.
Czy można zostawić go na żywioł? Jesteśmy tak przyzwyczajeni do plewienia i usuwania chwastów oraz podlewanie roślin… Czy ogródek bylinowy może być atrakcyjny bez szczególnych zabiegów pielęgnacyjnych?
Ciekawe jak ta sytuacja rozwinie się dalej.
Deptanie chwastów zamiast plewienia [OOP 040]
Czy można uprawiać rośliny ozdobne i chwasty na rabacie bylinowej z pozytywnym skutkiem estetycznym?
Masanobu Fukuoka przekonuje, że można uprawiać w ten sposób rośliny jadalne, bez zmniejszania plonów. Ale na rabacie ozdobnej nie tyle chodzi o plony z owoców, liści czy bulw, ale o efekt wizualny.
A czy można pozbywać się chwastów bez ich usuwania albo trucia? Zawsze wyrywamy niepożądane rośliny razem z korzeniami, starając się wyciągnąć korzenie do samego końca, żeby na pewno nie odrosły.
Ale część chwastów wyrasta wysoko na sztywnej łodydze, może więc można je po prostu połamać? Szczególnie rośliny jednoroczne, te raczej nie odrosną. Tak robił Fukuoka. A czy niepożądane byliny ulegną wystarczającemu osłabieniu w wyniku takiego zabiegu?
Eksperyment prowadzony jest na glebie urodzajnej na rabacie założonej z wysokich bylin, jednak posadzonych dość rzadko – w odstępach co ok. 1 m od siebie. Sprawdzamy jak mało pielęgnacji może wymagać taka rabata i czy możliwe byłoby zupełne zaniechanie pielenia? A jeśli nie – to czy można plewienie zastąpić deptaniem i łamaniem głównego przewodnika?
Równocześnie nie usuwamy, ani nie niszczymy chwastów, które docelowo osiągają niższą wysokość niż nasze byliny ozdobne. Wychodzimy z założenia, że i tak nie zagrożą im w walce o światło a będą stanowić cenne pokrycie gruntu zmniejszające parowanie wody.
Ciekawe.
Późnowiosenna odsłona Pagóra [OOP 039]
Jak sobie radzą nasze króliczki doświadczalne na pagórze z gliny i gruzu przysypanych 20 cm piasku po 9 miesiącach od posadzenia?
Generalnie bardzo dobrze. Tworzą bardzo głębokie korzenie, znajdują swoje dojście do wody. A muszą, bo praktycznie ich nie podlewamy. Chociaż wiosna była dość deszczowa w tym roku. Mięta szaleje. Juki wyglądały na zdechnięte a jednak prawie wszystkie się przyjęły.
Fajnie wydarzają się gatunki spontaniczne, takie jak ten bluszczyk kurdybanek albo rdest czy nostrzyk. Widać wyraźną różnicę w bujności wzrostu od strony południowo-zachodniej w porównaniu ze stroną północno-wschodnią, chociaż przecież nasyp nie jest zbyt wysoki. Z drugiej strony od północy akurat nie posadziliśmy za wielu roślin..
Pierwsze koszenie łąki [OOP 038]
Koszenie wykonaliśmy 10 czerwca.
Jest to pierwsze koszenie pierwszego rzutu roślin wyrosłych po kwietniowych zabiegach uprawowych na całej działce.
Skosiliśmy to co pojawiło się samoczynnie z glebowego banku nasion, jeszcze zanim wyrosną rośliny wprowadzone przez nas. W niektórych miejscach, ponieważ w większości nie wprowadzaliśmy nic.
Różne części ogrodu zostały skoszone z różnym pomysłem, żeby obserwować co i jak będzie odrastać. Na terenie w wyniku uprawy oraz ze względu na zacienienie powstały mikrosiedliska o różnych warunkach, co w różnym stopniu wpływa na skład gatunkowy i wysokość łąki.
I obserwujemy. Uczymy się naszej ziemi dzięki roślinności, która ją porasta. Bawimy się sektorowo cięciem łąki na różne wysokości, zbieraniem lub zostawianiem pokosu.
Maksymalizujemy tym samym różnorodność gatunkową dając (lub odbierając) szansę na wzrost wielu różnym roślinom o różnych terminach startu wegetacji lub kwitnienia i wytrzymałości na koszenie. A co dalej za tym idzie – dając szansę na pojawienie się w naszym ok ogrodzie wielu innym organizmom (m.in. owadom i ptakom). Tym, które pośrednio lub bezpośrednio są powiązane z naszymi roślinami w łańcuchach troficznych (bo je zjadają lub zjadają kogoś, kto je zjada).
Czy rurą można zwieść bobra? [OOP 037]
Tama bobrowa cudownie spiętrza wodę, ale czasem może spiętrzyć za bardzo.
Doceniamy i jesteśmy wdzięczni za działanie retencyjne, bo woda zamiast odpływać rowem melioracyjnym nasącza naszą ziemię a rośliny są zachwycone. Do pewnego momentu – kiedy wody robi się za dużo.
Tamy nie można (i nie ma sensu) niszczyć, ale postanowiliśmy wprowadzić małe ulepszenia. A konkretnie zamontować rurę obniżającą poziom wody, co pokazywał też u siebie @daniel_petryczkiewicz .
Pierwsza rura (ta szara) okazała się za krótka, bóbr szybko zorientował się, że to przez nią ucieka woda i regularnie zatykał wpływ do niej. Działała jak wyraźna nieszczelność w jego tamie, więc nic dziwnego, że skrzętnie ją zaklejał. Po za tym umieściliśmy ją też nieco za płytko.
Druga rura (ta pomarańczowa) miała bardzo dobrą długość i też ten wpływ na dwóch kolankach działał genialnie. Niestety po tygodniu przyjechały służby i wyczyściły rów. Szarą rurę odrzucili na bok a pomarańczową nam zabrali. Po tym incydencie postanowiłem więcej rur już nie inwestować.
Oczywiście, można by było zgłosić tą sytuację do odpowiednich urzędów i wychodzić zajęcie się sprawą. Ale czy zajęto by się nią mądrze? Nie wiadomo, a poza tym ktoś od nas musiałby się za tym nachodzić.. a na nadmiar wolontariuszy obecnie nie narzekamy.
Taka historia. I cenna wiedza.
Po wyczyszczeniu tamy przez (jakieś ? .. nie widzieliśmy, kto to dokładnie zrobił) służby porządkowe, bóbr odbudował konstrukcję w 4 dni. Brawa dla bohatera, samotnie stojącego naprzeciw ludzkości – ewidentnie jest wierny zasadzie „żywcem mnie nie wezmą!”.
Bobrza robota na początku IV [OOP 036]
Ile wody jeszcze może napłynąć do naszego ogrodu?
Nasze ogrodowe zwierzątko nieustannie podnosi poprzeczkę. Samemu sobie.
To jest też bardzo zależne od ilości opadów a wiosna była w tym roku dość deszczowa. Zaczopowany kanał odwadniający przestał działać i ruszczańska dolina OOP zmieniła się w jezioro. Bobrze rozlewisko.
Póki co bóbr ma tyle żarcia w odroślowym lasku na nasypie kolejowym, że w ogóle nie interesują go duże drzewa u nas. Jednak część z tych drzew, tak jak wiązy, nie akceptuje aż takiej ilości wilgoci w korzeniach. Nie lubią mieć mokro w nogach i wypadają. Na szczęście to jest marginalny procent. Osiki mają się świetnie.
Znaleźliśmy nowe miejsce, gdzie przeniesiemy ognisko. Nie będziemy przeszkadzać naszemu gryzoniowi w jego robocie. Zobaczymy, dokąd nas to zaprowadzi. Może wreszcie prześwietli trochę lasek, położy parę pni i wpuści więcej słońca na ziemię. Wtedy moglibyśmy uprawiać kilka wilgocilubnych taksonów, dla których na razie jest za ciemno.
Na pewno cieszymy się z obecności bobra, podniesionego poziomu wody podskórnej na działce i tempa wzrostu nawadnianych roślin. Szukamy najlepszej drogi poukładania się ze zwierzakiem (a chyba także i jego rodziną).
