22 12 Gawęda o czymś nowym [Gawędy Ogrodnicze]
19 grudnia 2022Kompendium wiedzy o wannach spa z hydromasażem / ogrodowych JACUZZI / Sundance Spas
27 stycznia 2023Styczniowa gawęda w poszukiwaniu inspiracji z majowym (2022) numerem Zieleni Miejskiej w ręce (tym o oczyszczeniu powietrza) | zima trwa więc nie buduj tarasu | osiedla antysmogowe | artykuły w Zieleni Miejskiej | czujnik jakości powietrza CO2 Renson | syndrom chorego budynku | ogród deszczowy | stacje pór roku | inspiracje i antyinspiracje | Chill-e-motion
Drugi odcinek audycji Gawędy Ogrodnicze.
Posłuchaj na swoim playerze:
Przejdź do podstrony podcastu:
Transkrypcja podcastu
Jestem tutaj… Zaraz Ci coś opowiem!
Rok się skończył – zima się nie skończyła. Przeciwnie, Kraków zasypało. Jest przepięknie! Równocześnie jest blokada, pewnych prac nie można wykonywać. Myśleliśmy, że skończymy jeden taras, ale nie wolno kłaść deski na legary, kiedy jest śnieg. Nawet kiedy jest chociaż odrobina wilgoci, później ta woda mogłaby zamarznąć i odparować, odpłynąć kiedy zrobiłoby się ciepło i już pojawiłaby się jakaś szczelina – deski nie przylegałyby do siebie idealnie, pojawiłyby się mikro-ruchy i cały taras trzeba by było poprawiać. Nie chcemy tego, więc zapadamy na sen zimowy. Pod śniegiem, w domu czy w pracowni możemy zająć się rzeczami nieskończonymi. Nie skończyłem na przykład czytać ,,Zieleni miejskiej’’. Zaprenumerowałem ostatnio znowu ,,Zieleń miejską’’, przy okazji prenumeraty zamówiłem sobie numer grudniowy i majowy z 2022 roku.
Co mogę powiedzieć? Pismo nie jest adresowane do mnie, więc nie mam co narzekać. Ale jest raczej średnio inspirujące. Numer z maja zamówiłem dlatego, że interesował mnie temat z okładki czyli ,,Zieleń w walce z zanieczyszczeniami’’. Myślałem, że może dowiem się czegoś nowego. Ja mam z tym tematem trochę wspólnego dlatego, że projektowałem w Krakowie osiedla, które były promowane jako wykorzystujące zieleń antysmogową. Podszedłem do tego maksymalnie merytorycznie, przygotowałem się, przeczytałem wszystkie materiały jakie wtedy udało mi się znaleźć. U Wojtka Bobka z Politechniki Krakowskiej zamówiłem listę roślin, które bardziej niż inne nadają się do oczyszczania powietrza z różnorodnych pyłów. A są to przede wszystkim rośliny, które rosną do wysokości 3-4 metrów bo tam najwięcej tych pyłów się zbiera. I takich, które mają dużą powierzchnię – czyli przede wszystkim iglaki, ponieważ mają dużo igieł przez cały rok i razem rozciągnięte tworzyłoby to dużą powierzchnię, do tego przyklejają się te pyły. Później razem z opadami deszczu lub śniegu są zmywane do ziemi. Inne rośliny, które się nadają to takie, które mają np. kutnerowate liście, ale teraz w styczniu co nam po tych liściach, które są woskowate czy kutnerowate? Jak one wszystkie leżą i przetwarzane są na ściółkę. Raczej nie leżą bo przecież jesteśmy w mieście, więc zostały wywiezione do kompostowni.