Samosiewne łąki na Ruszczy [OOP 035]
Czy łąki trzeba siać? W wielu przypadkach zupełnie nie ma takiej potrzeby.
W glebie znajduje się potężny bank nasion – wystarczy ją wzruszyć – zaorać czy zgryźć, w jakiś sposób uprawić, żeby zniszczyć istniejące pokrycie roślinnością. Wtedy śpiące nasionka zyskają swoją szansę.
Na początku kwietnia nasze pole było gołą ziemią, wyrównaną przez rolnika i maszyny ogrodnicze. Po dwóch tygodniach zaczęło się to zmieniać a niezliczona ilość zielonych zawodników zaczęła ścigać się o światło pędząc do góry.
Najszybciej duże rozmiary osiągają rośliny jednoroczne, takie jak ten żółty kuzyn gorczycy. Zupełnie zdominował otoczenie, ale jego możliwości będą znacznie ograniczone w przyszłym roku, kiedy ziemię w znacznym stopniu pokryją trawy i wieloletnie byliny.
Wspaniałe są różnice w pokryciu roślinnością w zależności od siedliska. Co innego rośnie i dominuje w miejscu gdzie gromadzi się woda a co innego tam gdzie teren jest przepuszczalny lub na wzniesieniach.
Obserwacja tej niezwykłej siły życia i różnorodności to fascynująca zabawa. Codziennie otrzymujesz inny obrazek – a jedyne co musisz zrobić na tym etapie, to powstrzymać się od robienia czegokolwiek poza spacerowaniem.
Ściółka liściowa vs duże chwasty [OOP 034]
Stan na początek czerwca – pół roku po ściółkowaniu.
Wychodzi naprawdę mało chwastów – tylko te najsilniejsze. A bardzo łatwo jest je plewić, bo dużo energii tracą na przebijanie się przez ściółkę.
Martwa materia organiczna w każdej postaci – to jest naprawdę złoto ogrodników. Liście rządzą. Z czasem zamienią się w urodzajny humus, który pracowite dżdżownice ściągną w dolne warstwy gleby. Tam będą magazynować wodę i umożliwiać roślinom pobieranie składników mineralnych.
Warstwa około pół metra wcale nie okazała się za wysoka. Raczej bardzo skuteczna na tym etapie, bo nie mamy teraz zasobów żeby coś tu sadzić, na razie eliminujemy konkurencję z myślą o przyszłości.
Chociaż parę egzemplarzy posadziliśmy z przeprowadzki i najwyraźniej nie przeszkadza im tak wysoka ściółka. Oczywiście teraz to jest jakieś 30-60% wysokości nasypowej – wszystko siadło.
Zobaczymy jak dalej to się będzie zachowywać.
Spuszczanie wody bobrom [OOP 033]
Serial o bobrach na Ruszczy, czy na bobrach o Ruszczy? Bo kto tu kogo wozi?
Sąsiedzi niszczą tamy bobrowe. Niby zwierzę jest pod ochroną, ale wolą utrzymywać powszechne stanowisko, że to „rwąca woda” w naszym rowie melioracyjnym nanosi tak porządnie te wielkie gałęzie i zakleja je na szczelno błotem.
Poziom wody na zmianę to opada, to spiętrza się. Przyjeżdżają jakieś firmy, zapewne wynajęte przez miasto na wniosek rolników, którym zalewa uprawy. Czyszczą zapory do zera i woda odpływa.
Za noc bóbr jest w stanie odbudować do 20 cm tamy, więc po 3 dniach możemy mieć z powrotem spiętrzenie wody na ponad pół metra. Pod warunkiem, że padało i woda może napływać. Bobry są szybsze niż ludzie. Zanim następna ekipa przyjedzie po raz kolejny, minie ponad miesiąc.
Nie można z nim wygrać. A raczej chyba z nimi, bo w wale kolejowym jest wiele dziur i może żyje tam więcej niż jeden bóbr? Nie ma co ich przenosić, bo wrócą, nawet z daleka. Nie wolno ich zabijać. Tam też im nie wolno psuć, ale. Psują. Jakoś to się dzieje, nikt nie patrzy.
Bobry trzeba pokochać i jakoś się z nimi układać, bo raczej mniej ich nie będzie. Ale warto żyć z nimi dobrze, bo robią naprawdę dobrą robotę. Dzięki nim nasz ogród rośnie jak szalony, bo woda to życie.
Co będzie dalej?
Czy nasza rura w tamie rozwiąże problem?
Bardzo, bardzo ciekawe. Stan na koniec maja.
Walka z dużymi chwastami [OOP 032]
ak poradzić sobie z niepożądanymi roślinami, które dorastają do 2 metrów wysokości?
Takie rośliny potrafią zagłuszyć nawet spore krzewy i oczywiście eliminują również mnóstwo mniejszych roślin zielnych. A jeśli są kłujące – to eliminują także człowieka, który chciałby się w tym miejscu poruszać lub spędzać czas.
Po pierwsze kosimy, bo takie rośliny generalnie nie znoszą koszenia. Trzeba to zrobić w fazie dojrzałego kwiatu, żeby maksymalnie osłabić korzeń i uciąć górę zanim się rozsieje. Zwykle skosić jeden raz nie wystarczy, ponieważ duże byliny mają dużą żywotność i odbijają na nowo. Niektóre gatunki poleca się kosić nawet 10 razy.
Testujemy od niedawna także metodę kładzenia niechcianych mieszkańców na działce. Po prostu chodzimy po dojrzałych roślinach i kładziemy je płasko na ziemi. Wiele z tych sztywnych łodyg nie może się podnieść po takiej przygodzie, nie może puścić też nowych pędów i cała roślina zamiera.
W niektórych miejscach stosujemy także przykrywanie gruntu, żeby rośliny nie miały szans wyjść spod ziemi. Najlepiej przykrywać szczelnie gołą ziemię wiosną, ale można kłaść blachy czy folię nawet na dorosłe rośliny. Albo przed przykryciem je nisko skosić lub położyć.
Tu możesz zobaczyć także eksperyment z zagłuszaniem chwastów roślinami wyższymi od nich. Miskant olbrzymi ma świetny potencjał, żeby poradzić sobie z tym zadaniem. Na razie rokuje dobrze. Posadzony zimą, pod koniec czerwca jest już wyższy niż większość okolicznych roślin. Zobaczymy jak mu pójdzie w kolejnych latach.
Zrębka na kartonach i ściółka z liści [OOP 031]
Sprawdzamy różne rodzaje ściółek naturalnych a szczególnie interesuje nas zdolność do zagłuszania chwastów oraz przytrzymywania wody w glebie.
Kartony robią świetną robotę. Trzeba wyłożyć je szczelnie i przysypać czymś cięższym, ale nie trzeba za dużo. Tutaj przysypaliśmy je raptem 3-5 cm zrębki. Na koniec kwietnia, na uprawioną ziemię, bez żadnego plewienia a film został nakręcony na koniec maja.
Ważne jest, żeby te kartony zmoczyć, deszczem lub ręcznie. One wtedy fajnie poddają się kształtom ziemi, bo suche trochę zbyt odstają i potrafią polecieć z wiatrem.
Ściółka liściowa bardzo dobrze siadła i bardzo dobrze tłumi chwasty. Poza paroma gatunkami, które mają wyjątkową moc przebicia (pokrzywa, perz, malina, powojnik, nawłoć). Ale łatwo się je plewi bo wypuszczają długie korzenie, żeby przebić się przez tą warstwę.
Przestrzegano nas, że wiatr to wszystko rozwieje – ale przyszedł halny i nic takiego się nie stało. A potem przyszły słońce i deszcze, naprzemienne dobijanie do ziemi i suszenie. I zrobiła się taka dość sztywna skorupa.
Swobodnie można wykorzystywać jesienne liście do zagłuszania chwastów. Tutaj wysypane zimą na skoszone poletko pokrzyw i innego zarośla. Ale tu warstwa musi być gruba. Minimum 30 cm.
Zrębka, liście i kartony – to wszystko są materiały powszechnie uznawane za odpady. Ale dla nas to bezcenna materia organiczna. Działają dobrze i wyglądają dobrze.
Możesz swobodnie wykorzystywać je przy zakładaniu i pielęgnacji ogrodów, inywidualnie ale także u klientów.
Ogród porzucony Natura zachwycona [OOP 030]
Człowiek najwięcej wnosi do przyrody (tutaj Czwartej) przez swoją Nieobecność.
Czwarta przyroda oznacza tereny, które zostały całkowicie przekształcone przez człowieka, a potem porzucone i ponownie „odzyskane” przez naturę, ale już w nowej, zmienionej formie. (Pierwsza przyroda – to nietknięta natura. Druga – natura w użyciu. Trzecia – miasto, krajobraz nienaturalny.)
Nie trzeba nic zasiewać, zaszczepiać. Wystarczy odejść – porzucić. Wszędobylskie nasionka wyrosną na każdym odkrytym kawałku gleby.
A można i zaszczepić coś intencjonalnie. Rzucić garść swojej woli w ziemię i sprawdzić, co z niej wyrośnie – pod warunkiem, że nie będzie w żaden sposób opiekowane. Można rzucić na żywioł swoje przekonania i sprawdzić po dekadzie lub trzech czy dasz radę jeszcze dojrzeć swój pierwotny zamysł. Albo pozwolić sprawdzić to historykom po wiekach.
Bardzo podoba mi się ogrodnictwo inicjujące a następnie rzucające na głęboką wodę. Bez podlewania, plewienia, dokarmiania. Ewentualnie tylko wykaszane w różnych cyklach.
Ogród na filmie niestety zostanie prędzej czy później skoszony do zera. Ta ziemia jest zbyt wiele warta, jest w zbyt dobrej lokalizacji. Gdy zbudują tu biurowce, to w najlepszym wypadku powstanie tutaj jakiś mierny ogródek.
Inaczej niż w naszym nowym ogrodzie. Tam już na zawsze będzie zielono. Na razie – jest to trochę coś pomiędzy Przyrodą Drugą a Trzecią. Kiedyś, gdy nas już zabraknie – stanie się Czwartą. A ile czasu musiałoby upłynąć, by znowu zostało uznane za Pierwszą?
Zalew i tama bobrowa [OOP 029]
Nasze ogrodowe zwierzątko mocno się rozpędza.
Można powiedzieć, że bóbr zajął lasek dla siebie, bo właściwie nie da się z niego korzystać w obecnym stanie zalewowym. Stan na koniec maja 2025.
Trudnym zadaniem staje się wybór miejsca na sadzenie roślin. Przesadziliśmy większość bylin, które pozyskaliśmy wcześniej z natury, z lasów, bo teraz znalazły się pod wodą. Lubią wilgoć, ale nie aż tak.
Drzew nie przesadzimy. Cześć znosi krótkotrwałe zalewanie (topola osika, wiązy, wierzby), ale nie korzenie na stałe stojące w wodzie. Cześć może tych wielkich kałuż nie przetrwać.
Z drugiej strony w lasku przydałoby się więcej słońca… Czemu my mielibyśmy decydować, które drzewa usunąć? Bóbr zrobi to za nas. Na razie żadnych pni nie obkładamy siatką. Zobaczymy co czas przyniesie.
Jak ułożyć sobie życie z bobrem albo bobrową rodziną i pogodzić to z ogrodowymi potrzebami? Zobaczymy. To bardzo ciekawe.
Struktura dla pagóra [OOP 028]
Kompozycje roślinne, szczególnie te oglądane z bliska, potrzebują czytelnego pomysłu – jednej, wyraźnej i łatwo uchwytnej koncepcji.
Na ten moment mamy tu – trawiasto bylinowy pagórek w srebrno – zielono – czerwonej tonacji. Z wężowym kręgosłupem. Na razie układ wciąż wygląda na dość niewydarzony… ale teraz muszę mu dać czasu. Pewnie z rok.
Żeby okazało się, czy pokraczne kaczątko ma szansę stać się pięknym łabędziem.
Z pomponikiem osikowym na końcu i paszczą z wydmuchrzycy. Aj waj.
Po raz kolejny, na życzenie członka zespołu, odpuszczam i nie przesadzam wydmuchrzycy. A równocześnie czuję, że za duża tu rośnie. Patrzę i coś budzi moje intuicyjne obawy i sprzeciw dla tej lokalizacji.
Co to będzie?
Rabata partnersko demokratyczna.
Long Border z wysokich bylin [OOP 027]
Czy można prowadzić ogródek bylinowy bez plewienia?
Spróbujemy. Zobaczymy jakie chwasty się będą siały i wychodziły z gleby. Ale jeśli niższe niż docelowa wielkość bylin ozdobnych, które posadziliśmy – nie będziemy się i ich niepokoić ani wyrywać.
Na słonecznej rabacie wzdłuż drogi dojazdowej znalazły się:
(podana wys w m)
Angelica gigas 1,5 i A. sylvestris 'Purpurea’ 1,5 – dzięgiel
Aster laevis 'Calliope’ 1,8; A. novae-angliae 'Andenken am Alma Pötschke’ 1,2, A. (Symphyotrichum) novi-belgii 'Herbstmorgen’ 1,6, A. (S.) 'Vasterival’ 1,4, A. umballatus 'Weisser Schirm’ 1,5 – astry
Baptisia 'Dark Chocolate’ 1,2, B. 'Pink Lemonade’ 1,2, B. 'Vanilla Cream’ 1,2 – baptysje
Boltonia asteroides – boltonia 2
Echinops ritro 'Veitch’s Blue’ – przegorzan 1,2
Eupatorium cannabinum 1,5, E. maculatum 'Phantom’ 1,2, E. rugosum ‘Snowball’ 1,5 – sadźce
Filipendula purpurea 'Elegans’ – wiązówka 1,2
Heliopsis helianthoides var. scabra 'Burning Hearts’ – słoneczniczek 1,4
Hemerocallis hybrida 'Altissima’ – Liliowiec 1,5
Hibiscus 'Cranberry Crush’ 1,2, H. moscheutos 'Fireball’ 1,2, H. moscheutos 'Summer Storm’ 1,2 – ketmie
Liatris spicata 'Floristan White’ – liatra 1
Ligularia przewalskii – języczka 1,5
Phlomis tuberosa 'Bronze Flamingo’ 1, P. tuberosa 'Pale Face’ 1,2 – żeleźniaki
Phlox paniculata 'Goliath’ 1,2, P. paniculata 'Hercules’ 1,2 – floksy
Rudbeckia subtomentosa 'Henry Eilers’ – rudbekia 1
Sanguisorba hakusanensis 'Lilac Squirrel’ 1, S. officinalis 'Martin’s Mulberry’ 1,8 – krwiściągi
Thalictrum aquilegifolium 'The Cloud’ 1,3, T. aquilegifolium 'White Cloud’ 1,2, T. 'Elin’ 1,8 – rutewki
Vernonia fasciculata – wernonia 1,8
Veronicastrum virginicum 'Fascination’ – Przetacznikowiec 1,5
Andropogon hallii 'JS Purple Konza’ – palczatka 1,4
Deschampsia caespitosa 'Waldschratt’ – Śmiałek 1,3
Miscanthus sinensis 'Adagio’ 0,8, M. sinensis 'Dronning Ingrid’ 1,6, M. sinensis 'Ruby Cute’ 1,2 – miskanty
Molinia arundinacea 'Windspiel’ – trzęślica 1,5
Posrebrzanie pagórków [OOP 026]
Działanie bez projektu i bez jasnej wizji rezultatu prowadzi do … nikąd?
Dokądś na pewno. Pytanie dokąd.