Ale wracając do tematu zieleni antysmogowej – zwrócił moją uwagę artykuł ,,Zieleń a poprawa jakości powietrza’’. Zwrócił moją uwagę dlatego, że został napisany pod patronatem Stowarzyszenia Architektury Krajobrazu, więc od razu włączył mi się tryb weryfikacji – co też moja nowa organizacja może powiedzieć na ten temat, albo czy ta opieka merytoryczna faktycznie jest coś warta i czy to logo coś znaczy? Po przeczytaniu artykułu autorstwa Alicji Cebulak, Balbiny Gryczyńskiej mogę powiedzieć, że faktycznie jest merytoryczny. Ale nie jest ani odkrywczy, ani inspirujący dla mnie. Więc pozostawia mi niedosyt. Wszystko to już wiemy. Z jednej strony autorki uczciwie przyznają, że zieleń, rośliny pełnią funkcję wspomagającą i nie mogą stanowić jedynego sposobu oczyszczania powietrza. Równocześnie mówią na samym wstępie, że odpowiedzią na wszystkie nasze bolączki jest próba powrotu do natury. No tak, próba powrotu, a nie prawdziwy powrót. Bo prawdziwy powrót pewnie oznaczałby zamieszkanie w lesie – i może w takiej właśnie proporcji moglibyśmy się odnaleźć i w takiej proporcji te rośliny pełniłyby funkcje dostarczyciela właściwego środowiska życia, a nie tylko pomocniczą funkcję oczyszczania powietrza.
Jeden z niuansów, który pozostawił mi największy niedosyt to jest pytanie: Ile dokładnie roślin na metr kwadratowy powinniśmy zastosować, żeby osiągnąć jakieś miarodajne efekty? Nie znalazłem tej odpowiedzi w 2017 roku, kiedy projektowałem zieleń dla osiedla przy Rakowickiej. Nie znalazłem jej przez lata prowadzenia razem z Andrzejem Nowińskim firmy ‘’Zieleń we wnętrzach’’, robienia zielonych ścian, przedstawiania argumentów za tym dlaczego warto stosować zieleń. I nie znalazłem też tej odpowiedzi w artykule, który został spuentowany przepięknym zdaniem: ,,Powinniśmy stosować tyle zieleni, ile się da. Wszędzie’’.
W 1989 roku NASA zrobiła badanie na temat zdolności pochłaniania przez niektóre rośliny szkodliwych dla człowieka substancji. Dzięki temu wiemy, że Skrzydłokwiat, Zielistka czy Epipremnum – czyli najpopularniejsze rośliny egzotyczne uprawiane w domach, mają wpływ na jakość powietrza. I tyle. To było 34 lata temu, a do dzisiaj są to podstawowe badania na które powołują się autorzy artykułów naukowych i popularno-naukowych. I oczywiście tekstów komercyjnych służących handlarzom i usługodawcom do argumentacji sensu swojego istnienia i działalności. Pytałem Andrzeja, Oleny, paru innych osób, ale nie dotarłem do żadnych innych badań. Niestety nie umiem sam poszukiwać wyników badań za pomocą nowoczesnych wyszukiwarek. Chociaż wiem, że jest to możliwe. Jeśli ktoś kto mnie słucha, znalazł takie badania – bardzo proszę podesłać do mnie. Chętnie dowiem się na ten temat więcej. Chętnie zyskam wreszcie narzędzie żeby wiedzieć ile tych roślin stosować.
U siebie w pracowni mam czujnik Rensona, który mierzy mi ilość CO2 w powietrzu. Kiedy wchodzę rano wskaźnik świeci się na zielono i pokazuje około 500 cząsteczek na metr. Po paru godzinach kolor lampki zmienia się na pomarańczowy, później czerwony. Kiedy przychodzi do mnie ktoś w odwiedziny, czerwony zdarza się bardzo szybko, mimo tego, że mam cały parapet, całą szafkę i część biurka zastawione roślinami. Pewnie są jeszcze zbyt małe, za mało wydajne. Ale na pewno jest ich więcej niż w typowych biurach i gabinetach. Mimo to, nie redukują dość wydajnie ilości dwutlenku węgla. Ciekawe jak radzą sobie z innymi zanieczyszczeniami? Kolejny artykuł, który przeczytałem jest autorstwa Mateusza