Od lat uczymy innych i jesteśmy wierni regule, że „wszystko w świecie dzieje się w 3 krokach: 1 pomysł 2 plan 3 realizacja”. W przypadku naszych wciąż niewydarzonych pagórów punkt nr 2 został zredukowany do minimum. One po prostu się dzieją a my patrzymy, co się dalej z nimi wydarzy.
Jako stanowisko obserwacji różnych gatunków roślin i weryfikacji jak sobie radzą na górce z piasku ze szkieletem z gliny, sprawdzają się świetnie. Pod warunkiem, że patrzy się tylko w to jedno miejsce i z bliska. Z daleka całość wygląda słabo.
Bo ta wizja na srebra z żółciem i różem też póki co niezbyt do czegokolwiek tu pasuje. Piasek zresztą też. Oraz wzniesienia. Wszystko jest sztuczne i „z czapy”. Za dużo tych sztuczności nagromadzonych w jednym miejscu.
Zobaczymy dokąd nas to zaprowadzi. Ciekawe.
Tyczenie ścieżek autem [OOP 025]
Czasem zupełnie nieortodoksyjne metody postępowania dają najlepsze rezultaty.
W polskich parkach od wieków funkcjonowała tradycja budowy dróg bitych. Zwykle powstawały z zagęszczonego gruntu rodzimego.
Łuki wygodne dla dwukierunkowego ruchu dużym autem są bardzo łagodne a nawet zamaszyste. Przy ostrzejszych kątach linie przejazdów rozmijają się a na trakcie powstają meandrujące poszerzenia i zwężenia. Jeszcze ciekawiej się robi, kiedy zapniesz przyczepkę.
Utwardzone ścieżki to droga inwestycja, ale przydają się, zwłaszcza podczas niepogody. Natomiast dobrze jest je budować nie od razu przy zakładaniu ogrodu, ale w ślad realnie wykorzystywanych przedeptów. Tam, gdzie najczęściej się chodzi. Po paru latach korzystania.
Wydeptywanie ziemi w ogrodzie, zwłaszcza po deszczu, to coś za czym nie przepadają ani korzenie roślin, ani mikroflora glebowa. Z drugiej strony, zawsze znajdą się chętni, którzy przystosowali się do życia w takich warunkach. Gdy inni odpadają, ci zwycięzcy w konkurencji przetrwania mają swoje miejsce do życia. Skład gatunkowy ogrodu różnicuje się – a o to nam właśnie chodzi.
Takie historie.
Poszukiwanie wizji na wydmy [OOP 024]
Czasem jakiś fragment ogrodu zaczniesz budować pod wpływem impulsu a potem historia toczy się trochę własnym życiem.
Pagórki powstały z kilku różnych powodów, czy też przyczyn. Potrzebowałem w tym miejscu zasłony budującej intymność. Musieliśmy gdzieś zużyć urobek z wykopu i rozbiórki hałd ziemnych. Podobało mi się zróżnicować ukształtowanie terenu, który jest w większości płaski. I zainspirował mnie jeden z brytyjskich ogrodników sadzący byliny w piasku.
A potem wzniesienia stały się inkubatorem i hospicjum dla różnych roślin z przeprowadzki ogrodu na Wężyka, w większości o niebieskawym i srebrzystym odcieniu liści.
Na żadnym etapie jeszcze nie wyglądały ładnie.
Poszukiwania trwają.
Na szczęście ogrodnictwo jest sztuką cierpliwości.
Do czegoś w końcu dojdziemy.
Ciekawe, jak poza koncepcjami estetycznymi ściera się tutaj pragnienie pozostawienia tego miejsca samemu sobie z kompulsywnym wręcz nawykiem kontrolowania każdego szczegółu. Ciekawe co ostatecznie z tego wyjdzie.
Nacinanie kallusa u drzew [OOP 023]
Usłyszałem gdzieś taką opowieść:
„Wyobraź sobie, że drzewo się skaleczyło. Czasem ogrodnik robi mu małe „draśnięcie” na korze, żeby drzewo szybciej się zagoiło, jakby dostało plaster. Robi się to wiosną, kiedy drzewa rosną najszybciej. Czasem robi się to, żeby połączyć dwa drzewa w jedno (szczepienie), albo żeby drzewo miało fajny kształt, jak małe drzewko w doniczce (bonsai). Warto uważać, żeby nie zrobić drzewu za dużej krzywdy!”
Sprawdzimy teraz razem z drzewem, czy mogę mu w ten sposób pomóc żyć dłużej. Mam nadzieję, że tak. Jest już duże i rośnie w fajnym miejscu.
Eksperymentujemy aby się rozwijać.
Na drodze do naturalności [OOP 022]
Postanowienie o zwrocie całej mojej drogi zawodowej, a dalej za tym także linii ideowej fundacji OOP, w stronę ogrodów naturalnych – to jedno. Wdrożenie postanowienia w życie – to zupełnie osobna sprawa.
Konieczna jest zmiana wieloletnich przyzwyzaczajeń. Zejście z utartych i dobrze znanych ścieżek umysłu. Rozszczelnienie myślenia, aby wpuścić świeże idee i opracować nowe metody działania. I wreszcie wytrenowanie siebie oraz otoczenia, coraz szerzej i szerzej…
A mózg się opiera.
Wciąż szepcze podobne rady:
„Co to bajzel?
Trzeba więcej porządku!
Będzie ŁADniej…
Nie zostawiaj wszystkiego samopas…
Kontroluj! Urządzaj! Aranżuj!”
A nowy ja na to: „Zostaw”. „Wystarczy”. „Pozwól, niech się dzieje samo”.
Gdzie się zatrzymać? Gdzie jeszcze będziemy w ogrodzie a gdzie zacznie się zapuszczony nieużytek? Gdzie jest punkt, który zaczyna budzić powszechne obawy i niechęć klientów? Na ile dziczy w ogrodach pozwoli rynek? A my sami? Jak daleko możemy przesuwać tą granicę – między niechęcią do chaosu a zachwytem nad rządami przyrody? Na ile elastyczne są nasze kategorie estetyczne?
Długa jeszcze droga przede mną i przed nami. Fascynująca i pełna odkryć.
Ostatnie uprawki ziemi pod ogród [OOP 021]
W ogrodnictwie jedne kroki są zależne od innych, dlatego potrzeba ci postępować z pewną dozą spontaniczności i mądrej reaktywności.
Coś możesz sobie zaplanować, ale nawet zaawansowana wiedza nie pozwoli ci przewidzieć wszystkiego. A czasem może stać się klątwą, bo zbytnie przekonanie o swoich racjach może cię doprowadzić do ślepej realizacji głupiego planu.
Lepiej jest wykonać pewne czynności, które posuną cię do przodu, zaobserwować i przeanalizować efekt, wyciągnąć wnioski powstałe podczas tej pracy i dopiero potem planować kolejne ruchy.
I oczywiście pośpiech przy tym wszystkim jest wysoce niewskazany. Ogrodnictwo jest sztuką cierpliwości.
Historia prac uprawowych pod ogród pokazowy OOP powoli dobiega końca. Prace, które wstępnie planowaliśmy zrealizować w ciągu dwóch miesięcy rozciągnęły się na 7 miesięcy. Cały ten czas oraz odstępy pomiędzy poszczególnymi etapami, obserwacja efektów i rozważania nad najmądrzejszym kolejnym krokiem, były bezcenne i wyszły na dobre.
Uprawa gleby pod ogród [OOP 020]
Ogólny pomysł na zagospodarowanie naszego ogrodu eksperymentalno-pokazowego mamy już opracowany. Ale chociaż palimy się do jego realizacji, nie mogliśmy nic zrobić przed uprawą gleby.
Naszym największym problemem była podeszwa płużna – zbita warstwa twardego podglebia. Powstała w wyniku wieloletniego orania na stałej głębokości a także wypasu zwierząt.
Podeszwa utrudnia przenikanie wody deszczowej wgłąb i powstają lokalne zastoiska powodujące okresowe podtopienia i gnicie korzeni. Ogranicza też wzrost korzeni, szczególnie roślin głęboko penetrujących (jak drzewa, na których najbardziej nam zależy), co hamuje rozwój całych organizmów i ich odporność na suszę a zwiększa ich wywrotność.