Korbika, ma tytuł ,,Planowanie nasadzeń, a skuteczny filtr zanieczyszczeń’’. Jedna, druga, trzecia strona. Przeczytałem artykuł i znów nie dowiedziałem się niczego nowego, ponad to czego nie musiałem zaliczać w szkole na zajęciach biologii czy później na studiach na dendrologii. Czemu właściwie służą te artykuły? Merytorycznego klina zabił mi artykuł pani Edyty Siekierki o wielce obiecującym tytule ,,Sposób na zanieczyszczenia powietrza’’. Dowiedziałem się, że na przykład Rozchodnik biały (Sedum album) zatrzymuje 8 razy mniej zanieczyszczeń, pyłu zawieszonego PM w porównaniu z Kostrzewą czerwoną (Festuca rubra). Wniosek? Zakładajmy dachy intensywne, ponieważ one lepiej pomagają oczyścić powietrze. Dowiedziałem się także, że dobrze stosować pnącza i zielone ściany, ponieważ mają korzystny wskaźnik ilości liści w stosunku do powierzchni gleby, którą zajmują. A także bardziej precyzyjnie zrozumiałem, że to właśnie bakterie, grzyby, drożdże i glony rozkładają te zanieczyszczenia powietrza, które trafiają na rośliny i do gleby. Autorka skupia się na cechach funkcjonalnych, które można by było przeanalizować. Przypomina to hinduską bajkę o czterech ślepcach oglądających słonia – każdy za autorów tego magazynu próbuje w jakiś sposób opisać, poinformować o tym co wie na temat zanieczyszczeń powietrza. No i z tego artykułu dowiadujemy się, że to przede wszystkim cechy fizyczne roślin, fizyczne i ilościowe mają znaczenie. Ale naprawdę nie trzeba być geniuszem żeby to zrozumieć, że im więcej jest tych roślin – z resztą o tym nam pisała. Ten artykuł jest pod patronatem Polskiego Stowarzyszenia Dachów Zielonych, a wniosek z artykułu pod patronatem Stowarzyszenia Architektury Krajobrazu (czyli stosować tyle zieleni ile się da) jest nadal aktualny.
Kolejny artykuł ,,Zielone remedium na syndrom chorego budynku’’ autorska Moniki Joanny Latkowskiej jest nowym spojrzeniem na rzeczywistość wnętrz zakładowych, które nigdy nie są wietrzone. No to ja już wiem dzięki mojemu czujnikowi Renson, że muszę co jakiś czas wietrzyć okno. A zanim go dostałem to wiedziałem dzięki poczuciu zaduchu. Niestety w nowoczesnych budynkach poczucie zaduchu jest redukowane przez klimatyzację. Ale to nie jest właściwa metoda – okazuje się, że pojawiają się bardzo namacalne syndromy. Bóle, zawroty głowy, swędzenie, pieczenie skóry, wysychanie śluzówek, sodoma i gomora! Generalnie akapit jest długi. Potem następuje odwołanie do badań NASA z lat 80 i wreszcie pojawia się konkret, który chyba też jest skorelowany z tymi badaniami ale znam go już od lat: ,,Na powierzchni 25m2 powinno się znaleźć przynajmniej 5-8 średniej wielości roślin w doniczkach o średnicy 25-30cm’’. Okej, to jest coś! Wyobraźmy sobie powierzchnię 25m2, to jest taki duży pokój do którego wsadzamy 5 do 8 roślin w doniczkach 30stkach. No, to już mogą być takie sensowne draceny, to mogą być jakieś juki, to mogą być jakieś zapewne fikusy. Może jakieś palmy czy bananowce? I one już stworzą nam masę zieloną na wysokości powiedzmy wzrostu człowieka jeżeli będą dość stare. Czyli zajmą też określoną ilość. No ja myślę, że każda powinna zająć około m2, czyli zmniejszymy sobie powierzchnię z 25 do 20 czy 17m2. Ale wtedy jakość powietrza w pomieszczeniu, nie wiemy co, ale pewnie poprawi się w sposób wymierny. Później dostaję listę roślin, którą wolałbym szczerze mówiąc dostać w formie listy wypunktowanej, ponieważ trudno się ją czyta w formie zbitego, pełnego tekstu. I tyle, powtórzyłem swoją wiedzę.
Ja przepraszam, że tak wybrzydzam! Ale jestem akurat w procesie tworzenia swojego własnego pisma, konkretnie biuletynu firmowego o tytule ,,Zatrzymaj się. Sztuka ogrodowa’’. W dodatku robię to na żywym organizmie co między innymi na Tobie. Zacząłem więc bardzo uważnie obserwować rzeczywistość, przeglądać wszystko to co jest dostępne co mogłoby mi dostarczyć satysfakcję. Ja oczywiście wiem, że to mi nie dostarczy satysfakcji bo nie dostarczało do tej pory. ,,Zieleń miejską’’ już kilka razy prenumerowałem i zawsze rezygnowałem z tej prenumeraty. Ona po prostu nie jest adresowana do mnie. I przez to, że brakuje mi czegoś co byłoby adresowane do mnie, postanowiłem stworzyć coś swojego. Z artykułu ,,Zielone torowiska’’ wyciągnąłem ciekawą informację. Autor Katarzyna Wolańska, Piotr Wolański – no tak. Okej, więc państwo Wolańscy poinformowali mnie, że wykonanie zielonej zabudowy z trawnika kosztowało 421 złotych za metr toru pojedynczego, a z rozchodnikiem kosztowało 622 złote, czyli 200 złotych więcej za metr toru pojedynczego. Natomiast utrzymanie zielonej zabudowy, utrzymanie tego trawnika kosztowało rocznie 96 złotych za metr toru pojedynczego. A utrzymanie rozchodnika 11,50, więc prawie 10 razy mniej! 10 razy mniej kosztowało utrzymanie torów na których rosły rozchodniki. To jest konkretna informacja, sadźmy rozchodniki.
Oczywiście ciekawy jest też artykuł ,,Kropla w morzu potrzeb’’ naszego lidera zmiany myślenia i bohatera branżowego Wojtka Januszczyka. Wojciech aż krzyczy: Robimy za mało, róbcie więcej! Prosi o systemowe zmiany. I tutaj takie nawołanie: Najlepsze są proste rozwiązania, takie, które wymyślamy już na etapie projektów ideowych. Takie, które opanują całą przestrzeń działki, a nie będą tylko jakimś małym skrawkiem terenu do zbierania wody. To jest właśnie to, tak jak w Incepcji potrzebujemy idei – idei u zarania, która opanuje naszą myśl i opanuje naszą działkę, która sama cała ją zagospodaruje. Dla mnie taką ideą jest zwrócić ziemię naturze. Zostaw tą działkę, przestań ją kosić, przestań ją dręczyć. Zaplanuj ją w taki sposób, żeby była domem dla Ciebie i dla mnóstwa innego życia. Naciesz się tą różnorodnością, tą bioróżnorodnością z jakąś koncepcją. No dla mnie na przykład fajną koncepcją jeszcze dodatkowo są stacje pór roku. To pierwszy taras lokuje w takim miejscu żeby było go dobrze widać z domu i sadzę wokół niego np. forsycje i krokusy żeby on zaprosił użytkowników niezbyt daleko, żeby nie trzeba gdzieś tam było iść – ale żeby jednak wyjść i żeby spojrzeć, żeby odetchnąć, żeby już przyjść do wiosny. Później taras letni, stacja letnia obsadzona jakimiś innymi roślinami kwitnącymi, pachnącymi. Chętnie latem zaprasza żeby się wygrzać w południowym słońcu – a może właśnie przeciwnie, schronić przed cieniem. I tak dalej i tak dalej… Zapraszam użytkownika do tego żeby podróżował po tym ogrodzie. Z resztą apropo ogrodów deszczowych, właśnie też miałem taką koncepcję. W ogrodzie którym przedstawiłem pomysł na spacer od jednej do drugiej stacji po stacjach pór roku, zaproponowałem również powierzchniowy ciek wodny, który zbierałby wodę najpierw z kortu krańcowego, później z części warzywnej. Później po prostu z takiej stromej części terenu na której urządzaliśmy działkę saneczkową. No teren jak to podkrakowski, bardzo ostry i później z samego budynku z innych zabudowań wykorzystywałby istniejący kanion i staw i ciągnąłby to wszystko całkiem sprytnie dalej – tak żeby właśnie temperatura spływu nie była zbyt duża. Żeby gdzieniegdzie ta rzeczka się rozlewała robiła taki moczar rozsączający, traciła prędkość. Gdzie indziej znowu była bardziej skondensowana, żeby można było na przykład przez nią przejechać jakimś mostkiem, delikatnym trawiastym. Żeby to się odbywało nieinwazyjnie, a równocześnie żeby też było jakąś atrakcją, kiedy wejdziemy w płaszczu przeciwdeszczowym, w gumiaczkach w ogród ze swoim dzieckiem i zobaczymy jak ta woda płynie, jak ona się przedostaje z jednych miejsc, zbiera się do drugich. Pasjonujące.