Jeśli gleba jest zbyt zbita, powietrze może nie docierać w głębsze warstwy, a to zmniejsza aktywność pozytywnych mikroorganizmów (tlenowych). Tym samym rozkład zachodzi wolniej i gleba staje się mniej żyzna.
Mamy właśnie za sobą najważniejszy zabieg rozwiązujący ten problem – głęboszowanie. To głębokie spulchnianie gleby specjalnym narzędziem (głęboszem – takim wysokim „nożem”), które rozbija twardą, zagęszczoną warstwę pod powierzchnią, żeby woda i korzenie mogły lepiej przenikać.
Eksperymenty ze ściółką z liści [OOP 019]
Ściółkowanie liśćmi to jedno z najprostszych i najtańszych rozwiązań poprawiających jakość gleby i mikroklimat w ogrodzie.
Ściółka chroni glebę przed wysychaniem i erozją oraz ostrymi skokami temperatury. Kiedy liście się rozkładają, dostarczają glebie materii organicznej, stanowiąc pożywkę dla mikroorganizmów przekształcających je w próchnicę. Dżdżownice wciągają ją następnie w głębsze warstwy poprawiając jakość całego profilu glebowego.
Zwykle zaleca się grubość 5-10 cm, jednak postanowiliśmy sprawdzić jak będzie zachowywać się także znacznie grubsza warstwa, szczególnie, że chcemy zagłuszyć rosnące na tym odcinku pokrzywy – a to wyjątkowo wytrwały przeciwnik.
Otrzymaliśmy pocięty materiał mieszany z różnych gatunków drzew. Trudno przewidzieć, czy wpływ na pH będzie bardziej neutralny czy zakwaszający, jaka może być zawartość garbników i fenoli, które ograniczają tempo rozkładu. Jednak wiemy, że generalnie mamy materiał bardzo korzystny dla gleby.
Ściółka liściowa jest bogata w węgiel (40-50%), zawiera też w istotnej ilości azot (0,5-1,5%), potas (do 1%), wapń i wiele mikroelementów. Zawartość fosforu jest umiarkowana (do 0,2%), znacznie miejsza niż przy ściółkach zielonych, kompoście czy oborniku.
Stosunek C:N może wynosić 30:1 do 80:1, więc będzie rozkładać się znacznie wolniej niż ściółka z trawy, gdzie ta proporcja wynosi ok 15:1, ale znacznie szybciej niż słoma (C:N 100:1, N do 0,5%), igliwie (C:N 80-120:1, N do 0,2%) czy kora (C:N 200-500:1, N do 0,3%).
Będziemy pokazywać, jak to się zachowuje po upływie różnego czasu.
Kompost pachnie a nie szkodzi [OOP 018]
Rozkładające się rośliny pachną i nie jest to zapach nieprzyjemny, chociaż osobom nieoswojonym z nim w pierwszej nucie wydaje się niepokojący.
Lignina rozkłada się do fenoli, które pachną słodko i ziemiście. Kwasy organiczne – octowy, masłowy czy mlekowy – pachną fermentacją. Aldehydy i ketony mogą pachnieć świeżymi liśćmi a w miarę rozkładu – bardziej zgniło. Wszystko to razem i inne lotne związki pachną podobnie jak ściółka w lesie.
Jeśli rozkład jest beztlenowy – moga powstawać tiole (merkaptany) i trochę siarkowodoru (chociaż to raczej z rozkładu zwierząt), których zapach jest nieprzyjemny.
Dlatego kompostowniki regularnie się przerzuca i nie należy usypywać na nich zbyt grubej warstwy odpadów zielonych. Żeby zachować wyłącznie rozkład tlenowy.
Za wszystkie te zapachy intensywnego rozkładu odpowiedzialne są mikroorganizmy destruujące komórki i organy roślinne na prostsze związki i substancje. To grzyby, ale przede wszystkim bakterie, a spośród nich – promieniowce.
Kiedy zaczniesz głębiej wdychać te zapachy, zobaczysz że nie przynoszą ci one żadnej szkody – przeciwnie, zaczynają działać kojąco.
Kontakt z tą mikroflorą glebową ma bardzo dobry wpływ na zdrowie człowieka. Wspiera m.in. różnorodność flory jelitowej, poprawiając trawienie i odporność. Stymuluje produkcję serotoniny i działa jak naturalny probiotyk poprawiając nastrój i redukując stres.
Nie ma się czego bać.
Pozyskanie liści na ściółkę [OOP 017]
„Miodzio” – tak ogrodnicy miejscy z Gubina nazywają jesienny materiał liściowy, zebrany podczas sprzątania w parkach, który do wiosny zdąży się już trochę przekompostować.
W kolejnym sezonie wykorzystują go przy różnorodnych pracach ogrodniczych, m.in. jako element poprawiający strukturę gleby przy sadzeniu roślin, jako materiał do ściółkowania.
Suche, opadłe liście z drzew to materiał głównie węglowy, więc rozkłada się raczej powoli. Szczególnie jak leży w grubszej warstwie. Dlatego świetnie nadaje się do zagłuszania chwastów.
Zbierany kosiarkami jest już wstępnie pocięty, więc wiatr tak łatwo go nie rozwiewa. Rozsypany jest bardziej zbity i też szybciej się rozkłada niż całe liście z drzew. Z drugiej strony na wysokiej pryzmie może dostawać mniej tlenu i mogą zacząć się procesy beztlenowego rozkładu.
Idealnie byłoby, żeby całego tego materiału z parków nie wywozić – ale skoro już wywieziono, to my z przyjemnością go zagospodarujemy.
Zimowy powrót bobra do ogrodu [OOP 016]
Choćbyś nie wiem jak bardzo chciał, żeby wszystko było po twojemu, to zawsze pojawią się istoty, które będą miały wpływ na twoją rzeczywistość i z którymi będzie trzeba się liczyć.
Na przykład bóbr, który postanowi, że będzie mieszkał właśnie w twoim ogrodzie. Na przykład sąsiad, z początku bojowo nastawiony – a potem naście razy dziennie razem z wnukami przychodzący odwiedzać zwierzaka.
Wygląda na to, że nasz lasek będzie jednak mokradłem. Okresowo zalewanym, ponieważ z pewnością służby miejskie utrzymujące rowy w dobrym stanie i wlasciciele domów z piwnicami będą co jakiś czas udrażniać tamy.
Widzę jednak, że taka walka daje bardzo tymczasowe efekty, ponieważ bóbr jest wyjątkowo zdeterminiwany i błyskawicznie odbudowuje zapory.
Trzeba będzie się przyjrzeć uważniej klasie Phragmitetea – zbiorowiskom szuwarów występujących w strefie brzegowej wód stojących i płynących, a szczególnie związkowi Magnocaricion – szuwarom wielkoturzycowym i bagiennym.
Zaszczepimy rośliny znoszące takie warunki – m.in. turzyce, kosaćce i mozgi. Na początek będzie dość ciemno, ale z czasem część drzew na pewno zniknie, zgryziona albo wygnita. A światło pozwoli na bujniejszy rozwój bylin.
Można by się próbować temu biegowi spraw opierać. Projektować rzeczywistość na zasadzie „o nie – będzie tak jak ja chcę!”.
Tylko że to jest bardzo wysiłkowa metoda. Lepiej odpuścić, żyć spokojniej i szczęśliwiej, w zgodnie z innymi. Elementami natury w swoim ekosystemie.
Pozyskiwanie patyków na … [OOP 015]
Nie wszystko musi być trwałe i pozbawione widocznych oznak starzenia.
Kiedyś nam się zdawało, że im bardziej niezniszczalne materiały do budowy ogrodu, tym lepiej. Metale zabezpieczone przed korozją, beton, szkło i kompozyty zachwycały nas tym, jak opierają się upływowi czasu.