Ona mogłaby też (to pomysł z innego ogrodu), mogłaby w pewnym momencie ta płynąca woda np. wykorzystać różnice wysokości, trafić do jakiejś rynny i uderzyć z pluskiem – i to byłoby miejsce do którego przychodzilibyśmy w deszczu. I gdybyśmy zapewnili odpowiednią akustykę to moglibyśmy mieć niesamowite wrażenia wynikające z tego, że pada deszcz i woda z hukiem spada nam w miejscu jednym zaplanowanym wodospadem. Myślę, że to jest fantastyczny kierunek i to jest w ogóle idea żeby dostarczać sobie przyjemności zmysłowych, podczas planowania tych wszystkich ważnych i potrzebnych rozwiązań ekologicznych. W artykule można przeczytać również w szczegółach o ogrodzie w Browarze Perła w Lublinie, gdzie prostymi i niskobudżetowymi metodami Wojtek razem z innymi pasjonatami tematu przygotował pokazowy system gospodarowania wodą deszczową, który został przeliczony i dobrany do faktycznych potrzeb terenu i zakłada kolejne kroki rozdysponowania wodą deszczową. Od jej gromadzenia, później przez dysponowanie nadmiarem po rozsączanie w gruncie. Bardzo mi się to podobało przyznam szczerze, bardzo inspirujące. Artykuł utrzymany jest w formie sprzeciwu wobec betonozy i taki cytat w punkt: ,,Rośliny same w sobie zatrzymują wodę. Najbardziej rośliny iglaste, potem liściaste. Spowalniają opad i uderzenia o glebę, podobnie jak murawa. Nie ma wypłukiwania. To spowolnienie to również efekt działania systemów korzeniowych, mamy po prostu gotowe hamulce i ozdobę w jednym. Tak, to prawda. Ale też trzeba powiedzieć, że musi być to roślinność naprawdę bujna, gęsta, porastająca tą glebę i trzymająca ją’’. Odwiedzaliśmy na jesieni zeszłego roku Adama Uznańskiego w Ogrodzie Brzoskwinia, pokazywał nam jakie szkody zrobiła jedna ulewa. No niestety, ale na takich terenach jak tutaj nasze małopolskie, na glebach ilastych, gliniastych, które nie przyjmują wody płynącej, no to to w pewnym momencie zamienia się w pędzący ciek i potrafi zrobić naprawdę konkretne zniszczenia – wyrywając nam koryto płynącej rzeki, wyrywając rośliny, które rosną po drodze. Także czasem sama roślinność może nie wystarczyć, może być konieczne zbrojenie gruntu na przykład gabionami i później sadzenie w tym roślinności.
I zbliżam się już do końca magazynu. Co mogę powiedzieć? Spodziewałem się czegoś więcej. Kupiłem numer przez reklamę na okładce – skąd inąd bardzo ładną. Dowiedziałem się paru ciekawych rzeczy, jednak nie czuję żeby moje życie zostało w jakiś szczególny sposób wzbogacone. No ale tak jak mówiłem na wstępie, nie jest to magazyn adresowany do mnie. Ja sam wolałbym raczej rozwiązań, no właśnie jakich? Na pewno chodzi o to żeby były przemyślane w szczegółach i wykończone w szczegółach. To co mi się podoba, czyli high end design, to czym mogą się pochwalić marki luksusowe dopieszczając swoje ekscytujące produkty. To jest rzemieślnicza doskonałość na poziomie fizycznym co jest oczywiste, ale jest też taka nieuchwytna, ulotna doskonałość, która przenika się razem z pięknem – w efekcie wywołuje emocje. Już na poziomie estetycznym posiadania, obcowania, oglądania na pewno zwraca uwagę. Tak myślę, że szukam estetyki, która zwraca na siebie uwagę w sposób oczywiście elegancki, ale taki, że nie pozwala przejść obojętnie. Lubię takie ogrody, które olśniewają, które sprawiają, że stajemy zafascynowani albo jesteśmy urzeczeni ich pięknem. Które mają atmosferę, którą chcą nas zaczarować i porwać w głąb siebie. Taką właśnie lubię estetykę, taki chcę mieć poziom swoich inspiracji! No i pod tym względem (śmiech), no nie wiem, pod tym kątem oceniam to czasopismo, pod tym kątem tworzę swoje. A przynajmniej mam taką ambicję żeby je stworzyć, zobaczymy co mi się uda osiągnąć.