Ale one nie są wcale prawdziwe niezniszczalne, także się starzeją. Często brzydko i kłopotliwie. Są tak przetworzone, że ich powrót do natury jest niemożliwy i dokładają się do zalegających na wysypiskach mas śmieci.
A wspaniałym tworzywem twórczym może być materiał o bardzo krótkim cyklu życia – jak patyki. Wyrastają z ziemi, słońca i powietrza. Przycinasz je – a one odrastają na nowo. Układasz je na ziemi, służą ci przez jakiś czas a potem do niej wracają.
Rozpadają się w oczach, z roku na rok coraz bardziej kruche, zjadane przez owady, grzyby, promieniowce i inne bakterie. Przypominają o tym, jak efemeryczne jest nasze istnienie. Że warto czerpać z każdej chwili to co najlepsze i nie martwić się jej ulotnością.
Skoro i tak nie możemy oszukać czasu – lepiej się z nim zaprzyjaźnić i zaprząc go do tworzenia ciekawych, zmieniających się przestrzeni.
Ogrodnik szuka rolnika [OOP 014]
Ziemia w ogrodzie odpowiada za wszystko, co dzieje się na jej powierzchni.
Najwięcej życia (grzybów, bakterii, nicieni, pierwotniaków itd) znajduje się na głębokości do 20 cm i tam też korzeni się większość roślin. Tam dociera najwięcej powietrza, więc zachodzą tlenowe procesy rozkładu oraz oddychanie korzeniowe. Jest tam najwięcej próchnicy i różnorodnych związków organicznych.
Nie mniej ważna jest kolejna warstwa – podglebie, na głębokości do 40 cm. Tam spływają lub gromadzą się cięższe minerały i może magazynować się sporo wody. Ale to nadal nie wszystko. Pod tą warstwą znajduje się skała macierzysta. Co niekoniecznie musi oznaczać litą skałę – u nas jest to glina. Z niej powstała i powstaje gleba powyżej.
W naszym ogrodzie będziemy uprawiać rośliny zielne, krzewy a przede wszystkim drzewa. Te najpłycej korzeniące się schodzą do głębokości 1-2 m. Te o głębokim systemie korzeniowym chciałyby na naszej glebie zejść zapewne do 3-4 m.
A mniej więcej na wysokości podglebia (ok 30 cm) mamy podeszwę płużną, warstwę zagęszczoną w wyniku lat uprawy. Jest tak zbita, że zarówno pług wykonujący orkę jak i agregat z broną talerzową ślizgały się po niej i nie były w stanie wejść niżej. Utrudnia penetrację wodzie i korzeniom w głąb.
Najlepszym sposobem żeby ją rozbić jest głęboszowanie, czyli uprawa polegająca na głębokim nacięciu i skruszeniu podeszwy. Jest to o tyle fajne, że nie odwraca gleby, a więc nie powoduje utraty cennej próchnicy przez utlenienie.
Szukamy rolnika.
Sprzątanie śmieci [OOP 013]
Regularne sprzątanie działek w mieście to standard ale to co się dzieje przy samej ulicy przechodzi pojęcie.
Sporo śmieci nawiewa wiatr ale większość ludzie po prostu wyrzucają świadomie i specjalnie. Przywożą nocą całe worki śmieci zmieszanych i zostawiają w lasku, na bezczela, za latarnią. Opony, sprzęt AGD – największa była lodówka, przyczepka zgniłych dyni.. mieszkańcy z okolicy wciąż nas czymś zaskakują.
Cześć większych odpadów – szczególnie gruzów oraz starych i gabarytowych śmieci motoryzacyjnych, zakopujemy i aranżujemy w chaszczach żeby zarosły. Antropocean jest rzeczywistością codzienną i wszechobecną, trochę musimy już z tym żyć, rośliny i ogrody też.
Pozbycie się tych śmieci też nie jest takie oczywiste – ponieważ nie mamy tutaj budynku, nie mamy też umowy ze śmieciarnią. Musimy je więc zabierać i upychać prywatnie po swoich śmietnikach albo wywieźć jako osoba prawna odpłatnie.
Postawiliśmy już trzecią tablicę ostrzegawczą, teraz na słupie z kamerami. Zobaczymy, może sytuacja się poprawi.
W ogrodzie zamieszkał bóbr [OOP 012]
Tamy na rowie nie robią się same i to nie jest piżmak.
Nikt inny nie zjada drzew, zostawiając wokół trociny – to musi być bóbr.
I co to oznacza?
Dobre pytanie – w naszej sytuacji.
Bobry co do zasady są super i jeśli moglibyśmy mieć rozlewisko na części ogrodu bardzo by nas to ucieszyło.
Powstałby ekoton atrakcyjny dla wielu różnorodnych gatunków roślin i zwierząt, które moglibyśmy obserwować i cieszyć się ich obecnością. Poprawiłoby to ogólne warunki wodne, zwiększyło zapas z którego możemy korzystać do podlewania i w ogóle lokalny mikroklimat.
Taki scenariusz się jednak zapewne nie wydarzy, ponieważ bóbr wykonuje spiętrzenie wody na rowie melioracyjnym. Przede wszystkim ten rów jest regularnie czyszczony przez jakieś miejskie służby. Jest budowlą hydrotechniczną, która ma pełnić swoją rolę – osuszać okoliczne pola oraz działki, na których ludzie mają nisko zbudowane domy. Podczas ulew sąsiadom zalewa tu piwnice, wiec bobrze rozlewisko pewnie też będzie im nie na rękę.
Poza tym rów latem wysycha do zera, więc nie zapewni bobrom stabilnych warunków cały czas (chyba, że dzięki ich pracy przestałby wysychać).
Obawiam się, że powstanie teraz seria ekstremalnych katastrof –
1. podtopień, które sprawią, że obecne drzewa w lasku uduszą się i wypadną, na zmianę z
2. totalnym osuszeniem, które nie pozwoli zadomowić się tu ani bobrom, ani innym gatunkom wodnym.
No zobaczymy, jak to się dalej rozwinie.
Świetną robotę merytoryczną robi w tym obszarze stowarzyszenie „Nasz Bóbr” – dziękujemy za know how oraz @daniel_petryczkiewicz za szybkie wskazówki.
Zasłony z cisa z nasion [OOP 011]
Każda roślina wyrasta z nasiona. *
I nasiona są dużo tańsze od sadzonek. Połączenie tych dwóch faktów skłoniło nas do wyboru nieoczywistej metody wykonania zimozielonych zarośli osłonowych.
Do zarośnięcia mamy ponad 700 m2. Gdyby chcieć obsadzić to najmniejszymi sadzonkami budżet wyniósłby między 5 a 12 000 zł. Nasiona kosztowały mniej niż 100 zł.
Oczywiście trzeba poczekać aż wyrosną. Ale z cierpliwością nie ma u nas problemu. Część z nich też nie wyrośnie, ale temuż posadziliśmy je dość gęsto.
Istotnym argumentem za nasionami są też warunki w jakich przyjdzie im rosnąć. W większości to zbudowane z gruzów pomieszanych z ziemią pagórki, w których kopanie byłoby uciążliwe.
Pagórki przez zawartość betonu są też dobrze zdrenowane, sadzonki przyzwyczajone w szkółce do regularnego podlewania byłyby nieprzygotowane na taką sytuację. Co innego nasiono, które od najmłodszych lat będzie musiało sobie poradzić i dostosuję się dokładnie do tego miejsca, w którym zostało posadzone.
Zobaczymy co z tego będzie. Za parę lat też się dowiesz.
* no dobrze, glony nie mają nasion…
Nawrót powodzi – czy to piżmak? [OOP 010]
Zalewowa przygoda rozwija się niepokojąco.
Pod wodą zniknęła już spora część lasku, która do tej pory zawsze była sucha. Zalewa też sąsiadów we wsi w górę rowu, podchodzi im pod piwnice. Niedobrze. W końcu miał to być rów odwadniający, a nie nawadniający.
Co to będzie dalej?
W okolicy już nie raz widziano piżmaki, chociaż nie na naszym rowie. Ja też mam z nimi pewne doświadczenia. Potrafią tworzyć liczne kolonie.