Na koniec jest jeszcze artykuł Krzysztofa Milickiego o psychologii zmian klimatu z którego dowiedziałem się, że wielu ludzi cierpi na depresję klimatyczną, ponieważ są nieustannie bombardowani informacjami na temat tego, że nasz planeta za chwilę zostanie zniszczona przez człowieka i jego nie ekologiczną szkodliwą działalność. Ja potrafię sobie wyobrazić, że żyjąc cały czas w strachu przed tym, że zginiemy jako rasa i równocześnie mając do dyspozycji jedynie swoją niemoc i bezsilność – bo czym jednostka jest wobec zmian klimatycznych? No niczym! Nic nie możemy na to poradzić, to naprawdę można się nabawić porządnej nerwicy lub innych dolegliwości. Myślę, że to poważny problem. A do podobnego tematu dotarłem czytając ,,Wysokie obcasy’’, konkretnie reportaż Moniki Redzisz o tytule ,,Bliskie spotkania z roślinami’’ w którym opowiada o Rucie – zielarce, która od dziecka jest zaangażowana w filozofię ekologii głębokiej. Cytuję: ,,Jej podstawową zasadą jest to, żeby odrzucić antropocentryzm w myśl którego wszystko ma służyć człowiekowi’’. To jest niezwykle refleksyjne. Zatrzymałem się w tym punkcie i antropocentryzm, ale czym jest antropocentryzm? Ponieważ ja jestem bardzo silnie antropocentryczny. Kiedy projektujemy ogród prywatny, jeszcze na przestrzeni hektarów, robimy to w służbie jednego człowieka (no paru osób, człowieka, jego rodziny, jego najbliższych). I tyle, jakby do tego stopnia czasem robimy to tak żeby ukryć przed światem zewnętrznym tą wartość, którą stworzyliśmy dla tej jednej rodziny. Więc jakby cała moja praca, cały mój zawód w swojej istocie służy człowiekowi i jego właśnie stawia na pierwszym miejscu. Natomiast pytanie na jakim miejscu postawimy rośliny? No ja myślę, że na równie ważnym jak ściany domu, po prostu bez tych roślin nie będzie ogrodu, tak? Tak jak bez ścian nie będzie domu.
Przyznam szczerze, że dla mnie ten nurt myślowy nie jest zbyt pociągający i znam oczywiście osoby bardzo zaangażowane w ochronę środowiska, jednak sam nie dałem się porwać temu nurtowi. Staram się traktować temat środowiska odpowiedzialnie ale też na miarę moich możliwości. Myślę, że mam szczególnie duże możliwości jako zawodowiec. Więc mogę kształtować świat tak, aby bardziej służył. Mogę wspierać bioróżnorodność, mogę wspierać naturalne procesy glebotwórcze, mogę wspierać pewną kontynuację. Mogę no przede wszystkim z właścicielem tego terenu, no bo jednak dzisiejszy świat oparty jest na wolności i na własności, a więc to ludzie decydują o tym co zrobią ze swoimi działkami. To z tym właścicielem mogę działać edukacyjnie i jego uwrażliwić na to, że jemu będzie najlepiej jeśli ten ogród będzie właśnie jak najbliższy naturze. Z resztą ten właśnie człowiek najbardziej wymaga takiego uwrażliwienia, ponieważ często jest bardzo skoncentrowany na swoich osobistych celach w prowadzeniu firmy, zarabianiu pieniędzy żeby móc mieć tą działkę, móc zapłacić za ten ogród i móc się nim wreszcie cieszyć. Wobec tego, że osiągnął to wszystko sam to dla niego często najważniejszym jest żeby wykorzystać każdą pięć ziemi. No i tutaj jest rozmowa, że może jakiś fragment można byłoby oddać dla natury, może nie wszystko trzeba byłoby grodzić. Może część można potraktować też troszeczkę inaczej z jakimś szerszym horyzontem. To jest psychologia, którą zajmuję się na co dzień, a psychologia zmian klimatu. Artykuł jest bardzo ciekawy. Hmm…aż zaniepokoiłem się o stan zdrowia