Zastanawiamy się i dyskutujemy – jak to pogodzić, ludzkie priorytety i ich istnienie w naszym ogrodzie. Jeśli poziom wody będzie tak wysoki, zgniją i przewrócą się drzewa. Możemy na to przestać i cieszyć się z ogrodu bagiennego.
Z drugiej strony raczej nie może być tak wysoki, bo to istotny rów melioracyjny i nie może być zatkany. Nie jesteśmy jedyną stroną w tej sytuacji a czop zatykający tworzy się pod wiaduktem, nie na naszej działce.
Szukamy najlepszej drogi dla natury i cywilizacji. Jeśli ustalimy dobrą praktykę w takiej sytuacji, będziemy mogli się nią podzielić.
Eskalacja powodzi w ogrodzie [OOP 009]
Zakładanie ogrodów to z pewnością nie jest nudne zajęcie.
Dziś spotkały nas nowe niespodzianki i odkryliśmy nowe fakty.
Zbliżamy się do rozwiązania zagadki powodzi w okresie bez opadów deszczu. Chyba jakiś zwierz zaczopował rów przydrożny i przez to zaczęło nam konkretnie zalewać cały lasek.
Co to będzie? Przez trzy lata nie było takiej sytuacji, a sąsiad co tu mieszka od 50 ciu w ogóle nie pamięta, żeby kiedykolwiek była.
Jak sobie z tym poradzić? Czy ten czop powstał sam z siebie – niefortunnie zablokowana gałąź zaszła liśćmi i mułem? Czy ktoś go celowo zbudował?
Nie ma innej drogi jak cierpliwa obserwacja sytuacji żeby dowiedzieć się więcej. Im więcej danych, tym lepsze rozwiązania dla problemu będziemy mogli wymyślić.
Lepsze dla każdej ze stron – człowieka i innych istot żywych, działając w duchu zgodnego symbiocenu.
Długa, zawiła i zaskakująca jest droga do dobrego ogrodu – mądrze urządzonego, wygodnego dla wszystkich i przez to pięknego.
Powódź w ogrodzie [OOP 008]
Co zrobić z kawałkiem ziemi w ogrodzie, który jest cyklicznie zalewany?
Wielu idzie na walkę z Naturą, jednak to nie leży w mojej naturze. Zamiast tego wolę i proponuję taki stan pokochać i spróbować się w nim odnaleźć.
Bagniska i mokradła to ostoje różnorodnego życia. Można tam uprawiać wiele roślin, które nie poradzą sobie nigdzie indziej.
Najpierw trzeba dobrze poznać sytuację. Zaobserwować ją przynajmniej przez 12 miesięcy, aby zrozumieć jej zmienność sezonową.
Nasz rów w upalne lata wysycha do zera. Podczas ulew zdarzało się już, że wylewał mocno. Potrzebujemy znać regularny i maksymalny zasięg tego zalewu. Na tej podstawie będziemy mogli myśleć o doborze gatunkowym – co tam posadzić.
Aby rośliny dobierać do panujących lokalnie warunków, zamiast – na podstawie sympatii do roślin zmieniać warunki tak, aby chciały u nas rosnąć.
Taki wzorzec – pełnego szacunku dla przyrody i umiaru gospodarowania terenem – promujemy w OOP i polecamy ci w twojej codziennej praktyce zawodowej.
Dzikie osłony od zwierząt i hałasu [OOP 007]
Co zrobić, kiedy nie możesz lub nie chcesz stawiać typowego płotu albo innego szczelnego ogrodzenia wokół ogrodu?
Największym szkodnikiem, przed którym potrzebujesz się zabezpieczyć, będą duże ssaki. Na czele z najbardziej ciekawskim, hałaśliwym i destrukcyjnym przedstawicielem Primates – małp naczelnych, czyli człowiekiem.
Kolejnym powodem, dla którego warto zaaranżować jakąś osłonę, jest szkodliwy wpływ wiatru, który wyrywa, łamie, wychładza i wysusza rośliny w ogrodzie.
Oba te czynniki, przed którymi warto się chronić działają przez cały rok, może nawet najintensywniej w okresie, kiedy rośliny liściaste pozbawione są liści.
Dlatego potrzebujesz tak kombinować, żeby osiągnąć maksymalną szczelność i gęstość. Rośliny zimozielone są najbardziej logicznym wyborem.
Zobaczymy czy zdążą wyrosnąć, zanim zjedzą je, zadeptają lub pokradną jacyś ssaczy barbarzyńcy. I czy w tym czasie nasze patyczaste zasieki zniechęcą niszczycieli od penetrowania ogrodu. Ciekawe. Eksperyment.
Eksperyment z piaskowymi pagórkami [OOP 006]
Nie jest tajemnicą, że rośliny w trudnych warunkach rosną silniejsze.
A razem ze zmianą klimatu wygląda na to, że kluczowy trud z jakim rośliny będą musiały się mierzyć w przyszłości, będzie polegał na wysokich temperaturach i braku wody.
Piasek bardzo się rozgrzewa, akumuluje ciepło. Jest też bardzo przepuszczalny – woda przechodzi przez niego jak gąbka spływając w dolne warstwy. Rośliny rosnące na piasku tworzą rozbudowane systemy korzeniowe, przystosowane do niedoborów wody i wychwytywania jej najmniejszych ilości. Muszą też radzić sobie z niedoborem składników pokarmowych.
Młode siewki chwastów też trudniej rozwijają się na piasku i łatwiej je wyrwać. Ale tylko młode – skuteczne plewienie np. rozrośniętych w piasku jeżyn czy perzu nie należy do łatwych zadań. Z drugiej strony plewienie jeżyn i perzu nigdy nie jest łatwe…
Sprawdzimy i udokumentujemy – jak różne rośliny radzą sobie w takich warunkach? Czy gatunki, które preferują inne podłoże, potrafią dostosować się do wzrostu w piasku? Jakie korzyści i problemy przynosi grube ściółkowanie piaskiem?
Poznanie działki przed projektowaniem [OOP 005]
Uszanuj i wykorzystaj. Rozgaszczaj się z umiarem.
Takie zasady warto uświęcić, zanim zaczniesz planować cokolwiek, na jakimkolwiek kawałku ziemi.
To nie jest wielka sztuka wpaść na działkę z buldożerem, skasować to co było, wysterylizować i narysować coś zupełnie nowego, bazując na swojej czystej kreatywności.
Takie działanie to raczej rzeź i czysta emanacja ego. A często właśnie tak zakłada się ogrody. Czy twoje ego jest tak wyjątkowe i boskie, że w jego imię gotów jesteś zamordować wszelkie życie na swojej ziemi? Wyrwać i wykosić wszystkie rośliny, rozerwać i utlenić mikroby glebowe?
Trudniej będzie Ci tak postąpić, jeśli przyłożysz się do etapu przygotowawczego. Do spokojnego i metodycznego, rozłożonego w czasie procesu poznawania działki zanim cokolwiek narysujesz. Zbieraj cierpliwie i z uwagą informacje o tym co jest, bo kiedy już je zbierzesz, trudniej ci je będzie zignorować.
Już sam fakt posiadania szczegółowej wiedzy na temat życia i warunków panujących na działce sprawi, że podczas składania koncepcji zaczniesz ją wykorzystywać. Razem z wiedzą na temat inwestora, jego życzeń i preferencji – te wszystkie dane będą jak puzzle wielkiej układanki.
Twoim zadaniem jest ułożyć ją najpiękniej jak potrafisz, bez pomijania żadnego elementu.
Stosy z patyków w dzikim ogrodzie [OOP 004]
Każda materia organiczna w ogrodzie jest cennym surowcem, z którego można stworzyć coś wartościowego.
Gałęzie powstałe z wycinki można złożyć w wolno murszejące stosy, będące ostoją różnorodnego życia. Można stworzyć z nich tymczasowe bariery o różnym przeznaczeniu.