psychicznego paru przyjaciół z którymi dawno nie miałem kontaktu, więc inspirujący. A co dalej? Cytat: ,,Zmiany klimatu wymuszają na nas przejście na myślenie długofalowe, w planowanie, wymyślanie strategii rozciągniętych na długie lata i porzucenie indywidualnych korzyści na rzecz ogółu’’. Nie wiem czy z tym porzucaniem indywidualnych korzyści na rzecz ogółu bym się zgadzał, ale cała reszta bardzo mi się podoba. Myślenie długofalowe zdecydowanie tak. W zakresie myślenia długofalowego znany przykład to Tokachi Millenium Forest. Mam taką książkę Dana Pearsona przed sobą, bardzo inspirująca. Jest to przede wszystkim piękny album ze zdjęciami, ale tekst przybliża też całą idee. Jest to teren kupiony przez przedsiębiorcę, spory teren, który jest odpowiedzialnie zwracany naturze. W książce Dan Pearson opisuje w jaki sposób to się dzieje, jakie są podstawy filozoficzne. Jest to bardzo ciekawa historia. Zwłaszcza w Japonii, zwłaszcza pod tym względem, że jest to naprawdę piękne. Myślę, że będę chciał tam kiedyś pojechać i zobaczyć ten ogród, który tak naprawdę jest, może jest jakimś rodzajem rezerwatu. Nad tym się już też zastanawiałem kiedyś kilkukrotnie czym właściwie różni się ogród od parku? Czym się różni park od lasu? Mieliśmy taką dyskusję na stronie Organizacji Ogrodów Polskich, można posłuchać o tym czym jest ogród. Ja, Marta Kurek-Stokowska, Łukasz Kilarski. Dyskutowaliśmy z okazji święta ogrodów. Pytanie na które będzie tyle odpowiedzi, ilu twórców i miłośników ogrodów.
No i nie skończyłem. Nie skończyłem czytać! Jest jeszcze artykuł o miastach w zgodzie z naturą, są jeszcze inne artykuły. Nie no nie powiem, gazeta jest solidna – właściwie jest to jedyna pozycja, którą warto w ogóle przeczytać. Będę się nad nią jeszcze pewnie nie raz pastwił, ponieważ kupiłem roczną prenumeratę.
Na dzisiaj słuchasz zespołu Chill-e-motion, który tworzy Ada Szeląg i Piotr Bryk. Dzięki wielkie za tą muzę i przekaż w świat info, że szukam twórców, których mógłbym puszczać w swoim podcaście.
Przypadkiem wysłuchałem fragmentu wypowiedzi na YouTube: ,,Chcesz żyć dłużej, inwestuj w psychikę’’. Bardzo mi się podoba takie podejście, to się bardzo łączy z ogrodem. Właśnie używaniem go jako sanatorium. Myślę, że to jest dobry kierunek dla wszystkich osób, które mają jakiś problem wewnętrzny z sobą. Żeby jak najwięcej czasu spędzać na łonie natury. Z resztą w ogóle wśród zieleni. Słuchałem ostatnio u Maćka Wieczorka, że wystarczy żeby była to zieleń plastikowa, sztuczna, kolorowa, pomalowana na ścianach. I już wzrasta nasza wydajność o dwucyfrową wartość. A jak będzie żywa no to tylko lepiej. Ale my się w ogóle nie zatrzymujmy na takich ciekawostkach i półśrodkach, ponieważ my chcemy mieć zieleń najlepszą z możliwych! My chcemy mieć zieleń bujna i satysfakcjonującą. Ja już przyznam szczerze czekam niecierpliwie na tą wiosnę. No ale póki co jest śnieg, czas też rzeczy nieskończonych. Czas spania długo, regeneracji i zbierania energii na nowy sezon, który mam nadzieję, że będzie pracowity i spełnią się wszystkie nasze marzenia.
Dzięki za dziś, do usłyszenia następnym razem.
Jesteś projektantem?
Cenisz nasze merytoryczne publikacje? Zapraszamy Cię do wspólnego rozwoju, biznesu i integracji.
Jesteś właścicielem działki?
Szukasz wsparcia przy aranżacji ogrodu?
Zajmujemy się kompleksowo procesem projektowo – wykonawczym. Wypróbuj możliwości naszego zespołu.
Szukasz czegoś innego?