Można też rozrzucać je wprost w dzikich zagajnikach – spróchnieją i rozsypią się znacznie szybciej. Opcjonalnie rębakiem zmielić je na zrębki do ściółkowania – będziesz zaskoczony jak bardzo wtedy zmniejszą swoją objętość.
Słoneczna rabata w nowym ogrodzie [OOP 003]
Im szybciej po wysadzeniu rośliny zostaną posadzone od razu w ich docelowe miejsce, tym dla nich lepiej, oczywiście.
Na dużą część traw, głównie rozłożystych rozplenic, czekał już przygotowany fragment ok 50 m2. Będziemy na nim testować minimalnie obsługową rabatę z kilku drzew i krzewów oraz pełne zadarnienia ze średnio wysokich bylin.
Rozplenica jest niesamowitą rośliną, bardzo żywotną. W ciągu 3 lat z 10 sadzonek uzyskaliśmy kilkadziesiąt, po corocznych podziałach i licznych przemeblowaniach w starym ogrodzie. Mnóstwo rozdaliśmy znajomym a i tak wsadziliśmy teraz jakiejś 40 sztuk. U nas się nie siała, chociaż nasion produkuje dużo.
Za to na pewno będzie się siała werbena, krwiściąg i dziewanna.
Grunt pod rabatę nie został w żaden sposób uprawiony, po posadzeniu będzie delikatnie ściółkowany. Wszystkie opadłe liście, wyrwane chwasty i przycięte gałęzie będą pozostawiane na miejscu. Nie jest planowane żadne sztuczne nawodnienie – rośliny po przyjęciu się mają sobie radzić same.
Reszta roślin z przeprowadzki musi poczekać na projekt. Na razie rozważamy jeszcze wiele różnych wariantów, bez pośpiechu.
Przeprowadzka ogrodu z JP2 [OOP 002]
Ogród wydaje się być czymś niezmiennie trwałym – w końcu jest przyrośnięty do ziemi. Ale to iluzja – jedyną pewnością na świecie jest zmienność.
Kiedy właściciele wynajmowanej od nas nieruchomości zadawali pytanie „co stąd zabieracie?”, potem byli zdumieni odpowiedzią, że „wszystko”.
Ale jak mielibyśmy nie pozabierać naszych ukochanych przyjaciół, których uprawiamy, opiekujemy się nimi, obserwujemy – żyjemy razem od wielu lat? Niektórzy towarzyszą nam od ponad dekady, przeprowadzaliśmy się już dwa razy.
Życie rośliny zawarte jest w jej pniu i/lub korzeniu. Trzeba zachować to co najgrubsze a pozbyć się drobnicy, roślina zasadniczo dobrze regeneruje. Przy przeprowadzce trzeba uważać by jej zanadto nie poranić, bo przez uszkodzenia mogą dostać się grzyby i szkodniki. Ale równe i czyste cięcia sekatorem są z powodzeniem zasklepiane, więc też nie trzeba się tego bać.
Ultra ważny jest termin. Jesień nadaje się do tego znakomicie. Są niższe temperatury, słońce mniej grzeje, parowanie jest mniejsze – roślina nie wysycha zbyt szybko. Najlepiej poczekać, aż rośliny liściaste zrzucą liście, zanim je przytniesz i wykopiesz.
Zakładamy ogród OOP [OOP 001]
Udało nam się zakończyć procesy decyzyjne oraz formalne i ostatecznie ten piękny kawałek ziemi stanie się ogrodem pokazowym Organizacji Ogrodów Polskich.
Wspaniale, że teraz będziemy mieć do dyspozycji tyle przestrzeni. Nasze dwa poprzednie ogrody, które założyliśmy i prowadziliśmy w ciągu ostatniej dekady, mieściły się na powierzchni ponad 10x mniejszej. Fundacja jest także zabezpieczona – ten teren pozostanie w jej posiadaniu już Na Zawsze, w przeciwieństwie do poprzednich działek, które wynajmowaliśmy.
Ziemię i warunki lokalne obserwujemy już od ok dwóch lat, uczymy się jej i powoli powstaje koncepcja zagospodarowania. Nigdzie nam się nie spieszy. A chcemy przetestować i pokazać wiele wartych uwagi rozwiązań, wskazać kierunek i stworzyć wzorzec w aranżacji ogrodów prywatnych w naszym klimacie.
Dziki ogród na 3a w środku miasta
Film ani zdjęcia tego nie chwytają. To jest ogród, którego nie da się uwiecznić. Teraz, kiedy wszystkie struktury znikły, nie ma elementów wyróżniających się i wszystko razem zlewa się w jedną, zieloną masę.
Bo pojedyncza roślina na tle struktur geometrycznych zawsze zjawi się jako wyraźna rzeźba, jak to wskazywał mistrz Strzemiński. Ale masa roślin to jak las rzeźb – nic nie widać.
Tylko kształty, faktura i połysk liści pozwalają się rozróżnić kolejnym bryłom i piętrom roślinności – ale takich niuansów nie uchwyci aparat za dobrze.
Można było też kontrastować kolorem – ale wtedy by mi się nie podobało. Pod McDonaldem czy pod Tesco kontrastujemy kolorami – tam zieleniec ma krzyczeć, wyróżnić się.
Zamysłem tego ogrodu była błogość – dla człowieka i zwierząt. A ona odbywa się w środku, jest dyskretna – ale odczuwalna.
Pożegnanie z ogrodem na JP2 cd.
Ogród to dla mnie przede wszystkim rośliny. Tzn. – różne mogą być przestrzenie zewnętrzne, ale jeśli mam nazwać je ogrodami, to muszą służyć do uprawy roślin. Jeśli to ja zajmuję się aranżacją, to właśnie temu celowi je podporządkowuję.
To jest jasne, że człowiekowi ma być tam dobrze – też. Tak jak garaż służy do przechowywania i naprawy samochodów. Człowiek też musi się tam zmieścić i wygodnie operować, przestrzeń ma być ergonomiczna. Ale główny cel istnienia garażu jest jasny i nadrzędny. Tak samo jest z ogrodem.
Często tak zagracamy ogrody pomysłami na funkcje i efektami w obszarze designu, że roślinność schodzi na drugi plan. Staje się rzeźbą albo muzealnym eksponatem. Nie mówię, że to źle – na przykład ogrody konceptualne to ciekawa forma artystyczna czy filozoficzna… ale ja akurat takich nie zakładam.
Zwykle tworząc ogród najpierw budujemy małą architekturę, a dopiero potem obsadzamy wszystko roślinami. A jakby to wyglądało w odwrotnej kolejności? Czy ta mała architektura naprawdę jest potrzebna? Czy ogród z samych roślin się wybroni?
Wyjątkowe jest doświadczenie ogałacania przestrzeni z tych wszystkich struktur służących człowiekowi. Zdejmowanie funkcjonalnych nakładek, aby pozostawić samą warstwę roślinną. W naszym ogrodzie pokazowym właśnie się to wydarza. Skasowaliśmy już zadaszenia, część nawierzchni, murki, oświetlenie.. zostały prawie same rośliny.
Przeprowadzka zieleni za miesiąc – dwa.
Pożegnanie z ogrodem na JP2
Wszystko co dobre ma swój koniec. Etap ogrodu na Jana Pawła II w Krakowie właśnie mija.
Tymczasowość jest wpisana w ogrodnictwo, ale w moim życiu nomada to już szczególnie. Pięć lat na Konopnickiej, trzy lata na Bieżanowskiej, rok na Zbrojarzy, trzy lata tutaj.. zaczynam być naprawdę dobry w szybkim wyrastaniu i urządzaniu żywej przestrzeni, żeby zaraz ją spakować i przenieść się gdzie indziej.
Co można zrobić na wynajętej na chwilę ziemi? W co warto inwestować swój czas i pieniądze? Jak obcować z nieruchomymi elementami których nie wolno ci zmieniać? Zwłaszcza gdy masz zachłanną i bezkompromisową naturę, która najchętniej zaplanowałaby każdy centymetr kwadratowy widoku z każdego miejsca w ogrodzie…
